Myślami przy Lidze Mistrzów. Męczarnie Orlenu Wisły z Piotrkowianinem

Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: Tomasz Gębala w meczu z Piotrkowianinem
Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: Tomasz Gębala w meczu z Piotrkowianinem

Orlen Wisła Płock zafundowała sobie nerwówkę w meczu Superligi z Piotrkowianinem i w mękach wygrała 26:24. Trener Piotr Przybecki podkreśla: nie ma co dramatyzować, ale należy wyciągnąć wnioski i przygotować się do zawodów w Rhein-Neckar Lowen.

- Zrobiliśmy mistrzów świata z bramkarzy Piotrkowa, bo chyba było około 20 obron po ich stronie. Chłopaki rzeczywiście rozegrali bardzo dobry mecz - zaczął Przybecki.

Marcin Schodowski i Damian Procho długo powstrzymywali Nafciarzy, obaj skończyli mecz ze skutecznością powyżej 40 proc. Wisła z trudem rzucała bramki, szczególnie przed przerwą. Znaczną przewagę (21:17) wypracowała dopiero w drugiej połowie, po golach Dana-Emila Racotea. Piotrkowianin nie odpuścił, Roman Pożarek i Tomasz Mróz zmniejszyli straty do jednej bramki. Dopiero rzut karny Igora Źabicia dał płocczanom zwycięstwo po wymagającym boju.

- Nie jesteśmy zespołem na takim poziomie, że wystarczy wziąć piłkę pod pachę i rzucić prosto na bramkę z nadzieją, że ona sama wpadnie - przyznał szkoleniowiec Wisły.

Po chwili dodał ze spokojem: - Druga sprawa to dostosowanie obciążeń treningowych, bo my poprzez mecz z Piotrkowianinem przygotowujemy się do weekendowego spotkania (w Lidze Mistrzów - przyp. red.). Wiem, co ten zespół przeszedł, jakie skutki może mieć rywalizacja w Barcelonie, gdzie byliśmy blisko zwycięstwa i zasłużyliśmy na więcej. To też odbiło się na nas w sferze mentalnej. Nie ma co oczywiście dramatyzować, ale należy z meczu wyciągnąć wnioski i przygotować się do zawodów z Rhein-Neckar Loewen.

Płocczanie w niedzielę 25 lutego podejmą mistrzów Niemiec. By liczyć się w grze o awans do TOP 16 rozgrywek, muszą zdobyć punkty z Lwami.

Gracze Piotrkowianina natomiast zaskoczyli całe środowisko piłki ręcznej, przecież w 2018 roku wygrali tylko jeden mecz w Superlidze, kilka dni temu ponieśli klęskę w Elblągu i jechali do Płocka na ścięcie. - Na pewno nie jestem zadowolony z wyniku, ale z gry mojego zespołu już tak. Zwłaszcza po takim dołku, w którym byliśmy. Co do meczu, to na pewno wpływ na wynik miał momencie, w którym prowadziliśmy dwiema bramkami i nie wykorzystaliśmy dwóch kontr. Dodaliśmy Wiśle skrzydeł. Końcówkę musieliśmy już gonić, ale niestety nie udało się - komentował trener Dmytro Zinczuk.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: szalony taniec niemieckiego skoczka narciarskiego

Źródło artykułu: