Samochód Carlosa Sainza dachował na 327. kilometrze w pobliżu Biszy w trakcie niedzielnej części drugiego etapu Rajdu Dakar. Hiszpan otrzymał wsparcie od kolegi z zespołu i był w stanie dojechać na biwak mocno uszkodzonym Fordem. W poniedziałek wrócił nawet do rywalizacji, choć było jasne, że poniósł na tyle duże straty czasowe, że będzie musiał zapomnieć o piątej wygranej w karierze.
Przed rozpoczęciem trzeciego etapu FIA przeprowadziła kontrolę rajdówki Sainza, aby ustalić, czy 62-latek może kontynuować udział w rajdzie. Po inspekcji technicznej okazało się, że mocno uszkodzona jest klatka bezpieczeństwa w terenowym Fordzie.
Liczne odkształcenia w konstrukcji klatki bezpieczeństwa nie dawały gwarancji, że spełni ona swoją rolę w razie następnego wypadku Sainza. Zgodnie z przepisami, nie można też dokonywać żadnych napraw tego elementu, gdyż mogłoby to doprowadzić do naruszenia jego struktury. Dlatego też Sainz ostatecznie wycofał się z Rajdu Dakar 2025.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobiło się gorąco. Pokazała się w bikini na rajskiej plaży
Dla hiszpańskiego kierowcy oznacza to ogromny cios. Przed rokiem Sainz wygrał Dakar za kierownicą hybrydowego Audi, po czym Niemcy wycofali się z najtrudniejszego rajdu terenowego na świecie. Kierowca z Madrytu musiał szukać nowego pracodawcy i ostatecznie postanowił nawiązać współpracę z Fordem, który przygotował nową wersję modelu Raptor na tę okazję.
Ford nie może być zadowolony z wydarzeń w tegorocznym Dakarze, bo w poniedziałek z rywalizacji o zwycięstwo odpadł inny z kierowców amerykańskiego giganta - Nani Roma. W samochodzie Hiszpana wystąpiły problemy z silnikiem.
W obecnej sytuacji Amerykanie z Forda muszą trzymać kciuki za Mattiasa Ekstroema. Szwed po drugim etapie Dakaru zajmuje piąte miejsce i traci 13 minut do Henka Lategana z Toyoty, który jest liderem klasyfikacji samochodów.