Lidera Górnika Zabrze cieszyła zwłaszcza postawa śląskiego zespołu w destrukcji. - Możemy być zadowoleni z postawy w obronie. Tak dobrego meczu w defensywie jeszcze w tym sezonie nie zagraliśmy. Muszę chłopakom podziękować, bo obrona i bramkarze wygrali nam mecz - przyznaje Mariusz Jurasik, doświadczony gracz Trójkolorowych.
Zabrzanie na placu gry dominowali od początku do końca spotkania. - Nie wiem czy Chrobry miał słabszy dzień, czy wreszcie my zrealizowaliśmy założenia taktyczne, jakie nakreślaliśmy sobie przez cały tydzień obserwując ostatnie mecze rywala na wideo. Wiedzieliśmy, jakie Głogów ma najsilniejsze strony i wyeliminowaliśmy je - dodaje lider górniczej drużyny.
- Po analizie wiedzieliśmy, że cała gra Chrobrego opiera się na kołowym Gujskim i grającym na lewej stronie Prakapenie. Udało nam się to, bo ten drugi trafił dopiero w końcówce, gdzie było już po meczu. Wiedzieliśmy, że jak zneutralizujemy tych chłopaków, to będzie nam lżej, ale że pójdzie aż tak dobrze, to się nie spodziewaliśmy. Na pewno nie będziemy z tego powodu narzekać - uśmiecha się weteran śląskiej ekipy.
Pojedynek w Zabrzu zakończył się wysokim, jedenastobramkowym zwycięstwem gospodarzy. - Gdybyśmy nie odpuścili 3-4 ostatnich minut, to pewnie wygralibyśmy różnicą piętnastu i więcej bramek. Wiadomo jednak, że wysoko prowadząc gdzieś podświadomie się trochę odpuszcza, żeby kurczę się jakaś krzywda nie stała - wyjaśnia "Józek".
Do końca meczu z SPR Chrobrym Głogów nie dotrwał Dariusz Mogielnicki, który dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego został zniesiony z boiska. Wszystko wskazuje na to, że doświadczony kołowy zerwał więzadła krzyżowe.
[i]
- Mamy nadzieję, że to nic poważnego, ale kolano od razu zrobiło się sine, przez co obawiamy się najgorszego. Gdyby teraz "Mogiel" wypadł nam z gry to na jego pozycji zostałby tylko Kandora i młody Tymek Piątek. Na pewno ma on potencjał, ale musi jeszcze popracować[/i] - ocenia Jurasik.
Górnik do starcia z głogowską ekipą przystąpił w nieco przemeblowanym składzie. - W ataku graliśmy bez prawej połówki, bo Robert Orzechowski próbował nie robić błędów, rozgrywać piłkę i starał się bardzo, ale widać po nim, że jest bardzo zmęczony po kadrze. Po powrocie ze zgrupowania "Orzech" nie miał w ogóle odpoczynku i na pewno jest mu potrzebny. Ja też wypadłem słabo, bo w ataku nie stanąłem na wysokości zadania - uśmiecha się 37-latek.
Podopieczni Patria Liljestranda zyskali w tabeli PGNiG Superligi Mężczyzn jedną pozycję, ale zadowoleni nie są. - Dwa punkty stracone w meczu z Kwidzynem będą nam się śniły po nocach. Mam nadzieję, że na koniec sezonu zasadniczego mimo wszystko będziemy w tej "czwórce", bo to jest nasz cel, żeby potem w play offach mieć lepszy start - puentuje gracz drużyny z Wolności.