11. czerwca w towarzyskim spotkaniu z reprezentacją Chorwacji w Kielcach, Karol Bielecki w starciu z Josipem Valcićem doznał kontuzji lewego oka. Pomimo kilku operacji stracił wzrok. I chociaż wtedy wydawało się to niemożliwe, to Bielecki wykazał się niezwykłym hartem ducha i już po dwóch miesiącach w specjalnych okularach powrócił na boisko. W niejedynym spotkaniu udowodnił, że ograniczone pole widzenia, nie przeszkadza mu w grze w takim samym wymiarze jak przed kontuzją.
W meczu Rhein-Neckar Löwen z VfL Gummersbach Karol Bielecki po raz pierwszy od tego feralnego wydarzenia miał okazję spotkać się z chorwackim zawodnikiem i stanąć na przeciw niego na parkiecie. - Spotkaliśmy się przed meczem. Pytał, co z moim okiem, jak się czuję. Widziałem, że bardzo przejmuje się moim zdrowiem - mówi w wywiadzie dla Polska The Times rozgrywający "Lwów". I dodaje, że nie żywi żadnej urazy do chorwackiego zawodnika. Bielecki traktuje tą feralną kontuzję jako nieszczęśliwy wypadek. - Nie mam jednak do niego żadnych pretensji. To naprawdę nie jego wina. Czasem myślę sobie, że bardziej to ja nadziałem się na ten palec, niż on trafił mnie w oko. A po meczu Valcić życzył mi powodzenia.
Jednocześnie zapewnia, że podchodził do tego meczu tak samo, jak do każdego innego spotkania. - Znacznie trudniej było mi wrócić na boisko, niż rywalizować z Josipem. Ten mecz był dla mnie jak każdy inny. Jeżeli coś czułem, to raczej zaskoczenie dobrą postawą Gummersbachu - przyznaje.
Więcej w Polska The Times.