Mamy w sobie dużo optymizmu - rozmowa z Adamem Wiśniewskim, skrzydłowym reprezentacji Polski

- Faworytami są Chorwacja i Francja, niezwykle groźna będzie Słowenia. No i my - mówi skrzydłowy reprezentacji Polski, Adam Wiśniewski. Za tydzień Polacy zaczynają walkę na mistrzostwach świata.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Kamil Kołsut: Za wami kilkanaście dni treningów pod okiem Michaela Bieglera. Rzeczywiście były one tak wyczerpujące, jak zapowiadaliście na starcie przygotowań?

Adam Wiśniewski: Nie da się ukryć, że było ciężko. Dużo biegaliśmy i trenowaliśmy pod kątem fizycznym. Mieliśmy też sporo zadań obronnych łączonych z innymi ćwiczeniami. Wiadomo jednak, że to wszystko przyniesie efekt podczas mistrzostw świata, w których będziemy startować już za kilka dni i mamy nadzieję, że dobrze się tam nam powiedzie.

Rozrywek też wam jednak nie zabrakło. Graliście w piłkę wodną, byliście na strzelnicy...

- Tak, to prawda. Jednego wieczoru mieliśmy jeszcze bilard, innego rzutki, odpoczywaliśmy więc przyjemnie. Na strzelnicy akurat powiodło mi się całkiem nieźle i wydaje mi się, że byłem najlepszy.

Skuteczność musiała byś wysoka, jak na rasowego skrzydłowego przystało.

- Tak jest! Było to jednak, jak biathlon, połączone z bieganiem i następnego dnia pierwszy już nie byłem (śmiech).
Adam Wiśniewski okazał się być najlepszym snajperem w kadrze Bieglera Adam Wiśniewski okazał się być najlepszym snajperem w kadrze Bieglera
Atmosfera w drużynie wygląda naprawdę dobrze, tryskacie radością i optymizmem.

- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pojawiło się kilka nowych, młodych twarzy, mamy w sobie dużo optymizmu. Wiadomo, że jedziemy do Hiszpanii z jakimiś nadziejami, będziemy walczyć. Ja zawsze powtarzam, że chcę osiągnąć jak najlepszy wynik. Taki, na jaki akurat będzie nas w tych mistrzostwach stać, choć w tym momencie ciężko powiedzieć, jaka to będzie konkretnie pozycja. Osobiście nie lubię składać żadnych obietnic i zapowiadać, że jedziemy po medal. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. Czas pokaże.

Własnych założeń wewnątrz zespołu jeszcze nie ustalaliście czy też jakieś już są, tylko nie chcecie ich publicznie zdradzać?

- Na razie nie chcemy o tym głośno mówić. Już nie raz pojawiały się obietnice mówiące o tym, że jedziemy po medal, a potem wracaliśmy do domu z dziewiątym czy dziesiątym miejscem. Nie ma sensu nic zapowiadać, wszystko wyjdzie podczas turnieju, gdzie sami zobaczymy, na co nas tak naprawdę stać i jaki wynik jesteśmy w stanie osiągnąć.

W poprzednich latach o medalu mówili przede wszystkim kibice i dziennikarze. Dziś jest wokół was ciszej. To pomaga? Czujecie, że presja jest zdecydowanie mniejsza, niż zazwyczaj?

- Chyba tak. Generalnie ciężko mi się wypowiadać, bo ja do kadry wróciłem dopiero rok temu. Wówczas faktycznie były jakieś naciski na medal, ale tak naprawdę każdy liczył się już z tym, że te krążki zdobywać jest coraz ciężej. Byliśmy jednak naprawdę blisko, bo do półfinału w Serbii zabrakło nam tylko jednego punktu, a skończyliśmy je ostatecznie na dziewiątym miejscu. To były szalone mistrzostwa, pełne dziwnych meczów. Zobaczymy, jak będzie teraz.
- Dopiero turniej pokaże, na co nas stać - nie ma wątpliwości Wiśniewski - Dopiero turniej pokaże, na co nas stać - nie ma wątpliwości Wiśniewski
Znowu będziemy mieli okazję oglądać drużynę szaloną, która potrafi zatrzymać się na kilkanaście minut, by potem odrabiać dziesięciobramkowe straty?

