Amerykański Sen, cz. 4: Marcin Widera i 75 minut do celu

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Amerykańscy szkoleniowcy prześcigają się w kreatywności, niemal codziennie powstają tam coraz to nowsze i ciekawsze jednostki treningowe oraz rozwiązania taktyczne, przez co trudno mówić o jednolitej myśli szkoleniowej, już prędzej o mozaice różnych filozofii pracy będącej fundamentem sukcesów seniorskich kadr. Jest na to wytłumaczenie. - W NCAA o mistrzostwo rywalizuje trzysta zespołów podzielonych na dywizje i w nich tylko zwycięzca wchodzi na dalszy etap rywalizacji z sześćdziesięcioma czterema drużynami, po kolejnej rundzie zostają trzydzieści dwie i tak dalej. Tam się gra tylko jedno spotkanie, wygrywasz - idziesz dalej, przegrywasz - do widzenia, widzimy się w przyszłym roku. Jeśli nie masz czegoś, co zaskoczy twoich rywali i da ci nad nimi przewagę, pozbawiasz się szansy na sukces w swojej dywizji. Zespół Goldberga wygrywał swoją Patriot League, zrzeszająca kilkanaście uczelni z północno-wschodnich stanów, trzynaście razy w ostatnich szesnastu latach, zdobył dziewiąte miejsce w pierwszej dywizji NCAA i to jest dowód na jego siłę. Mają trzystu trenerów zespołów żeńskich, drugie tyle męskich i to wymusza w naturalny sposób konkurencję. Co chwila powstają nowe materiały szkoleniowe i doskonalone są kolejne aspekty gry, ale przy tej rywalizacji jednocześnie następuje wymiana doświadczeń i wiedzy podczas konferencji trenerskich pod egida AVCA. Oczywiście największym powodzeniem cieszą się prace ludzi z odpowiednim autorytetem i dorobkiem, wiadomo, że to pociąga za sobą zainteresowanie innych szkoleniowców, powielanie ich metod albo choćby przyjazdy na staże, jak choćby w moim wypadku. Poza tym oni mają swoistą manię statystyczną: liczą wszystkie spotkania, zwycięstwa, punkty, podbicia, ataki, rozegrania… Sam Goldberg niedawno wygrał swój 650. oficjalny mecz w karierze, jest to z pewnością ważne dla niego i uczelni - mówił Widera. Co szczególnie warto przyswoić z postępowania amerykańskich szkoleniowców? - To, że podglądałem treningi jednego, drugiego czy dziesiątego trenera nie zmienia faktu, że ciągle poszukuję. Mam swoje podejście, ale wciąż szukam czegoś odpowiedniego, podążając szlakiem najbardziej uznanych trenerów, którzy mimo wszystko ciągle się samodoskonalą i wynajdują kolejne rozwiązania. W skoku wzwyż rewolucję przyniósł styl flop, być może w siatkówce pozostają ciągle sfery, w których można dokonywać równie przełomowych odkryć. Amerykańskich trenerów najwyższej klasy wyróżnia nieustanne poszukiwanie czegoś, co mogłoby w tej dyscyplinie sportu przynieść jak największą i najlepszą zmianę, a wraz z tym zwycięstwa. I tym podejściem warto się inspirować, podobnie jak szczegółowym i dokładnym do granic analizowaniem każdego treningu, wynikającym ze wspomnianego wcześniej przywiązania do wszelkich statystyk. Te rzeczy wykonuje się w Polsce i w innych krajach, natomiast opłaca się patrzeć na tę pracę, by z niej wyciągnąć dla siebie coś, co będzie szczególnie wartościowe w naszym przypadku. Podobnie jak w przypadku szkoleń: trwają one czasem kilka dni, ale w ich trakcie trafia się to jedno zdanie, które może zupełnie zmienić nasz tok myślenia i dokonać poważnych zmian w naszej pracy - tak odpowiedział na to pytanie młody trener.
Polki w drużynie American University: Aleksandra Kazała (w dolnym rzędzie druga od lewej), Julita Kurdziuk (pierwsza od prawej w górnym rzędzie) / fot. Marcin Widera Polki w drużynie American University: Aleksandra Kazała (w dolnym rzędzie druga od lewej), Julita Kurdziuk (pierwsza od prawej w górnym rzędzie) / fot. Marcin Widera
Czy polscy młodzi zawodnicy powinni podążyć śladem Joanny Kaczor, Małgorzaty Właszczuk czy Aleksandry Kazały i związać się na lata z USA oraz tamtejszą siatkówką? - To zależy od indywidualnych możliwości każdego człowieka, choćby od znajomości języka angielskiego. Bez niej trudno sobie wyobrażać edukację na amerykańskim uniwersytecie w stopniu zadowalającym obie strony. O ile słownik języka siatkarskiego jest raczej ograniczony i nie powinno się mieć problemem z przyswojeniem sobie zwrotów dla niego charakterystycznych w obcym języku, o tyle wymagania wobec studentów są już dużo wyższe. Po drugie, taki kandydat musi już sobą coś reprezentować, by zainteresować swoją osobą trenera, trafić do składu drużyny i uniknąć wysokich opłat za samo studiowanie. Do tego dochodzi kwestia ewentualnych występów w reprezentacji naszego kraju: może dojść do konfliktu interesów przy próbie pogodzenia interesów reprezentacji i uczelni, a sam zawodnik straci czas, który mógł być wykorzystany na naukę i grę w lidze akademickiej. Polecam taki wyjazd, ale wcześniej należy dokładnie zorientować się co do warunków i konsekwencji ostatecznej decyzji - wyjaśniał nasz rozmówca.

Wygląda na to, że nie należy obawiać się o ambicję polskich trenerów siatkarskich i ich chęci do pogłębiania swojej wiedzy. Pytanie tylko, czy dojdzie do sytuacji, w której to oni będą wyznaczali kierunki całego siatkarskiego szkolenia w Polsce i dominowali w najlepszych ligach, co póki co w dużej mierze jest domeną obcokrajowców. - Czy to jest możliwe? Powiedziałbym, że nawet konieczne. Należy sięgać do wzorców zagranicznych, do tego, co widzieliśmy u licznych w naszej lidze Włochów, Brazylijczyków czy Amerykanów, choćby dlatego, że są to jedne z najlepszych ekip na całym świecie i warto przyglądać się temu, w jaki sposób dochodzą oni do swoich triumfów. Jednocześnie widzę po ludziach w moim wieku, trenerach młodego pokolenia, że oni chcą się rozwijać, a choćby Młodzieżowa Akademia Siatkówki czy projekt SOS-ów daje im taką możliwość. Jeśli tylko się chce, można sięgnąć po dowolne wzorce czy metody i przez nie odnaleźć własną drogę. Oczywiście, rzadko który młody trener dostaje możliwość poprowadzenia klasowego zespołu już teraz, natomiast w wielu miejscach zdarza się, w sztabach trenerskich największych klubów asystentami zagranicznych szkoleniowców są Polacy. Od mądrości prezesów zależy to, czy będzie się im dawało szansę, samodzielnie lub tuż przy uznanym trenerze, od którego będą mogli się uczyć. W końcu warto podkreślić, że nawet jeśli trener spoza Polski ma w swoim zespole młode zawodniczki, to nie są to 17-18-latki, tylko dwudziestokilkuletnie dziewczyny, które wcześniej przez lata nabywały umiejętności pod okiem polskich szkoleniowców. To nie zagraniczni trenerzy wyławiają najzdolniejsze zawodniczki, nie oni zdobywają mistrzostwo Polski kadetek czy juniorek i należy o tym pamiętać. Warto docenić pracę rodzimych szkoleniowców pracujących w SMS-ach prowadzonych przez PZPS czy choćby w Politechnice Warszawskiej czy jastrzębskiej Akademii Talentów, w której dojrzewają zawodnicy przygotowywani do gry w ekstraklasie i reprezentacji - uznał pełen zapału szkoleniowiec, który już teraz stara się o to, by wyjazd na grudniową konwencję trenerską AVCA doszedł do skutku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×