"Brazylijczyk z Nowego Sącza" chce ograć Canarinhos. To on poprowadzi Polaków do półfinału Ligi Narodów?

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz

Nazywali go Brazylijczykiem z południa Polski, a jego idolem był legendarny Ricardo. - Miał coś z magika, wirtuoza - mówi Marcin Janusz. Mocno docenia także obecnego kapitana Canarinhos. Ćwierćfinał Ligi Narodów Polska - Brazylia już o 20:00.

W XXI wieku nikt nie zbudował takiej dominacji w siatkówce jak Brazylia. W latach 2002-2007 Canarinhos wygrywali niemal wszystkie najważniejsze imprezy. A do tego w jakim stylu. Rozgrywający Ricardo dbał o to, by nie tylko gra była najbardziej skuteczna, ale także mocno widowiskowa. Dla dzieci urodzonych w latach 90. gra Brazylijczyków miała w sobie coś z magii. I do dzisiaj pozostaje dla wielu niedoścignionym wzorem.

Brazylijczyk z Nowego Sącza

Jednym z chłopaków, którzy wychowali się na brazylijskiej dominacji, był rozgrywający reprezentacji Polski Marcin Janusz. I on także opowiada z zachwytem o grze legendarnego Ricardo oraz reprezentacji Brazylii.

- Gdy byłem nastolatkiem, najbardziej lubiłem Brazylię. To odpowiedź zdecydowanej większości zawodników, którzy wychowywali się na tym pokoleniu Canarinhos. Zawsze robili nie tylko wrażenie swoją postawą, a tym, że potrafili grać ładnie i skutecznie - wyjaśnia Marcin Janusz.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu

- Styl Ricardo na rozegraniu jest zupełnie inny od mojego. Miał coś z magika, wirtuoza i znakomicie się to oglądało - opowiada nasz kadrowicz.

Brazylia robiła ogromne wrażenie nie tylko na Januszu, ale także na jego klubowym trenerze. Doszło nawet do tego, że młodych zawodników Dunajca Nowy Sącz zaczęto nazywać "Brazylijczykami z południa Polski".

- Był jeden taki artykuł, ostatnio nawet Łukasz Kaczmarek go znalazł i trochę się podśmiechiwał z nas. Trener Łukasz Mężyk lubił reprezentację Brazylii i pchał nas do tego, byśmy grali kombinacyjnie. Nie wiem, skąd się wziął ten artykuł, może szkoleniowiec w tym maczał palce. To było tylko granie w młodzikach, trzeba wziąć na to dużą poprawkę - tłumaczy nam Janusz.

Rozgrywający opowiada również, że doszedł do wniosku, że nie musi być jak Ricardo. Zdradza, co jest dla niego najważniejsze w prowadzeniu drużyny.

- Próbowałem się na nim wzorować. To wzór dla niejednego rozgrywającego w tamtym okresie. Z wiekiem dochodziło do mnie, że trzeba szukać swojego stylu, a przede wszystkim tego, by był on jak najbardziej skuteczny. Jego styl był widowiskowy, przynosił wyniki, ale miał zawodników, którzy mogli grać tak szybko. Dla mnie najważniejsze jest, by dopasować się do zespołu, w którym jestem. Nie chcę narzucać swojego stylu, dobrze wygląda szybka, kombinacyjna gra. Doszedłem jednak do tego, że najważniejsze jest to, ile wygramy i co osiągniemy - objaśnia swoją filozofię gry.

I na pytanie czy musiał zmienić styl po dołączeniu do kadry Wilfredo Leona odpowiada twierdząco.

- Z każdym nowym zawodnikiem zmienia nam się styl. To też jest naszą ogromną siłą, że mamy tak szeroką ławkę. Jeśli coś nie wychodzi to potrafimy zmienić zawodnika i zarazem styl. To jest normalne - przyznaje Marcin Janusz.

Brazylia dziś już nie taka silna

Obecnie reprezentacja Brazylii nie dominuje, ale wciąż jest jedną z kilku najlepszych drużyn na świecie. I ich największą siłą także zdaje się być rozgrywający - Bruno Rezende.

- To bardzo inteligentny rozgrywający, potrafi znakomicie prowadzić grę i używać swojego lidera w ataku. To jego ogromna siła. Ma doświadczenie, świetnie gra w obronie. To zawodnik, który nieprzypadkowo osiągnął aż tyle i trudno znaleźć jakiś słaby element - opowiada Janusz.

- Nasze ostatnie mecze z Brazylijczykami dobrze nam wychodzą. Nie za bardzo lubię jednak takie statystyki. Zdaję sobie sprawę, że po drugiej stronie będą zawodnicy, którzy pokazują znakomitą grę, jedną z najlepszych na świecie. Tylko to się dla nas liczy. Wszystko to, co zdarzyło się wcześniej, trzeba rzucić w zapomnienie - dodaje.

Polacy gwiazdami na... Filipinach

W fazie zasadniczej Ligi Narodów Biało-Czerwoni wygrali z Brazylijczykami 3:1. Mecz odbywał się na Filipinach, gdzie Polacy są prawdziwymi gwiazdami. Od 2022 roku FIVB forsuje przeprowadzanie turniejów fazy zasadniczej Ligi Narodów właśnie w tym kraju, gdzie siatkówka jest bardzo popularna.

Marcin Janusz zdradza, że był zaskoczony fanami na Filipinach.

- Wiedzieli o nas bardzo dużo, w jakich klubach gramy, co wygraliśmy kilka lat temu. Widać, że śledzą to i mówią, że oglądają mecze. To dla mnie była abstrakcja, inny kontynent, inny kraj. Zawodnicy, z którymi będą mieli kontakt dwa trzy, razy w życiu, a oni i tak wszystko o nas wiedzieli. To jest niesamowite. Jesteśmy przyzwyczajeni przez polskich kibiców, że zainteresowanie siatkówką jest duże, ale tak nie jest wszędzie na świecie - opowiada.

Zainteresowanie było na tyle ogromne, że po meczu przy bandach ustawiały setki fanów.

- Jeśli chciałoby się ze wszystkimi zrobić zdjęcie, to zeszłoby kilka godzin. Czas po meczach spędzaliśmy w hotelu, dla swojego bezpieczeństwa staraliśmy się nie wychodzić zbyt daleko od niego. Ten czas w hali był niesamowity - dodaje.

- Były transparenty skierowane do mnie, koszulka chyba też. Na początku myślałem, że organizatorzy rozdają te koszulki, ale po kilku rozmowach z kibicami zdałem sobie sprawę, że zainteresowanie siatkówką jest ogromne - kończy Marcin Janusz.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Hitowe starcie Polski z Brazylią. "Finał przed finałem"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty