Pierwszy taki przypadek w historii. Chińczycy przyjechali uczyć się od Polaków

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jingyin Zhang
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jingyin Zhang

Chińczycy chcą czerpać jak najwięcej od Polaków, by wznieść siatkówkę na wyższy poziom w swoim kraju. Jednym z etapów jest przysłanie do Plusligi - za darmo - chińskiego siatkarza, Jingyin Zhanga.

O tym transferze w ostatnich tygodniach w środowisku siatkarskim było głośno. Chiński gracz, pierwszy w historii, Jingyin Zhang trafił niedawno do zespołu z Gdańska. 23-latek zadebiutował w meczu przeciwko Zawierciu przy ponad pięciu tysiącach kibiców na trybunach. Prawdziwe show zrobił w meczu z BBTS-em Bielsko-Biała. Zmienił w pierwszym secie Jana Martineza Franchi i zdobył w sumie 24 punkty, atakując z 76-procentową skutecznością. Zdobył aż sześć asów i dwa razy zablokował rywali.

Mateusz Wasiewski, WP Sportowe Fakty: Jak doszło do tego transferu? Nie wiedzieliśmy, że aż tam poszukujecie graczy.

Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk: Nie szukaliśmy. Odezwał się do mnie były szef polskiej siatkówki, Mirosław Przedpełski i zdradził, że ruszamy z polsko - chińską współpracą siatkarską. I tak Zhang, topowy zawodnik kadry Chin, którego wyznaczyli do właśnie pilotażowego wyjazdu, trafił do nas.

A dlaczego nie gdzie indziej? 

Chciał tu. Może dlatego, że miał okazję grać już tutaj w trakcie Ligi Narodów albo że Trefl to młody zespół, z pewnością patrzono także na wskaźniki marketingowe oraz lipcowy turniej finałowy Ligi Narodów, który odbędzie się właśnie w ERGO ARENIE. Nic nas jego pobyt nie kosztuje. Chcemy, żeby wywiózł stąd jak najlepsze wspomnienia i jak najwięcej się nauczył. Przyjechało z nim dwóch trenerów. Cały czas obserwują treningi, zadają pytania.

Ciekawe, że Chiny wybrały właśnie nas?

Oni doszli do wniosku, że jak się szkolić, to od najlepszych. A my nie mamy się czego wstydzić. Rozgrywki ligowe są na światowym poziomie, szkolenie także. Cieszymy się, że możemy sprzedawać na inny rynek to, na co przez lata pracowaliśmy. Oni chcą sprawić, żeby siatkówka była u nich jedną z czterech najbardziej popularnych dyscyplin. 

Jak Zhang odnalazł się w polskiej rzeczywistości?

Dobrze, że jest z nim dwóch jego trenerów. Oni razem mieszkają w apartamencie. Na początku widać było tremę, ale wiedziałem, że nasz nowy zawodnik szybko zostanie "wchłonięty" przez grupę. Wszystko przebiega świetnie. Wszyscy są zadowoleni. Zhang musi jednak przystosować się do cięższych treningów. Ale oczywiście ma duży talent i potencjał.

Jak to chińskie uczenie wygląda w praktyce?

Nasz trener tłumaczy po angielsku szkoleniowcowi z Chin, założenia ćwiczeń. Cała trójka jeszcze się wdraża, bo choć siatkówka jest raczej podobna w każdym przypadku, to są jednak detale, którym nas różnią.

Zhang Jinyin miał okazję zadebiutować w Pluslidze i zdobyć premierowy punkt. Czy jest plan, aby wprowadzać go długofalowo do wyjściowej szóstki?

Myślę, że potrzeba jeszcze czasu. Dla Zhanga już to pierwsze wejście było ogromnym przeżyciem. Wyszedł na parkiet w meczu z Zawierciem. Na trybunach było pięć tysięcy ludzi. Gra przed taką publicznością to dla niego zupełna nowość. Musi się zmierzyć z tym, że ludzie będą zaciekawieni jego postacią.

Ta współpraca na razie obejmuje tylko ten sezon?

Tak, Chińczycy już mają wykupione bilety powrotne na 14 maja. Co dalej - zobaczymy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni

Czytaj też: 
Trener Polaków zabrał głos ws. bojkotu igrzysk. "Byłbym ogromnie rozczarowany"
Gwiazda pomagała chorym dzieciom. Niezwykły gest polskiego siatkarza

Komentarze (0)