Joanna Wołosz: W sporcie najpierw cię kochają, potem pół kraju cię nienawidzi

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Zachęcała pani swoje koleżanki ze zgrupowań reprezentacji, by spróbowały swoich sił poza Polską?

Rozmawiałam z kilkoma dziewczynami, opowiadałam im, jak to wygląda. Jeżeli któraś z nich będzie mnie pytała, czy warto, zawsze będę namawiała do wyjazdu. To okazja na poznanie czegoś nowego, na rozwój sportowy i życiowy. Jestem przekonana, że kilka obecnych kadrowiczek posmakuje tej zagranicznej przygody. W tym roku była możliwość, by Agnieszka Kąkolewska trafiła do Brazylii, ostatecznie do tego nie doszło, ale Aga była bardzo przekonana do tego kierunku. Skoro przeszliśmy do tematu kadry, jak oceni pani cały rok 2017 dla kobiecej reprezentacji? Na plus czy na minus?

Trochę na plus, bo wydaje mi się, że zespół, który zaczynał sezon kwalifikacjami do mundialu, przez ostatnie miesiące wydoroślał i naprawdę się zmienił. Dla wielu siatkarek był to pierwszy sezon kadrowy, pierwsze tak dalekie wyjazdy, pierwsza w życiu możliwość grania przeciwko takim rywalom jak Brazylia czy Holandia. World Grand Prix - tu stawiam duży plus, bo mało kto wierzył w to, że uda nam się wygrać, a zrobiłyśmy to. Oczywiście niektórzy ludzie wciąż powtarzają, że i tak byśmy awansowały przez zmianę formuły tej imprezy, ale podkreślam, że absolutnie nie zwracałyśmy na to uwagi i same sobie to wywalczyłyśmy.

Po mistrzostwach Europy jestem trochę wkurzona, bo patrząc na końcowy rezultat i na to, że nasz przeciwnik w barażu zdobył brązowy medal, trochę mnie ściska w dołku. Miałyśmy ogromną szansę na to, by pokonać Turcję i nie wykorzystałyśmy tego. Ale to pokazuje, że wtedy nie byłyśmy na tyle ogranym zespołem, żeby wygrać takie spotkanie. Sporo nas to nauczyło i chciałabym, byśmy w przyszłości takie mecze potrafiły wygrywać, bo ostatnio zabrakło niewiele.

Malwina Smarzek opowiadała, że w czasie mistrzostw Europy spotykała się głównie z opiniami kibiców, którzy nie wierzyli w wasze możliwości. W tym roku sporo było złych emocji i krytyki pod adresem kadry siatkarek. I to musiało do was docierać.

Chyba lepiej nie dyskutować z takimi stanowiskami, w sporcie bywa, że z osoby kochanej przez kibiców można bardzo szybko stać się nienawidzonym przez połowę kraju. Każdy kibic ma prawo do własnej opinii i krytyki, a najlepiej, by była ona konstruktywna. Sama jestem wobec siebie surowa, dobrze wiem, jak zagrałam akcję lub mecz i nie mam nic przeciwko krytyce, jeśli ma ona sens. Chyba pozostaje po prostu wybaczyć kibicom, że część z nich nie wierzy w nas zespół, bo ostatnie lata dla polskiej siatkówki kobiet były po prostu słabe.

My staramy się dawać z siebie wszystko: nie odbębniamy treningów, tylko poświęcamy swój czas i zdrowie, spędzamy miesiące z dala od domu i kraju, by osiągnąć jak najwięcej. Taki styl życia nie jest łatwy, to ciągłe radzenie sobie ze zmęczeniem, rozłąką z najbliższymi, brakiem czasu dla siebie. Kibice mają prawo nas oceniać, ale niech pamiętają też, jaki to jest zespół. Nie ma w nim nazwisk pokroju Glinki, Skowrońskiej-Dolaty czy Świeniewicz. My, w przeciwieństwie do nich, dopiero wkraczamy w światową siatkówkę.

Wspomniałaś o Małgorzacie Glince-Mogentale, która podczas turnieju w Gruzji i Azerbejdżanie krytykowała reprezentację za wyznaczanie sobie celu minimum zamiast bicia się o najwyższe cele i ciągłe obniżanie wymagań wobec sobie.

Gosia Glinka to chyba najbardziej utytułowana polska siatkarka i z pewnością sporo ma racji w tym, co mówi. Natomiast gdybyśmy przed turniejem zapowiadały, że jedziemy walczyć o złoty medal, to ludzie pewnie stukaliby się z niedowierzaniem w głowy. Trudno było o budowanie wielkich nastrojów i pompowanie balonika, skoro same wiedziałyśmy, że tej reprezentacji nie stać jeszcze na medal. Tamta kadra miała trochę łatwiej, choćby wtedy, gdy dość niespodziewanie zdobyła w 2003 roku złoto mistrzostw Europy.

Tam obok młodych postaci grały dziewczyny obyte w ligach zagranicznych, w pełni ukształtowane sportowo, jak choćby Magdalena Śliwa, Małgorzata Niemczyk czy Dorota Świeniewicz. Trochę nie zgadzam się z tak krytycznymi opiniami, bo mówimy o zupełnie nowym projekcie, w którym nie ma już ani jednej ze Złotek. Tworzymy własny rozdział w historii, jest ciężko, ale wierzę, że z czasem dojdziemy do poziomu z dawnych lat. Jest pani z kadrą trenera Nawrockiego od samego początku. Ten zespół przeszedł sporo zmian na kluczowych pozycjach, ciągle jest w fazie budowy, a wielu kibiców obawia się, czy cokolwiek uda się zbudować. Według pani ten projekt daje nadzieję na kolejne lata?

Gdybym tak nie uważała, pewnie nie chciałabym grać w takiej kadrze. Od momentu, gdy trener Nawrocki przejął reprezentację, staramy się realizować to, co nam proponuje i dbamy o wzajemne zaufanie. Wszyscy mówią, że nie mamy mocnego lewego skrzydła i faktycznie, ten brak siły ognia może być problem w starciach z takimi drużynami jak Azerbejdżan czy Turcja. Ale już niedługo nowe zawodniczki będą pukały do drzwi kadry i mam nadzieję, że kolejne sezony będą lepsze.

Nasuwa się pytanie: czy kiedykolwiek reprezentacja Polski doczeka się takich skrzydłowych jak w Imoco Conegliano.

Mam nadzieję, że jak najszybciej, ale nie jestem wróżką i trudno mi przewidywać, kiedy to nastąpi. Najmłodsze dziewczyny, które w tym roku otrzymały szansę trenowania i grania w reprezentacji, są naprawdę nieźle wyszkolone. Może brakuje im ogrania na poziomie seniorskim, bo jednak między nim a kategorią juniorek jest przepaść, ale jeżeli będą się rozwijać w takim tempie, to będziemy mieli z nich dużą pociechę.

Fabian Drzyzga przyznał otwarcie, że przeniósł się do Grecji, by opuścić polskie piekiełko i odpocząć od całego środowiska. Rozumie pani taką motywację?

Wyjechałam dla rozwoju, ale nie oszukujmy się, odpoczynek od tego piekiełka też był jednym z wielu powodów. Polska liga jest pełna różnych ekspertów i doradców, chociaż we Włoszech nie jest pod tym względem zupełnie inaczej. Na razie tego tak nie odczuwam, ale tam każdy zna się na siatkówce najlepiej, a już na pewno bardziej niż ja na parkiecie. Jak Bóg da, mam nadzieję, że będę mogła kontynuować karierę zagranicą.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk 

Czy zespół Joanny Wołosz sięgnie w tym sezonie po mistrzostwo Włoch?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×