Początek spotkania należał zdecydowanie do bramkarzy obu ekip. Cesar Almeida i Wadim Bogdanow bronili mnóstwo rzutów. Do tego dodać należy straty obu drużyn, to wynik 2:2 w 6. minucie nie powinien dziwić. Zdobywanie bramek przychodziło z dużym trudem. Ciut lepiej radzili sobie z tym goście i to oni w kolejnym minutach nieznacznie prowadzili. Po kwadransie były to trzy trafienia różnicy (9:6) i trener Daniel Waszkiewicz poprosił o czas.
Nie zmieniło to sytuacji na parkiecie. Puławianie wciąż tracili kilka bramek do rywala. Dobre zawody rozgrywali Bartosz Jurecki i Paweł Podsiadło, ale potrzeba było jeszcze większego wsparcia reszty zespołu. W końcu ta mobilizacja nastąpiła i w 23. minucie trafienie Mateusza Seroki z karnego było tym kontaktowym (12:13). Niestety brak szczęścia w ataku podczas kolejnych akcji, zniweczył ten wysiłek. Znów trzeba było gonić rywali.
Przy tak wyrównanym poziomie obu ekip było to jednak bardzo trudne zadanie. Granollers wystrzegało się błędów jak mogło, a samo skwapliwie wykorzystywało każdą nadarzającą się okazję do kontry. Nie miało znaczenia, w pierwsze czy drugie tempo. Kilkadziesiąt sekund przed przerwą przewaga graczy Antonio Ramy wzrosła do czterech bramek. Już po syrenie kończącej połowę czerwoną kartkę, za rzut w twarz z bezpośredniego wolnego, otrzymał Jorge da Silva. Poszkodowanym, na szczęście niegroźnie, był Paweł Grzelak.
Po przerwie Azoty z animuszem ruszyły do odrabiania strat. Udało się o połowę zmniejszyć przewagę Hiszpanów. Kolejna seria złych podań puławian zniweczyła zupełnie ten wysiłek. W 36. minucie zrobiło się 16:21. Kolejny zryw, wraz z udanym wejściem na parkiet Witalija Titowa, pozwoliły ponownie zbliżyć się na dwie bramki. By dopaść przeciwnika czegoś znowu brakowało. Dwie z rzędu kary dla gospodarzy też nie ułatwiały zadania.
ZOBACZ WIDEO Największa różnica między Stochem a innymi? Hannawald: W kluczowych momentach decyduje głowa
Motywacja i chęć wygranej wciąż były. Mocna obrona, którą uruchomili gracze z Lubelszczyzny, plus kolejne parady Bogdanowa, dały w 44. minucie bramkę kontaktową (24:25). I znów pomyłki sprawiły, że strata wzrosła. W ataku Granollers przyczynił się do tego głównie rozgrywający Marc Canellas. Wraz z Almeidą w bramce pilnowali wypracowanej przewagi do końcowej syreny.
KS Azoty Puławy - Fraikin BM Granollers 30:37 (13:17)
Azoty: Bogdanow, Wiejak - Podsiadło 6, Seroka 6, Prce 5, Skrabania 4, Titow 4, Jurecki 3, Panić 2, Kuchczyński, Gumiński, Grzelak, Ostrouszko, Kowalczyk.
Karne: 1/1.
Kary: 4 min. (Skrabania i Ostrouszko - po 2 min.).
Granollers: Guardia, Almeida - Canellas 7, Figueras 7, Cabanas 5, Marquez 5, Bernatonis 3, Porras 2, Lopez 2, Rakocija 2, Resina 2, Garcia 1, Valera 1, Gassama, da Silva, Ferrer.
Karne: 4/5.
Kary: 4 min. (Garcia i Ferrer - po 2 min.).
Czerwona kartka: Jorge da Silva (30. minuta - za rzut piłką w twarz).
Sędziowie: Jan Erik Leandersson oraz Mikael Lindroos (Finlandia).
Widzów: 1750.