Podopieczni Grzegorza Wagnera praktycznie kontrolując przebieg spotkania na własne życzenie przegrali trzecią partię i tym samym w kontekście rewanżu losy awansu są w dalszym ciągu sprawą otwartą. Set wygrany na parkiecie rywala może mieć ogromne znaczenie dla losów całego dwumeczu i widzi szansę zespołu z Unterhaching na awans do kolejnej rundy. - Oby ten przegrany set nie zemścił się na nas. Na razie cieszmy się z wygranej 3:1. Miejmy nadzieję, że w perspektywie rewanżu ten set nie będzie miał znaczenia - liczy z nadzieją Wojciech Gradowski, który miał ogromny wkład w sukces swojego zespołu.
Częstochowianie nie zamierzają jednak iść po najmniejszej linii oporu i w rewanżu mierzą w wygraną, która przypieczętuje awans do kolejnej rundy. - Nie możemy zakładać, że na rewanż jedziemy z zamiarem wygrania seta, lub dwóch. Musimy wyjść na parkiet i zagrać swoje. Takie kalkulacje, czy wygrać jednego, lub dwa sety często kończą się źle i po prostu musimy tam jechać i wygrać mecz. Zauważmy bowiem, że w przypadku wygrania tylko jednego seta musimy zagrać jeszcze "złoty set" - dodaje Gradowski.
Wiele zamieszania w ostatnim czasie wywołała długa przerwa w ligowych rozgrywkach spowodowana występami reprezentacji podczas Pucharu Wielkich Mistrzów w Japonii. Przerwa odbiła się na grze wielu zespołów. Częstochowianie powoli na nowo łapią swój rytm. - Teraz będzie podwójnie więcej grania. Musimy zagrać siedem spotkań, więc czeka nas sporo gry. Przerwę mieli wszyscy i myślę, że nie miała ona jakiegoś wielkiego wpływu na nas . Czeka nas sporo gry i jak pokazał nawet sobotni przegrany mecz z Jastrzębiem, przerwa nie zdemobilizowała nas i nie było większych problemów z grą. Z Jastrzębiem przegraliśmy, teraz wygrana i uważam, że powoli będziemy wchodzić w ten rytm meczowy - zapowiada 29-letni gracz.
Przed środowym pojedynkiem wiadome było, że kluczem do zwycięstwa będzie powstrzymanie dwóch filarów ekipy z Unterhaching i zarazem reprezentacji Niemiec, Maxa Gunthora oraz przede wszystkim Sebastiana Schwarza. Na grę tego drugiego częstochowianie poświęcili wiele uwagi i przyniosło to efekty, bowiem Schwarz chwilami nie istniał na parkiecie. - Wiedzieliśmy, że ten zawodnik dostaje najwięcej piłek. Bacznie się temu przyglądaliśmy na odprawach. Z reguły na nim właśnie opiera się gra tej drużyny i to się sprawdziło. Nie wiem, czy miał po prostu słabszy dzień, czy my zagraliśmy tak dobrze. Generalnie jego zespół przegrał, więc można powiedzieć, że zagrał słabsze zawody - zauważa przyjmujący AZS-u.
Środowe spotkanie z wicemistrzem Niemiec, to już historia i częstochowianie wracają do ligowej codzienności. W niedzielę przed ekipą spod Jasnej Góry wyjazd do Kędzierzyna. Jak wiadomo, mecze obu ekip od zawsze elektryzują kibiców i mają swój dodatkowy smaczek. - Mecz z Niemcami to teraz zamknięty rozdział, teraz przed nami Kędzierzyn i skupiamy się na nim. Będzie to dla nas trudny mecz, bo rywale grają dobrze, a w dodatku jedziemy na ich teren. Nie będzie zatem łatwo, ale jedziemy walczyć, a co z tego wyniknie to zobaczymy - kończy Wojciech Gradowski.