Kontuzja Macieja Tokaja była jednym z najbardziej pamiętnych momentów tego sezonu w Superlidze. Dramatyzmu dodało jeszcze... słynne ujęcie, na którym obrotowy Orlen Wisły Płock Jeremy Toto na własnych rękach znosi cierpiącego rywala z boiska. Całe zdarzenie wyglądało bardzo groźnie.
Środkowy Miedziowych upadł na parkiet po przypadkowym starciu z Przemysławem Krajewskim i zasygnalizował poważny uraz uda. - Zerwałem mięsień dwugłowy uda. Od czterech tygodni mieszkam w Łodzi, gdzie rehabilituję się około 8 godzin dziennie. Na szczęście obyło się bez operacji, postępy są naprawdę bardzo szybkie. Upadłem też pechowo na wyprostowaną rękę, ale tutaj skończyło się bardziej na strachu. Naderwałem triceps, jednak wszystko jest już w porządku - mówi nam Tokaj.
Wydawało się, że lider Zagłębia może zapomnieć o powrocie do gry przez najbliższe miesiące. Rokowania okazały się jednak bardziej pomyślne, możliwe, że Tokaj dołączy do kolegów już na początku rundy wiosennej.
- Jestem w stałym kontakcie z lekarzem, każdy przypadek należy potraktować indywidualnie. Głęboko wierzę, że na drugą rundę będę gotowy, ale żeby tak było, to muszę być w 100 proc. gotowy zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym - zapewnia.
Tokaj to kluczowy gracz lubińskiej siódemki, w pięciu meczach tego sezonu rzucił 17 goli i miał 36 asyst. Wychowanek płockiej Wisły odżył w Zagłębiu po dwóch latach na ławce w Górniku Zabrze. W barwach Miedziowych zaczął tak naprawdę grać od sezonu 2019/20, wcześniejsze rozgrywki spędził na rehabilitacji kolana po zerwaniu więzadeł krzyżowych podczas turnieju Szczypiorno Cup.
ZOBACZ:
Sensacyjne półfinalistki ME 2020!
Mały maraton Perły Lublin
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków