Liga Mistrzów: Łomża VIVE Kielce zaczęła od porażki. SG Flensburg-Handewitt na inaugurację rozgrywek

PAP/EPA / MARTIN ZIEMER / Na zdjęciu: Daniel Dujshebaev (z piłką) i Goeran Soegard Johannessen
PAP/EPA / MARTIN ZIEMER / Na zdjęciu: Daniel Dujshebaev (z piłką) i Goeran Soegard Johannessen

Mistrzowie Polski przegrali na inaugurację Ligi Mistrzów. Szczypiorniści Łomży VIVE Kielce ulegli na wyjeździe SG Flensburgowi-Handewitt 30:31.

Liga Mistrzów wystartowała w terminie, zawodnicy wrócili na parkiety, a kibice mogli odetchnąć z ulgą - pół roku bez najlepszych rozgrywek piłki ręcznej w Europie dobiegło końca. W niektórych przypadkach bez kibiców na trybunach, w reżimie sanitarnym i z ogromnym niepokojem, co przyniesie przyszłość, ale wreszcie możemy cieszyć się handballu na najwyższym poziomie. Nie wiadomo jak długo uda się utrzymywać pozory normalności, więc każdy rozegrany pojedynek jest niemal na wagę złota.

Mistrzowie Polski zmagania rozpoczęli we Flensburgu. Nie taki otwarcie sezonu sobie chyba jednak wymarzyli.

Chociaż skład personalny Wikingów uległ zmianie, nie uległy zmianie ich największe atuty. Już w pierwszej połowie gospodarze pokazali, że wciąż ich ogromną siłą jest szybki atak, akcje w drugie tempo, błyskawiczne wznowienia ze środka, kontrataki i piekielnie mocne rzuty z drugiej linii. Kielczanie jednak też mieli swoje asy w rękawie - doskonale mecz rozpoczął Władisław Kulesz, skutecznie trafiał ze skrzydła Angel Fernandez Perez, ale największą gwiazdą żółto-biało-niebieskich był kapitan zespołu - Andreas Wolff.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Robert Lewandowski z nowym celem na kolejny sezon. "Ma coś do udowodnienia"

Niemiec w kluczowych momentach zachowywał stalowe nerwy, bronił piłki, które wydawały się nie do wyjęcia i wprowadzał ogromny spokój w szeregi swojej drużyny. Spotkanie od pierwszych minut było niezwykle wyrównane, ale przed dłuższy okres to kielczanie mieli minimalną przewagę. Tałant Dujszebajew zastosował manewr, który stał się znakiem rozpoznawczym Łomży VIVE Kielce w krajowych rozgrywkach, czyli po kwadransie gry wymienił niemal cały skład na boisku.

Druga siódemka poradziła sobie nieco słabiej niż pierwsza, niektórzy wyglądali na nieco stremowanych i w grę mistrzów Polski wkradło się trochę nerwowości. Na szczęście na straży stał Wolff i nie przełożyło się to na wynik.

Druga połowa zaczęła się od dwóch piekielnie mocnych rzutów Magnusa Abelvika Roeda, który przez całe spotkanie bombardował bramkę żółto-biało-niebieskich. Kielczanie nie dali się jednak zdominować, błyskawicznie doprowadzili do remisu, a po chwili sami odskoczyli na dwa trafienia. Doskonale wyglądała przede wszystkim współpraca rozgrywających z Artsiomem Karalekiem, na którego obrona Flensburga nie była w stanie znaleźć żadnej recepty.

Emocji jednak nie brakowało, bo wynik cały czas oscylował wokół remisu. Co prawda kielczanie w 48. minucie prowadzili już 26:23, ale nie udało im się utrzymać tej przewagi. Na pięć minut przed końcową syreną Hampus Wanne doprowadził do wyrównania po 27 i znowu w szeregach kieleckiej siódemki zrobiło się nerwowo. Mistrzowie Polski nie mogli przebić się przez obronę gospodarzy, mieli ogromne problemy z wypracowaniem skutecznej akcji i stąd wzięły się przestoje w ich grze.

W ostatnich minutach kielczanom zabrakło jednak koncentracji i musieli pogodzić się z przegraną 30:31.

Liga Mistrzów, 1. kolejka:

SG Flensburg-Handewitt - Łomża VIVE Kielce 31:30 (14:14)

SG Flensburg-Handewitt: Burić, Bergerud - Jenden, Svan 2, Wanne 5, Joendeal, Steinhauser, Larsen 4, Johannessen 4, Gotfridsson 5, Holpert, Semper 2, Moeller 4, Rod 6,

Łomża Vive Kielce: Wolff - Karalek 7, Kulesz 6, Fernandez 5, Karacić 3, A. Dujszebajew 2, D. Dujszebajew 2, Gudjonsson 2, Tournat 1, Vujović 1, Moryto 1, Sićko, Olejniczak

Czytaj też:
Liga Mistrzów. Oficjalnie: mecz kolejki przełożony
Montpellier straci kluczowego gracza? Melvyn Richardson odchodzi z klubu

Źródło artykułu: