Michniewicz podpadł Morawieckiemu. Szybko to naprawił

- Po meczu ze Szwecją miałem 711 nieodebranych połączeń - próbuje żartować Czesław Michniewicz. Równocześnie selekcjoner nie pozwala, by ktokolwiek przypominał jego znajomość z ojcem chrzestnym piłkarskiej mafii w Polsce.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Czesław Michniewicz po meczu ze Szwecją nie odebrał telefonu od premiera Morawieckiego Getty Images / Ian MacNicol / Czesław Michniewicz po meczu ze Szwecją nie odebrał telefonu od premiera Morawieckiego

Gdy Cezary Kulesza mianował Czesława Michniewicza selekcjonerem reprezentacji Polski, w środowisku rozgorzała dyskusja na temat przeszłości nowego opiekuna Biało-Czerwonych.

Michniewicz nigdy nie ukrywał swojej znajomości z Ryszardem F. ps. "Fryzjer", który zorganizował mafię piłkarską w Polsce. Z drugiej strony, szkoleniowiec nigdy też nie wytłumaczył, dlaczego w latach 2003-05, gdy prowadził Lecha Poznań, aż 711 razy łączył się telefonicznie z F. Więcej o tym TUTAJ.

Już na powitalnej konferencji prasowej na pytania o te niewyjaśnione fakty reagował, grożąc sądem Szymonowi Jadczakowi z Wirtualnej Polski. Radość ze zwycięstwa nad Szwecją, zmącił natomiast bezpardonowym atakiem na Jacka Kurowskiego z TVP i kilku innych dziennikarzy. Więcej TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ibrahimović nie przestaje zadziwiać. To nie fotomontaż!

- W "Kanale Sportowym" użyłem mocnych słów, uznano, że zabrakło mi klasy, ale czy ja zostałem potraktowany z klasą? Gdy zostałem selekcjonerem, nikt nie chciałby wejść w skórę mojej rodziny - mówi selekcjoner w obszernej rozmowie z "Piłką Nożną".

Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna": Jak awans na mundial przyjął pana zagorzały kibic, czyli teściowa?

Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski: Ze wzruszeniem. Przed spotkaniem ze Szwecją spotkała sąsiada, szedł na transmisję, butelki pobrzękiwały w reklamówce. Ludzie czekali na ten awans. Teściowa świetnie orientuje się w tematyce futbolowej, ogląda każdą kolejkę Ekstraklasy od deski do deski - bez różnicy czy ja akurat jestem trenerem ligowym. Niedawno zaczepiła grupkę młodych chłopaków, jeden z nich ubrany był w koszulkę Marcusa Da Silvy z Arki: - A pan to nie wygląda na Da Silvę - uśmiechnęła się. Małolaci mieli ubaw, że babeczka w wieku emerytalnym w ogóle wie, kto to jest Da Silva. Po powrocie z losowania grup mistrzostw świata zawiozłem teściowej porządne wino. Bardzo przeżywa każdy mój mecz, czyta wszystko, chciałem chociaż w taki sposób wynagrodzić jej nerwy.

Pana mecz ze Szwecją też sporo nerwów kosztował - ile kilometrów przeszedł pan wzdłuż linii boiska, bo chyba nawet na chwilę pan się nie zatrzymał?

Na pewno dużo - przecież na Stadionie Śląskim odległość między linią boczną a ławką rezerwowych jest znacząca. A że sztab na bieżąco wycina fragmenty meczu z kamery Roberta Musiołka do analizy wideo, które pokazujemy drużynie w przerwie, ale również służą nam do późniejszej pracy, kręciłem się w tę i z powrotem, by przekazać Kamilowi Potrykusowi, na co zwrócimy uwagę zawodnikom.

Ile nieodebranych połączeń miał pan po meczu o mundial?

Siedemset jedenaście! Mówiąc jednak poważnie, bardzo dużo. Przeoczyłem nawet telefon od premiera Mateusza Morawieckiego. Ale szybko udało się nam skontaktować, widzieliśmy się na kawie w zeszłym tygodniu. Rozmawiałem też z Adamem Nawałką, zresztą jesteśmy w regularnym kontakcie, po meczu ze Szwecją zadzwonił Jurek Brzęczek. Miło.

To już zupełnie merytorycznie - jaki najważniejszy wniosek na przyszłość płynie z meczu ze Szwecją?

Że drużyna może grać na wysokim poziomie, że może być zdyscyplinowana, że może imponować mądrością na boisku, że może w pełni wykorzystać potencjał. Przede wszystkim jednak to był taki mecz, w którym jeden zawodnik za drugiego rozbiłby się o ścianę. Nawet chłopcy odesłani na trybuny. Sprawdził się też fortel - w meczu ze Szkocją celowo kryliśmy indywidualnie przy stałych fragmentach, zresztą po rzucie wolnym straciliśmy gola, by Szwedzi pomyśleli, iż podobnie będzie w Chorzowie. Na Stadionie Śląskim broniliśmy jednak w strefie, rywal może raz stworzył zagrożenie po stałym fragmencie, bo przygotował rozwiązania pod krycie indywidualne. Czyściliśmy wszystko. Drużyna stanowiła jedność. Nie miało znaczenia, że ktoś gra w wyjściowej jedenastce kosztem kogoś. Mówiłem chłopakom, że w reprezentacji nieważne jest to, co znajduje się z tyłu koszulki, a to co z przodu. Nieważne jest kto gra, ważne dla kogo.

