Przed meczem w Koszalinie na sukces liczyły zarówno Młyny Stoisław, jak i MKS Zagłębie. Oba zespoły miały o co grać. Gospodynie musiały bronić swojej pozycji z uwagi na niewielką przewagę nad przedostatnim Startem Elbląg. Miedziowe natomiast, jeśli odniosłyby wygraną, obroniłyby tytuł. A taka sytuacja w historii klubu z Lubina jeszcze nie miała miejsca.
Po ostatnim spotkaniu trenerka Bożena Karkut mówiła, że jej drużyna zagrała słabo, brakowało gry z kontry i łatwych bramek. Tym razem sytuacji stuprocentowych było aż nadto. Cóż jednak z tego, kiedy między słupkami znakomicie spisywała się Natalia Filończuk. Jej koleżanki już tak dobrego dnia jednak nie miały. Nawet rzut karny nie został zamieniony przez miejscowe na bramkę. Po kwadransie było 4:6.
Przy skuteczności Młynów Stoisław na poziomie 38 procent nie da się wygrać zawodów. A już na pewno nie z mistrzem Polski i liderem tabeli PGNiG Superligi Kobiet. W 24. minucie tablica świetlna wskazała już stan 6:13. Znakomicie koszalińską obronę i to dwukrotnie z rzędu oszukała Karolina Kochaniak-Sala. Karkut była spokojna, choć przy linii końcowej nadal starała się instruować swój zespół.
ZOBACZ WIDEO: Milioner chwali się luksusową łodzią. Tak na niej szaleje
Po pierwszej połowie wszystko wydawało się być już jasne. Zagłębie prowadziło 17:9. Wynik w ostatniej sekundzie przed przerwą ustaliła Patrycja Świerżewska. To tym bardziej cenne, że lubinianki grały wtedy w podwójnym osłabieniu. O 2 mniej miały rozpocząć także drugą część tej rywalizacji.
Dużym błędem byłoby nie wspomnieć w tym meczu o Monice Maliczkiewicz. Bramkarka gości zanotowała naprawdę znakomity występ. Po zmianie stron dała się pokonać dopiero w 36. minucie po próbie Aleksandry Zaleśnej.
Ekipa z Dolnego Śląska nie zwalniała tempa. Nie miała prawa stracić aż 11-bramkowej przewagi w tak krótkim czasie (11:22 w 40. min.). Najwięcej kłopotów koszalińskiej defensywie sprawiała Kochaniak-Sala (7/7). Żadna z rywalek nawet nie zbliżyła się do wyczynu lubińskiej szczypiornistki. Jeśli przez kwadrans drugiej połowy rzuciło się tylko 3 bramki, trudno o dobre statystyki indywidualne.
Karkut dała pograć "rezerwowym". Ostatecznie Zagłębie po dobrym meczu po raz drugi z rzędu sięgnęło po mistrzostwo Polski. To pierwszy raz w historii tego klubu i łącznie trzeci medal w tym kolorze.
PGNiG Superliga Kobiet, 27. kolejka:
Młyny Stoisław Koszalin - MKS Zagłębie Lubin 15:33 (9:17)
Młyny Stoisław: Zimny, Filończuk, Prudzienica - Urbaniak 1 (1/1), Mączka 6, Lipok, Zaleśny 2, Haric, Mokrzka 4, Rycharska 1, Kurdzielewicz 1 (0/1), Borysławska, Somionka.
Karne: 1/2.
Kary: 6 min. (Rycharska - 6 min.)
Czerwona kartka: Hanna Rycharska w 45. minucie z gradacji kar.
Zagłębie: Wąż, Maliczkiewicz - Łabuda 2, Grzyb 3, Hartman 3 (1/1), Górna 4 (1/1), Miłek (0/1), Drabik 1, Galińska 1 (0/1), Zawistowska 3, Kochaniak-Sala 7, Matieli 3, Noga 2, Świerżewska 4, Milojević.
Karne: 2/4.
Kary: 6 min. (Górna, Noga, Świerżewska - 2 min.).
Sędziowie: Dejna, Raszewski (obaj z Tczewa).
Widzów: 550.
Czytaj także:
--> To nie miało prawa się zdarzyć. A jednak!
--> Polska reprezentantka przed wielką szansą. Już dokonała czegoś wielkiego