Marzy mi się wystąpić w jednym zespole z przyjaciółmi - rozmowa z Pawłem Albinem, zawodnikiem Stavanger Handball

- Granie w piłkę ręczną wychodzi mi najlepiej i sprawia najwięcej przyjemności - mówi, specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl, Paweł Albin, występujący na co dzień w norweskim Stavanger Handball.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Firlej: Zacznijmy od jakże szczęśliwych dla nas MŚ w Chorwacji jak oceniasz występ Biało – czerwonych?

Paweł Albin: Drugi raz z rzędu stanęliśmy na podium w tak ważnej imprezie, jaka niewątpliwie są Mistrzostwa Świata i jest to wielki sukces. Początek imprezy nie był dla nas szczęśliwy i nie napawał optymizmem, ale jak to się mówi – nie ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy.

Jakie nastroje panowały w Norwegii po rzucie Artura Siódmiaka?

- W gazetach i w telewizji można było zauważyć, ze Norwegowie nie mogą pogodzić się z przegraną. Byli bardzo blisko awansu do półfinału, a w ciągu kilkunastu sekund te marzenia rozwiały się i musieli zadowolić się meczem o dziewiąte miejsce. Miałem to szczęście, że oglądałem mecz z Norwegami i nigdy wcześniej nie przeżywałem meczu jak właśnie wtedy. Dwie minuty przed końcem, gdy przegrywaliśmy 2 bramkami koledzy z zespołu byli bardzo zadowoleni i gratulowali sobie awansu. Później wiadomo co się stało i ich radość minęła bardzo szybko. Nie mogli uwierzyć co się stało, byli załamani i w wielkim szoku.

Polacy jako reprezentacja odnoszą kolejny wielki sukces jednak piłka ręczna klubowa w naszym kraju nie osiąga dobrych wyników. Jak myślisz z czego to wynika?

- Spowodowane jest to poziomem gry w naszej lidze. Polskie kluby mają problemy z zatrzymaniem najlepszych zawodników, bo ciężko jest konkurować z klubami zagranicznymi, gdy ma się wielokrotnie niższy budżet. Gracze wyjeżdżają kuszeni lepszymi zarobkami, graniem na wyższym poziomie a tym samym możliwością podnoszenia swoich umiejętności. Poziom ligi obniża się i osiągamy takie a nie inne wyniki na klubowej arenie międzynarodowej. Jednak widać, że zaczyna się coś zmieniać, czego przykładem są Vive Kielce i Wisła Płock. Podpisują kontrakty z najlepszymi zawodnikami i trenerami, co z czasem zacznie procentować. Dobrze by było, gdyby więcej klubów mogło sobie pozwolić na takie transfery. Jednak jak wiadomo bez sponsorów jest to niemożliwe i to jest największy problem w naszej lidze.

Co należy zrobić, aby się to zmieniło?

Przede wszystkim trzeba wykorzystać sukces polskiej reprezentacji i zająć się promocją piłki ręcznej w Polsce, dopóki jest o niej głośno. Należy pokazywać piłkę ręczną w telewizji aby przyciągnąć sponsorów. Ostatnie MŚ pokazały, że jest ona bardzo ciekawą i emocjonującą dyscypliną sportową.Wielu młodych ludzi chciałoby zostać takim Siódmiakiem, Tkaczykiem czy Bieleckim ale nie ma gdzie trenować. Zaplecze i praca z grupami młodzieżowymi jest nie wystarczająca, a wiele szkół nawet nie ma piłek do piłki ręcznej. Nie mówiąc już, że brakuje hal i lekcje wychowania fizycznego są często przeprowadzane w ten sposób, że 2-3 klasy mają zajęcia w tym samym czasie na jednej sali. Uważam, że trzeba ściągnąć sponsorów, wybudować więcej hal i stworzyć zaplecze dla zdolnej młodzieży, której przecież nie brakuje.

Wydaje się, że powrót Bogdana Wenty do Polski może zmienić obraz klubowego szczypiorniaka? Czy myślisz, że magia polskiego szkoleniowca tutaj także zadziała?

Powrót Bogdana Wenty już przynosi efekty, ponieważ w miejscu gdzie pracuje zaczyna się tworzyć klub z prawdziwego zdarzenia. Przenosi on wzorce zachodnie do Polski i to może cieszyć . Ma oczywiście wsparcie z klubu, bez którego nie udałoby się tego osiągnąć a atmosfera jaka panuje w Kielcach, pomaga w tworzeniu profesjonalnego klubu. Trener Wenta jest gwarantem sukcesu jaki może osiągnąć Vive Kielce i to również pomaga w ściąganiu sponsorów i zawodników, którzy wiedzą, że mogą się wiele nauczyć przy boku tak dobrego szkoleniowca. Vive jest na dobrej drodze, żeby osiągnąć sukces na krajowej jak i międzynarodowej arenie. Czy tak się stanie zobaczymy w przyszłości, a ja trzymam kciuki, żeby tak się stało.

Występowałeś w wielu zagranicznych klubach. Czy dostrzegasz jakieś różnice między ligą polską, a tymi w których grałeś?

