MotoGP: kontrowersyjny wpis Jorge Lorenzo na temat śmierci Kobego Bryanta. Apeluje, by nie używać helikopterów

Świat opłakuje Kobego Bryanta, który zginął w katastrofie helikoptera. Legendę koszykówki pożegnał Jorge Lorenzo. Były mistrz świata MotoGP zaapelował przy tym, by unikać śmigłowców ze względu na ryzyko wypadku. Wywołało to poruszenie wśród fanów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Jorge Lorenzo Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jorge Lorenzo
W niedzielny wieczór media obiegła informacja o tragicznej śmierci Kobego Bryanta. Legenda NBA zginęła w katastrofie helikoptera w Calabasas, w hrabstwie Los Angeles w Kalifornii. Na jego pokładzie znajdowało się dziewięć osób. Żadnej z nich nie udało się uratować (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Tragiczna śmierć Bryanta wywołała reakcję wielu sportowców z całego świata, bo Amerykanin był powszechnie szanowany, a podczas wielu lat swojej kariery miał okazję poznać przedstawicieli innych dyscyplin. "Nie mogę w to uwierzyć" - napisał Jorge Lorenzo, były mistrz świata MotoGP na Twitterze.

Czytaj także: W katastrofie zginęła też córka Kobego Bryanta 

Wpis Hiszpana wywołał jednak spore poruszenie wśród kibiców, bo Lorenzo zaapelował do wszystkich, by zrezygnowali z podróżowania helikopterami. "To kolejny przykład tego, jak kruche jest życie. Cieszmy się nim, póki możemy. I unikajmy śmigłowców, dopóki nie staną się bezpieczniejsze. Kobe oraz pozostałe ofiary, spoczywajcie w pokoju" - dodał Lorenzo.

ZOBACZ WIDEO Michał Pol wspomina spotkania z Kobem Bryantem. "Szanował Polaków, uwielbiał AC Milan"

Kibice zaczęli natychmiastowo komentować wpis Lorenzo, zwracając uwagę na to, że podróżowanie helikopterem jest tak samo niebezpieczne jak w przypadku odbywania lotów samolotem czy też korzystania z samochodu. "Ja nie korzystam ze śmigłowców" - podkreślił były motocyklowy mistrz świata.

Jak zdradził Lorenzo, jest negatywnie nastawiony do helikopterów, bo sam przed laty w katastrofie stracił bliskie osoby. "Dla mnie śmigłowce nie są bezpieczne. Straciłem ośmiu przyjaciół w katastrofie. Rozumiem, że ktoś może potraktować ten wpis jako obraźliwy, ale nie obchodzi mnie to" - dodał 32-latek.

Czytaj także: Media w szoku po śmierci Kobego Bryanta 

"Niestety, nikt nie zwróci życia Kobemu i pozostałym ofiarom tej katastrofy. Jeśli jednak mój tweet zmusi kogoś do refleksji i uratuje kogoś, będę zadowolony" - podsumował Lorenzo.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×