Jak po zerwaniu więzadeł krzyżowych ocenia pan szanse na występ Jakuba Modera w Katarze?

Kuba operację ma przejść we Włoszech [już jest po operacji - przyp. red.], natomiast staraliśmy się, aby rehabilitacja przebiegała w Polsce. Proces rehabilitacji jest kluczowy dla możliwie szybkiego powrotu Kuby na boisko, a w naszym kraju mamy świetnych specjalistów. Rozmawialiśmy na ten temat z klubem Modera, wszystko jednak wskazywało na to, że zawodnik będzie wracał do zdrowia w Anglii. Gdyby proces wyprowadzania Kuby z kontuzji przebiegał pomyślnie, miałby szanse wrócić na boisko kilka tygodni przed rozpoczęciem mundialu, więcej - miałby szanse pograć w lidze. Ważne w przypadku Modera jest również, aby wykorzystał ten czas na pracę nad rezerwami, choćby nad zbudowaniem tkanki mięśniowej, aby po powrocie do zajęć z piłką był jeszcze mocniejszy. Krzysiek Piątek rehabilitował się w Poznaniu, co pewien czas wracał do Berlina na kontrolę, Niemcy nie mogli uwierzyć, że tak szybko robi postępy. Kamil Jóźwiak, który już jakiś czas temu podpisał kontrakt w Stanach Zjednoczonych, jeszcze w zeszłym tygodniu wracał do zdrowia pod okiem specjalistów z Poznania. Nie ma w tym przypadku.

Jak dużym osłabieniem reprezentacji Polski byłby brak Modera w finałach mistrzostw świata?

Poważnym. Kuba to piłkarz mogący grać w kilku systemach, może postraszyć strzałem z dystansu z obu nóg. Ma niesamowity potencjał.

Kiedy prowadził pan kadrę do lat 21, zdarzało się jednak panu narzekać na Modera.

Na niemowlaki też niektórzy narzekają, że nie potrafią chodzić, z czasem zdobywają tę umiejętność. Kuba zrobił olbrzymi postęp. Przede wszystkim pod względem motoryki, ale też wyszkolenia. Chcemy, żeby pojechał na mundial, Moder ma podobne pragnienie, ważne jednak będzie też to, czego chce klub.

Mateusz Klich to człowiek, który może zastąpić Modera w czerwcu w wyjściowej jedenastce?

Ma trochę inną charakterystykę, w moich oczach to piłkarz na pozycję numer osiem. Ale rzecz jasna muszę otaczać się zawodnikami, którzy na co dzień rywalizują z najlepszymi piłkarzami świata. Premier League to określony poziom. Tempo, szybkość myślenia, obciążenia, radzenie sobie ze stresem. No i Mateusz rozumie znaczenie wykorzystywania przestrzeni na boisku, bo na tym bazował Marcelo Bielsa, jego były trener w Leeds United. To dla mnie bardzo istotne. Rozumie więc grę, teraz ważne, by koledzy z drużyny narodowej wiedzieli, kiedy podać mu piłkę.

Po meczu ze Szwecją doszedł pan do wniosku, że ustawienie z czterema obrońcami i jednym napastnikiem będzie w kolejnych meczach bazą dla gry reprezentacji Polski?

Absolutnie nie. Powołujemy szeroką kadrę, dzięki temu możemy myśleć o grze w różnych ustawieniach. Nie chcę szufladkować drużyny - im więcej wariantów przygotujemy, tym trudniejsi będziemy do rozszyfrowania dla przeciwników.

Grzegorz Krychowiak regularnie grający w klubie, to Grzegorz Krychowiak mający u pana pewny plac w drużynie narodowej?

Nie mogę tak postawić sprawy. Krystian Bielik jeszcze niedawno zmagał się z kontuzją, a ze Szwecją rozegrał całe spotkanie, Grzesiek z kolei jesienią grał wszystko, a teraz miał problem. Grzesiek zapewne latem będzie szukał nowego miejsca pracy, co zastanie w kolejnym klubie, trudno dziś wyrokować. Planowałem rozmawiać z Grześkiem w weekend w Grecji o jego przyszłości. On musi grać, inaczej znajdziemy się w tej samej sytuacji, co przed marcowym zgrupowaniem.

Na kolejnej stronie przeczytasz o tym, kogo Czesław Michniewicz ma zamiar w najbliższym czasie wprowadzić do reprezentacji i dowiesz się, czy Robert Lewandowski zagra w czerwcowych meczach Ligi Narodów.
Czy Polska wyjdzie z grupy na MŚ 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×