- Generalnie można zauważyć, że w ligach zagranicznych jest większa liczba grających obcokrajowców. W klubach tych powszechną zasadą jest podpisywanie kontraktów z zawodnikami z innych krajów, co u nas nadal pozostaje rzadkością. Nie bez znaczenia są możliwości klubów europejskich, mające lepszy sponsoring w odróżnieniu do polskich klubów. Różnica jest także w organizacji i planowaniu treningów. Zawodnicy informowani są z miesięcznym wyprzedzeniem o planie treningowym, meczowym i innych poza sportowych wydarzeniach w których mają obowiązek uczestniczyć. Ponadto relacje między działaczami, trenerami a zawodnikami są bezpośrednie i koleżeńskie. Zawodnicy zwracają się do trenera po imieniu, co nie oznacza wcale braku szacunku a jedynie wprowadza poczucie, że wszyscy w klubie są równi, oczywiście w relacjach, a nie w hierarchii.

W lecie, po zamieszaniu z Twoim transferem związałeś się z norweskim klubem Stavanger Håndball, jednak pech Cię nie opuszcza bo już na początku sezonu nabawiłeś się kontuzji kolana. Kiedy powrócisz na boisko?

- Rzeczywiście nie tak wyobrażałem sobie debiut w nowym klubie. W drugim meczu ligowym, a w pierwszym przed własną publicznością i to w 5 minucie, zerwałem wiązadło krzyżowe. Jestem 3,5 miesiąca po operacji i w trakcie rehabilitacji, która potrwa jeszcze około 3 miesięcy. Oznacza to, że w tym sezonie prawdopodobnie już nie zagram

Pomimo, że na razie nie grasz na pewno możesz sporo opowiedzieć o klubie i rozgrywkach. Jaka atmosfera panuje w zespole i jaki poziom prezentuje liga norweska?

- Liga norweska nie należy do najmocniejszych i można porównać ją do polskiej ekstraklasy. W Postenligaen gra 12 drużyn, walcząc o mistrzostwo Norwegii systemem mecz i rewanż. Po rundzie zasadniczej, kiedy znany jest już mistrz Norwegii, zaczyna się walka o udział w pucharze EHF, w którym bierze udział pierwsze osiem zespołów. Przez ostatnie dwa lata najlepszym norweskim zespołem jest Drammen, zajmujące obecnie 3 miejsce, tracąc do prowadzącego w tabeli Fyllingen 3 punkty. Piłka ręczna w Stavanger ma bardzo bogatą tradycję, a to za sprawą dwóch klubów piłki ręcznej, SIF i Viking, które reprezentowały Norwegię w rozgrywkach Ligi Mistrzów, jak i pucharowych. Z czasem połączyły się one i powstał jeden klub o dzisiejszej nazwie Stavanger Handball. Celem działaczy i sponsorów jest budowanie mocnego zespołu, mogącego w przyszłości nawiązać do dawnych sukcesów. Atmosfera w klubie jest nie najgorsza, biorąc pod uwagę miejsce w tabeli. Apetyty były i są większe, ale nie ma presji na wynik. Ważniejsze jest teraz nabieranie doświadczenia przez młodych zawodników i budowanie zespołu na przyszły sezon.

Obecnie Twój klub zajmuje dziewiąte miejsce w Postenligaen, Jaki macie cel postawiony na ten sezon?

- Przed sezonem postawiliśmy sobie za cel miejsca 1-6, ale czas zweryfikował plany. Mieliśmy trochę pecha, bo na początku sezonu wypadło ze składu dwóch doświadczonych zawodników i jesteśmy na 9 miejscu. Walczymy, żeby zakwalifikować się do pierwszej ósemki, aby wziąć udział w walce o puchar.

Jesteś już doświadczonym zawodnikiem i raczej bliżej Ci do zakończenia kariery niż jej początku. Czy już, gdzieś w myślach układasz sobie życie bez piłki ręcznej?

- Tak naprawdę to przygotowuję się do tego kilka lat. Z myślą o tym skończyłem studia i wyjechałem za granicę, żeby między innymi uczyć się języków. Obecnie staram się łączyć grę w piłkę ręczną z pracą na część etatu w koncernie naftowym i mam nadzieję, że doświadczenie to zaprocentuje w przyszłości. Mam kilka pomysłów na życie, ale co będę robił dokładnie, chciałbym dowiedzieć się jak najpóźniej, bo granie w piłkę ręczną wychodzi mi najlepiej i sprawia najwięcej przyjemności.

Czy nie chciałbyś pożegnać się z kibicami w Polsce i tutaj zakończyć swoją przygodę z handballem?

- Oczywiście, że chciałbym jeszcze zagrać w polskiej lidze i to najchętniej w Warszawie. To tu stawiałem pierwsze kroki i również tutaj chciałbym skończyć. Marzy mi się wystąpić w jednym zespole z przyjaciółmi, kolegami z którymi miałem szczęście grać przed wyjazdem za granicę.

Komentarze (0)