Kamil Syprzak: Cieszę się, że Final Four mnie nie przerosło

WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Kamil Syprzak, obrotowy FC Barcelony
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Kamil Syprzak, obrotowy FC Barcelony

Jedyny Polak występujący w tegorocznej edycji Final Four Ligi Mistrzów, Kamil Syprzak, wyjechał z Kolonii bez zwycięstwa. Jego drużna - FC Barcelona przegrała w meczu o 3. miejsce z Telekomem Veszprem 30:34.

- Po meczu może było widać, że trudno było nam się pozbierać po przegranym półfinale, ale ja mogę mówić tylko o sobie. Dla mnie ten sobotni mecz poszedł w niepamięć, czułem się dobrze, udało mi się pozbierać na spotkanie o 3. miejsce. Myślę zresztą, że to dotyczy całej drużyny. Niestety, to starcie nam nie wyszło. Przegraliśmy dużo pojedynków jeden na jednego i to zaważyło na wyniku - podsumował stracie z Węgrami Kamil Syprzak.

Zawodnik przyznał jednak, że myślał, iż będzie miał większe problemy z mentalnym podniesieniem się po przegranym półfinale. - Spodziewałem się, że będzie dużo gorzej z nastawieniem, a psychicznie i fizycznie było w miarę dobrze - powiedział kołowy i dodał: - To ogromne doświadczenie, które będzie procentowało na moją korzyść. Gra w Final Four to coś zupełnie innego i nowego. Ten turniej rządzi się swoimi prawami, w ciągu dwudziestu czterech godzin lub nawet mniej, trzeba rozegrać dwa mecze, więc ogromnie ważne jest przygotowanie fizyczne i mentalne. To niesamowicie wycieńcza, myślę, że każdy zawodnik po tym weekendzie może powiedzieć, że jest bardzo zmęczony.

Polak po raz pierwszy miał szansę zagrać w Kolonii. - Było super, ale cieszę się, że mnie to nie przerosło. Chciałem podejść do tego Final Four z chłodną głową i to się udało. To była dobra postawa przed takimi ważnymi i trudnymi meczami. Wszystko tu jest doskonale zorganizowane, dopięte do ostatniego szczegółu. Oby tak albo jeszcze lepiej wyglądały kolejne turnieje - powiedział zawodnik.

Pozytywne wrażenia na szczypiornistach Barcelony mogła jednak pozostawić tylko otoczka, bo dwie przegrane na pewno na długo zapadną im w pamięci - Będę te porażki bardzo długo przeżywał, bo mieliśmy ogromną szansę na osiągnięcie sukcesu. Byliśmy na równi z resztą rywali, nie było żadnego faworyta, po raz pierwszy nie awansowała żadna niemiecka drużyna, także ten turniej też wyglądał inaczej niż zazwyczaj - powiedział Syprzak.

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

FC Barcelona Lassa kolejny raz nie zrealizowała swojego głównego celu, czyli triumfu na europejskich parkietach. Na krajowym podwórku Duma Katalonii wciąż jest jednak niepokonana.

- Jest nad czym pracować. My z tego sezonu możemy być w miarę zadowoleni. Mamy bazę i podstawę, by stworzyć fajną ekipę, bo w naszej drużynie jest wielu młodych, jeszcze niedoświadczonych zawodników. Zbieramy doświadczenie, zgrywamy się i myślę, że w ciągu roku lub dwóch możemy stworzyć naprawdę super ekipę - twierdzi obrotowy.

Dla najlepszej hiszpańskiej drużyny to jednak wciąż nie koniec rozgrywek. - Jeszcze nie skończyliśmy sezonu, wracamy do domu i musimy rozegrać jeszcze trzy mecze, więc wciąż trzeba będzie walczyć. Szybko pozbieramy się po tych dwóch bolesnych porażkach. Każdy z nas jest profesjonalistą i będzie umiał się podnieść po tych spotkaniach w Kolonii. Wiemy, że przed nami jest kolejne trofeum do wygrania - powiedział zawodnik.

Przed Kamilem Syprzakiem wciąż jeszcze także zgrupowanie reprezentacji Polski i ostatnie mecze eliminacyjne do mistrzostw Europy. - Postaram się dolecieć do chłopaków 12 czerwca od razu do Serbii. Chłopaki po turnieju w Norwegii lecą do Belgradu i gdzieś tam będziemy się łapać - wyjaśnił zawodnik. Grania wciąż pozostało przed nim sporo. - Jestem młody, dam radę. Nie ma problemu - stwierdził gracz.

Źródło artykułu: