Polski siatkarz przeżył trzęsienie ziemi w Turcji. "Tego się nie da odzobaczyć"

PAP/EPA / ERDEM SAHIN / Na zdjęciu: Hatay po trzęsieniu ziemi
PAP/EPA / ERDEM SAHIN / Na zdjęciu: Hatay po trzęsieniu ziemi

Krystian Walczak to jeden z dwóch polskich siatkarzy, których osobiście dotknęło trzęsienie ziemi w Turcji. Nie ukrywa, że jest wstrząśnięty tym, czego doświadczył i co zobaczył.

W tym artykule dowiesz się o:

- Miałem okazję jeszcze w ciągu dnia przejść się ulicami miasta, bo chciałem dostać się do miejsca, w którym można podładować telefon, czy zjeść ciepły posiłek, bo były takie miejsca. Z dnia na dzień sytuacja wyglądała tak, że ci, którzy nie mieli możliwości wyjechać z miasta, tworzyli "slumsy przetrwania", tak to można nazwać. Ludzie siedzieli na ulicy, otuleni kołdrami i kocami przy ogniskach i czekali na zbawienie - opowiedział w rozmowie ze stacją Polsat Sport Krystian Walczak, jeden z dwóch Polskich siatkarzy, którzy przed startem obecnego sezonu podpisali kontrakty w Turcji.

Siatkarz Hatay Buyuksehir Belediyespor, na kilka dni po kataklizmie, utknął w Turcji. O pomoc dla rodaka apelował m.in. Bartosz Bućko, który wraz z rodziną zdołał ewakuować się do bezpiecznej Ankary kilkanaście godzin po katastrofie. Ostatecznie Krystian Walczak również bezpiecznie opuścił strefę zagrożenia po kilku dniach. Warunki, w jakich do tego czasu musiał funkcjonować, były jednak koszmarne.

- Nie był to dla mnie łatwy czas. Wysiadłem z busa, którym wracaliśmy z wygranego meczu i to, co ujrzały moje oczy, tego nigdy się nigdy nie odwidzi. Pozawalane budynki, krzyczący ludzie, wołający o pomoc. Jedyne co chcieliśmy zrobić, to dostać się do naszego ośrodka sportowego, gdzie znajdowały się wszystkie nasze rzeczy. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie mamy gdzie spędzić zbliżających się dni. Musieliśmy przetrwać w recepcji przed budynkiem. Wszystkie noce przespaliśmy na siedząco - przyznał polski siatkarz.

ZOBACZ WIDEO: Był w szoku. Trener Realu spełnił abstrakcyjną prośbę kibica

Niebawem, dzięki pomocy Przedstawicieli PZPS oraz osobom prywatnym, zawodnik powinien powrócić do kraju. Jak przyznaje, o przyszłości sportowej aktualnie nie myśli.

- Chcę podziękować Dariuszowi Stanickiemu, który zorganizował dla mnie transport do Ankary. Czapki z głów dla niego. Dziękuję też za pomoc Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej. W niedzielę będę już w Polsce. Była opcja, żeby przylecieć nawet wcześniej, ale po czterech dniach bez spania i jedzenia potrzebowałem trochę czasu, by zregenerować swój organizm. O przyszłości na razie staram się nie myśleć. Nie wiem, jak sytuacja się  rozwiąże - przyznał były gracz m.in. Norwida Częstochowa, BAS Białystok i Grupy Azoty ZAKSA Strzelce Opolskie.

Czytaj także:
Największa tragedia w historii siatkówki. Zginęła cała szkolna drużyna
Polski siatkarz był w zniszczonym tureckim mieście. "Budynki połamały się jak domki z kart"

Komentarze (0)