Tuż przed finałowymi rozgrywkami Klubowych Mistrzostw Świata, w krakowskiej Tauron Arenie zebrali się najlepsi zawodnicy tegorocznego sezonu PlusLigi aby stoczyć boje w ramach Meczu Gwiazd. Wyjściowe składy Północy i Południa oraz duety trenerskie, w drodze głosowania wybrali kibice.
- Staraliśmy się jak mogliśmy. Czasami taki mecz długo trwa, bo jest dużo przerywanych akcji, ale mam nadzieję, że każdy bawił się tak dobrze jak my. Od czasu do czasu miło zagrać takie spotkanie - mówił Jakub Jarosz.
Dwa pierwsze sety pojedynku miały być poważną, sportową rywalizacją. Jak się jednak okazało, wynik odegrał drugorzędną rolę, a zawodnicy postanowili rozweselić kibiców niecodziennymi zagraniami. - Trudno wymagać poważnej gry w tym pojedynku. Nie ma jasnego scenariusza, że teraz ma rozpocząć się rywalizacja "na poważnie". Musimy wiedzieć, że w takim spotkaniu nie ma prawdziwej barwy klubowej i nikt nie zagra na sto procent, więc forma zabawy zawsze zwycięża - podkreślił siatkarz.
Nie obyło się jednak bez efektownych ataków, ofiarnych obron i potężnych zagrywek. - Nawet się trochę spociłem, więc chyba można powiedzieć, że to był mocny trening. Czasami nawet na normalnym treningu tak nie jest - żartował atakujący rzeszowskiej drużyny.
Wśród zawodników wybranych do drużyny Południa znalazło się aż sześciu reprezentantów Asseco Resovii. Drużyna znad Wisłoka musi jednak szybko zapomnieć o tym pełnym humoru widowisku, bowiem już we wtorek rzeszowianie rozegrają rewanżowy pojedynek w ramach Pucharu CEV z zespołem Perungan Pojat Rovaniemi. - Na pewno jesteśmy w lepszej sytuacji niż przeciwnik, ale trzeba poważnie podejść do spotkania i dokończyć to, co rozpoczęliśmy w Finlandii. Musimy zwyciężyć i przejść do kolejnej rundy - zakończył Jarosz.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"