[tag=11266]
Rafał Sonik[/tag], choć nie wywalczył kolejnego w karierze Pucharu Świata, to ukończył swój 50. pucharowy rajd, przypieczętowując to osiągnięcie setnym zwycięstwem etapowym i 14 medalem FIM w karierze. - Ten medal dedykuję synkowi Gniewkowi, którego szczęśliwa rękawiczka jechała ze mną cały czas w tylnej kieszeni kurtki - powiedział Sonik na mecie.
Tegoroczny start w Abu Zabi miał ogromną dramaturgię i kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Od momentu awarii na pierwszym etapie, rajd dla Rafała Sonika niemal z każdym dniem układał się coraz lepiej.
Seria zaczęła się od zwycięskiego, drugiego oesu, na którym quadowiec nie ustrzegł się kłopotów technicznych, jednak poradził sobie z nimi koncertowo. - Kiedy wyjechałem na odcinek specjalny okazało się, że mój GPS nie podaje niezbędnych informacji dotyczących waypointów oraz stref ograniczonej prędkości. Musiałem skupić się na roadbooku i nawigować bardzo precyzyjnie. Mimo to do końca nie byłem pewny, czy przejechałem ten oes czysto - relacjonował Rafał Sonik.
ZOBACZ WIDEO Szef polskiego żużla krytykuje regulamin SON. Trener kadry ma wątpliwości
Krakowianin, jak się okazało, pokonał etap bezbłędnie. Co więcej utrzymał mocne tempo, co spotkało się ze sporym uznaniem w gronie rajdowych wyg - kierowców którzy wiedzą w jak trudnej sytuacji znalazł się "SuperSonik". GPS udało się ostatecznie uruchomić krótko po tankowaniu, na którym jednak Polaka i innych zawodników czekała niemiła niespodzianka.
- Na trasie mocno doskwierał nam upał, a kiedy dojechałem do tankowania okazało się, że nie ma już dla nas wody pitnej… Były pełne lodu coolery, ale ani jednej butelki żeby uzupełnić camelbak, czy wypić parę łyków. Dopiero po 20 minutach organizator dowiózł kilka butelek dla mnie i innych zawodników. Wypiłem też guaranę, zjadłem żelki i… złapałem mocniejszy rytm. Całą tę część byłem zupełnie sam na pustyni, nie miałem więc punktu odniesienia. Cisnąłem ile umiałem. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że wygrałem etap i momentami jechałem tempem czołówki motocyklistów - dodał Polak.
W kolejnym dniu krakowianin ścigał się twardo z Manuelem Andujarem, ale tym razem musiał uznać jego wyższość. Przełamanie przyszło jednak na czwartym etapie, kiedy dwaj zwycięzcy Rajdu Dakar walczyli na wydmach bok w bok do momentu, gdy Argentyńczykowi zepsuł się silnik.
- To świetny zawodnik, ale miał w środę pecha. Jadąc za nim usłyszałem w jego silniku dziwny odgłos, po czym quad zatrzymał się, a spod osłony zaczął kapać olej. Zostałem z nim kilka minut, ale było wiadomo, że tego etapu już nie ukończy. Był zrezygnowany. Uczciwie go pocieszałem, że jeśli wróci na holu i wystartuje do ostatniego etapu, to będzie sklasyfikowany. Co więcej, zdobędzie Puchar Świata. To oczywiście mój przeciwnik, ale zasłużył na dobry wynik - stwierdził Sonik.
W czwartek 11 listopada miało zapaść rozstrzygnięcie. Manuel Andujar pojawił się na starcie, ukończył ostatni etap i zdobył swój pierwszy w karierze Puchar Świata. Rafał Sonik z kolei ponownie okazał się najszybszy i tym samym zapisał na swoim koncie setne zwycięstwo etapowe w karierze.
- Ukończyłem 50. rajd Pucharu Świata w karierze, wygrywając swój setny oes. Liczył 218 km i niemal całą trasę jechałem przez pustynię zupełnie sam… ale nie do końca. Przez cały rajd jechała ze mną rękawiczka mojego synka, która wiozłem w tylnej kieszeni kurtki. Była moim szczęśliwym amuletem, który dawał mi pewność, że mimo perypetii dotrę do mety. Nawet w czwartek, 80 km przed metą oesu, a 200 km przed metą na biwaku zobaczyłem wyciek oleju. Nie mogłem nic zrobić. Tylko mieć nadzieję, że quad wytrzyma. I wytrzymał! To właśnie Gniewkowi dedykuje wywalczony w tym sezonie 14. medal Pucharu Świata FIM - podkreślił szczęśliwy Rafał Sonik.
Klasyfikacja końcowa Pucharu Świata:
1. Manuel Andujar (ARG) 104
punkty
2. Rafał Sonik (POL) 100
3. Aleksander Maksimow 74
Czytaj także:
Formuła 1 ma gigantyczny problem. Co z GP Sao Paulo?
Lewis Hamilton straci tytuł? "Będziemy mieli kłopoty"