Wicemistrz świata ostro o Michniewiczu. Mówi, co u niego wzbudziło śmiech, a nie litość

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

Zaraz po wywalczeniu awansu na mundial Czesław Michniewicz w niewybrednych słowach zwrócił się do dziennikarzy. Uwagę zwrócił na to m.in. Łukasz Kadziewicz. Wicemistrz świata w mocnych słowach ocenił na łamach "Przeglądu Sportowego" postawę trenera.

Szerokim echem odbiło się zachowanie Czesława Michniewicza po meczu ze Szwecją (2:0). W niewybrednych słowach skomentował wówczas pracę dziennikarzy, którzy m.in. wypominali jego przeszłość (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).

Zwrócił na to uwagę Łukasz Kadziewicz w swoim felietonie dla "Przeglądu Sportowego". Stwierdził, że zachowanie selekcjonera można podsumować w jeden sposób - albo dziennikarze są z nim, albo nie i wtedy można w stosunku do nich używać każdego sformułowania.

"Mam nadzieję, że z takimi samymi wypiekami na okrąglutkiej, malinowej twarzy pan Czesiu składał wyjaśnienia w prokuraturze, aby mógł wybronić te 711 połączeń do Fryzjera"- skomentował wicemistrz świata w siatkówce.

ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Krychowiaka w kadrze? "Stary wilk nie wyleniał"

Przyznał jednak, że wywalczenie przez reprezentację Polski awansu na mundial jest dużym sukcesem. Bardziej niż na aspektach sportowych, skupił się jednak na postawie selekcjonera.

"Śmiech, bo już nawet nie litość, wzbudziło we mnie jednak odwołanie się do cierpienia rodziny pana Czesia, do którego doszło po tym, jak został selekcjonerem reprezentacji Polski. Wówczas dziennikarze zaczęli wyciągać nielubiane fakty z jego życia" - napisał Kadziewicz.

"Cierpienie rodziny pana Michniewicza było najważniejsze, bo przecież na swojej sportowej drodze on sam nigdy nikogo nie skrzywdził, ponieważ jest krystalicznie idealny" - czytamy dalej.

Czytaj także:
Nie chcą na nas trafić. Oto jak nazwali grupę z Polską
Ujawniono, co Michniewicz powiedział w szatni po awansie. Zwrócił uwagę na zachowanie Szczęsnego

Źródło artykułu: