Polki po pierwszym domowym spotkaniu w ramach kwalifikacji do mistrzostw Europy zebrały bardzo pozytywne recenzje (więcej o tym meczu tutaj). Właściwie zrobiły to, co do nich należało. Rozbiły Litwinki aż 36:22. Meczem prawdy miały być dopiero zawody ze szwajcarskim zespołem. Znacznie silniejszym, o czym przekonały się 3 dni temu faworytki tej grupy, Rosjanki (26:22).
Biało-Czerwone zaczęły znacznie słabiej niż w Opolu. Zdecydowanie trudniej było im wyjść na dogodną pozycję rzutową. Szczęśliwie, że i gospodynie popełniały proste błędy. Niemniej Arne Senstad czuł przysłowiowe pismo nosem. Już w 9. minucie zaprosił drużynę na pierwszą poważną rozmowę (4:3). Reakcja zespołu okazała się znakomita. Norweski szkoleniowiec miał rozpracowane Szwajcarki. Wiedział, że wolniej wracają do defensywy po bramce. I w tym poszukaliśmy swoich szans.
Bardzo kosztowne było ryzyko podejmowane przez Polki. Tu niedokładne podanie do koła, tam błąd kroków. A jeśli dorzuci się do tego zmarnowane dwie sytuacje stuprocentowe i to w jednej akcji, ciśnienie rosło w ekspresowym tempie. Z jednej strony trochę pretensji można było mieć do Karoliny Kochaniak-Sali. Z drugiej jej dynamizm i odwaga zrobiły różnicę. Trafienie z 27. minuty rozgrywającej to taka wisienka na torcie.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Zaliczyliśmy znakomite wejście w drugą część meczu. Mając jedną zawodniczkę więcej wygraliśmy ten fragment aż 3:0. Wynik natychmiast zmienił się na 13:18. W pierwszym meczu mogliśmy narzekać na postawę w bramce Weroniki Gawlik. Tym razem od razu po wejściu na parkiet okazała się prawdziwą zmorą dla Helwetek. Wydawało się, że kluczem będzie utrzymanie skuteczności rzutowej. A to zaczynało u Polek szwankować.
Gospodynie nie potrafiły wykorzystać pewnych słabości gości. Skuteczność spadła już poniżej 50 procent. Ich trener podjął jednak ryzyko. Postanowił zagrać na dwie obrotowe, co oznaczało przewagę liczebną w ataku. Nie opłaciło się. W 47. minucie po szybkiej kontrze Kinga Achruk trafiła na 16:25. Takiej przewagi Biało-Czerwone nie miały prawa zmarnować. Nie zmarnowały. Wróciły na 1. miejsce w swojej grupie.
Ten wynik jest bardzo ważny z uwagi na fakt, że z każdej z grup awans uzyskają po 2 najlepsze ekipy. Polki zyskały względny spokój przed przyszłorocznym marcowym dwumeczem z Rosjankami. Nawet 2 przegrane ze Sborną mogą być bez znaczenia.
El. ME 2022, gr. 1, 2. kolejka:
Szwajcaria - Polska 22:31 (13:15)
Szwajcaria - Schupbach, Brutsch - Wick 1, Kundig 5 (2/3), Frey, Schmid 3, Emmenegger 2, Hodel 6 (2/2), Hess 1, Goldmann, Kahr 2, Riner, Altherr, Eugster, Heinzer 2, Bachtiger.
Karne: 4/5.
Kary: 8 min. (Wick, Hess, Kahr, Riner - 2 min.).
Polska: Gawlik 1, Płaczek - Płomińska 1, Kobylińska 6, Balsam 4 (1/1), Gęga 1 (1/1), Górna 2, Rosiak 1, Ważna 2, Dorsz 3, Nosek 2, Niewiadomska 1 (1/2), Kochaniak-Sala 1, Achruk 4, Roszak 1, Nocuń 1.
Karne: 3/4.
Kary: 10 min. (Achruk - 4 min., Płomińska, Kochaniak-Sala, Roszak - 2 min.).
Sędziowie: Davor Loncar, Zoran Loncar (obaj z Chorwacji).
Widzów: 820.
Czytaj także:
--> Łomża Vive nie przestaje zaskakiwać
--> Rośnie kolejna potęga na północy Europy