- No właśnie. Do dzisiaj tak naprawdę nie potrafimy sobie odpowiedzieć, dlaczego nasze mecze w Serbii wyglądały tak, a nie inaczej. Każdy wychodził na parkiet niezwykle zmotywowany, bardzo chciał, ale po prostu w tych pierwszych połowach nam nie szło. Mieliśmy tak z Serbią, z Macedonią, odrabialiśmy jedenastobramkową stratę ze Szwedami... Naprawdę, szalone mecze.

Parę dni temu selekcjoner Biegler podzielił was na kilkuosobowe grupy zlecając każdej przygotowanie informacji o jednym z grupowych rywali. Kto trafił się tobie?

-  Miałem do rozpracowanie Słowenię. Rok temu rywalizowaliśmy z nimi na turnieju w Danii, a kilku zawodników tej drużyny występuje na co dzień w Polsce, mieliśmy więc już na ich temat pewne informacje. Nie było to trudne zadanie.

W gorszej sytuacji była grupa Sławka Szmala, której do rozpracowania przypadła Arabia Saudyjska. Jak oni poradzili sobie z tym wyzwaniem?

- Poszukali informacji w internecie i coś tam udało im się znaleźć. Wiemy dzięki nim, że Arabia Saudyjska ma mocną lewą połówkę, która rzuca dużo bramek, grają ponadto obronę sześć zero. Ich trenerem jest Chorwat i właśnie nad Adriatykiem już od listopada przygotowują się oni do startu w mistrzostwach świata, a ostatnio w meczu sparingowym przegrali z Macedonią siedmioma czy ośmioma bramkami. Chłopaki nieźle się więc spisali.
Przed rokiem szalony turniej w Serbii biało-czerwoni kończyli ze spuszczonymi głowami Przed rokiem szalony turniej w Serbii biało-czerwoni kończyli ze spuszczonymi głowami
Kto w fazie grupowej będzie groźniejszym rywalem: Serbia czy Słowenia? - Wydaje mi się, że drugi z tych zespołów. Uros Zorman zapowiada, że jadą do Hiszpanii po medal i ma ku temu podstawy, bo Słoweńcy z roku na rok faktycznie grają coraz lepiej. Serbowie świetne zawody zaliczyli u siebie, wiadomo jednak, że jak są i sędziowie, i hala, gdy wszystko pomaga, to gra się zupełnie inaczej. Już w Alicante mieliśmy ich na widelcu, zabrakło nam jednak szczęścia. To silny zespół, ale w grupie najmocniej wygląda Słowenia. Veselin Vuković w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że Polska jest w tym momencie wielką niewiadomą. Nikt nie wie, czego się po was spodziewać.

- I nich tak zostanie (śmiech). To dobrze, kiedy przeciwnik nie wie do końca, na co nas stać.

Co będzie podczas mistrzostw świata siłą reprezentacji Polski?

- Obrona oraz kontratak. Bardzo dużo uwagi przykładamy do tych elementów podczas treningów i mam nadzieję, że to wypali. Wiadomo, że w piłce ręcznej od defensywy wszystko się zaczyna. Skupialiśmy się przede wszystkim na formacji sześć zero, ale ćwiczyliśmy też pięć jeden, czy też wyłączenia środka, lewej bądź prawej połówki.

Kto pod koniec stycznia zagra w finale mistrzostw świata?

- Faworytami są Chorwacja i Francja, niezwykle groźna będzie Słowenia. No i my (śmiech). Bardzo bym chciał, ale zobaczymy, jak to pójdzie. Wszystko będzie widać podczas turnieju. Po kilku meczach i kibice, i wy jako dziennikarze, i my jako zawodnicy będziemy czuć, czy stać nas na ten medal. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.

Bartosz Jurecki: Nowi gracze będą dla nas wzmocnieniem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×