"Miałem pół sekundy". Gwiazda cudem uszła śmierci

Instagram / milos_vujovic_vuja / Na zdjęciu: Milos Vujović
Instagram / milos_vujovic_vuja / Na zdjęciu: Milos Vujović

Życie Milosa Vujovicia wisiało na włosku. - Człowiek żywy z takiego zdarzenia wychodzi może raz na sto tysięcy przypadków - mówi nam Czarnogórzec, który w piątek będzie próbował zatrzymać Polskę w MŚ piłkarzy ręcznych.

Milos Vujović wyjeżdża z hali na rowerze po treningu. Mało brakowało, a byłaby to jego ostatnia przejażdżka. Może mówić o ogromnym szczęściu. Jest sierpień 2020 roku i właśnie gdy rusza w drogę wjeżdża w niego ciężarówka. Rower kompletnie zgnieciony ląduje pod kołami. Vujović, gdy spada na jezdnię, może dzięki temu, że jako sportowiec jest ponadprzeciętnie sprawny, tak się wykręcił ciałem, że unika wpadnięcia pod koła.

- Człowiek żywy z takiego zdarzenia wychodzi może raz na sto tysięcy przypadków. Miałem może pół sekundy. Gdybym nie zdążył zareagować, rozjechałaby mnie - mówi zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Wyszedłem z tego z kilkoma złamanymi żebrami i innymi urazami wewnętrznymi, miałem stłuczone płuco - opowiada 29-latek o swoich obrażeniach.

Marzenia na włosku

Milos Vujović to jeden z najlepszych zawodników kadry Czarnogóry, który uznanie zyskał poza granicami kraju. Od 2020 roku jest zawodnikiem Fuechse Berlin - jednego z najlepszych klubów w Niemczech i Europie. Spełniły się jego marzenia z dzieciństwa, które tuż po transferze mogły mu zostać odebrane.

ZOBACZ WIDEO: Odważna kreacja Ewy Brodnickiej. "Szalejesz"

- Nie chciałem, by jakiś kierowca ciężarówki zniszczył to, o czym marzyłem od czasu, gdy miałem 7-8 lat. Chciałem zostać jednym z najlepszych graczy w Europie - opowiada.

Zaczęła się walka o to, by swoje marzenia o grze w wielkim klubie mógł spełnić.

- Było trudno. Wiedziałem jednak od samego początku, że nic nie może mnie zatrzymać. Niecierpliwiłem się, kiedy żebra nie były jeszcze w pełni wyleczone. Szybko zacząłem trenować. Rany wciąż były świeże. Na niektórych treningach krwawiłem, ale zaciskałem zęby i nie odpuszczałem. Na szczęście szybko jednak zaczęło się wszystko goić - przyznaje zawodnik.

"Nie boję niczego"

Sam wypadek zmienił wiele nie tylko w kwestii zdrowia fizycznego. Miał też ogromny wpływ na psychikę zawodnika. A swój wypadek postanowił przekuć w atut.

- Byłem świadomy całej tej sytuacji. Starałem się ją przyjąć w pewien pozytywny sposób. Pomyślałem sobie, że "skoro przeżyłem uderzenie od ciężarówki, to przeżyję każdy cios na boisku". Teraz idę w każdy kontakt i nie boję niczego, ani nikogo - wyjaśnia Vujović.

Niewiele ponad dwa lata po tragicznym wypadku debiutuje wraz ze swoją reprezentacją na mistrzostwach świata. I jest jednym z najlepszym zawodników kadry Czarnogóry.

- Dla mnie to pierwsze mistrzostwa świata, więc jasne, że to dużo dla mnie znaczy. Mecz z Iranem był pierwszym zwycięstwem w historii na MŚ. Jestem w dobrej formie, gram w jednym z najlepszych klubów w Europie. Na poprzednich mistrzostwach Europy spisałem się dobrze i chcę to powtórzyć - zapowiada.

W swoim przedostatnim meczu w drugiej fazie grupowej Czarnogórcy zmierzą się z Polakami. Ekipa z Bałkanów wciąż ma jeszcze szanse na ćwierćfinał turnieju, choć są one czysto matematyczne. W pierwszej fazie ograli Iran i Chile, a przegrali z Hiszpanią. Z kolei w środę ulegli Francuzom.

- Mam wysokie zdanie o polskiej reprezentacji. Myślę, że będą faworytami, ponieważ grają przed swoją publicznością - mówi Vujović.

Początek meczu Polska - Czarnogóra już o 20:30. Transmisja w TVP Sport, sport.tvp.pl oraz Viaplay. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj więcej:
"Do niczego nie dojdziemy". Reprezentant zdradza, jak drużyna zareagowała po przegranej ze Słowenią

Komentarze (0)