Jeszcze na pierwszych kilometrach Jakub Przygoński należał do najszybszych kierowców na pierwszym etapie Rajdu Dakar. Kierowca Orlen Team na kolejnych punktach pomiaru miał trzeci czas. Aż nadszedł feralny, 146 kilometr trasy. Wtedy w jego MINI doszło do poważnej awarii skrzyni biegów.
- Nie byliśmy w stanie usunąć sami awarii dlatego konieczna była ciężarówka serwisowa, na którą czekaliśmy kilka godzin. W tym czasie udało nam się wyjąć uszkodzoną skrzynię, a gdy ciężarówka dotarła, wymienić na nową - powiedział Jakub Przygoński.
Czytaj także: Sonik wiceliderem Rajdu Dakar
Załoga Orlen Team nie wycofała się rajdu, tylko po przyjeździe ciężarówki serwisowej i wymienieniu zepsutego elementu, ruszyła dalej w trasę. Nie miała jednak łatwego zadania, bo na pustyni w Arabii Saudyjskiej zapadały już ciemności.
- Wszystkimi siłami odrabialiśmy straty, ale jechaliśmy już w ciemności, co zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu na pustyni, więc było naprawdę ciężko - przekazał kierowca Orlen Team.
Ostatecznie Jakub Przygoński i Timo Gottschalk dojechali do mety pierwszego etapu Rajdu Dakar na 76. pozycji. Stawia ich to w trudnej sytuacji przed dalszą częścią imprezy. Tegoroczny Dakar potrwa do 17 stycznia.
Czytaj także: Dobra postawa motocyklistów Orlen Teamu
Dość niespodziewanie liderem w klasyfikacji samochodów po pierwszym dniu został Vaidotas Zala z Litwy.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce