Nietypowy sposób podróżowania, nadzwyczajnie ambitni zawodnicy. Grecka przygoda Oskara Kaczmarczyka pod znakiem nowości

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Jak obecnie wygląda poziom ligi greckiej?

- Poziom ligowych rozgrywek w Grecji jest oczywiście niższy niż w PlusLidze, natomiast nie wygląda źle. Co istotne, wszystkie 12 zespołów walczy tu do upadłego. Jeżeli tylko na moment spuści się z tonu w jakimkolwiek starciu, traci się seta. Niezależnie od przeciwnika, nie grając na 100 procent bardzo łatwo o przegranie meczu. Między innymi dlatego w Foinikasie doszło do zmiany trenera. Drużyna pogubiła punkty z teoretycznie słabszymi rywalami, bo nie walczyła z należytym zaangażowaniem. Jestem przekonany, że prowadzący w tabeli Olympiakos wiele by zdziałał w PlusLidze. Z ZAKSĄ czy PGE Skrą Bełchatów zapewne by nie wygrał, ale w pojedynczych spotkaniach z drużynami pokroju Jastrzębskiego Węgla spokojnie byłby już w stanie nawiązać wyrównaną walkę.

Czyli ta waleczna mentalność południowców jest u Greków widoczna gołym okiem?

- Są bardzo wojowniczy. Nawet jak są na kolanach, to z nich wstają i walczą. Prawdę mówiąc, wyjeżdżając do Grecji myślałem, że będzie problem z namawianiem zawodników do trenowania. A teraz śmieję się, że jestem jedynym trenerem na świecie, który musi hamować ich zapędy do pracy. To dlatego, że np. robią treningi bez mojej wiedzy. Kiedy przed wieczornymi zajęciami o 18 przychodzę do hali o 17.20, pierwsi siatkarze już się rozgrzewają i wykonują jakieś dodatkowe ćwiczenia. Absolutnie nie mogę więc powiedzieć złego słowa na temat ich motywacji. Czasami wręcz przesadzają.

A w życiu codziennym widać u Greków powszechnie kojarzony z nimi luz?

- Życie w Grecji na pewno toczy się innym rytmem. Jej mieszkańcy żyją wolniej, nigdzie im się nie spieszy. Jak się idzie na kawę, to nie na 15 minut, ale na ponad godzinę. Nie widzę w tym jednak nic złego. Co dla mnie niezwykle ważne, Grecy są ludźmi bardzo otwartymi. Na Święta Bożego Narodzenia przyjechała do mnie rodzina i wszystkie trzy dni spędziliśmy wśród osób, które zapraszały nas mimo tego, że znaliśmy się zaledwie od dwóch tygodni.

Mówi pan już coś po grecku?

- Na ten moment używam jedynie prostych zwrotów, typu "jak się masz" i "czy wszystko dobrze". Każdego dnia staram się przyswajać jakieś słowa, chciałbym jak najszybciej nauczyć się greckiego, ale z racji dużego natężenia gier muszę wybierać priorytety. Na wyspie Siros jednak około 90 procent ludzi, na czele z zawodnikami i zarządem klubu, mówi po angielsku. Było to dla mnie zaskakujące, ale z drugiej strony jest to wyspa turystyczna. Miejscowi muszą porozumiewać się z gośćmi, by zarabiać na życie. Używam więc na co dzień angielskiego i nie mam problemów komunikacyjnych.

W waszej hali też panuje charakterystyczny „kocioł” na trybunach, jaki możemy czasami obserwować w telewizji podczas meczów rozgrywanych w Pireusie czy Atenach?

- Nasz obiekt nie jest szczególnie duży, ponieważ pomieści około 900 osób. Zespół jednak zawiódł na początku rozgrywek, więc pełnych trybun jeszcze w tym sezonie nie było. Nie zdarzyło się jednak też, by nie były one wypełnione przynajmniej w połowie. Mimo wszystko drużyna musi odbudować zaufanie kibiców. Nie trafiłem jeszcze na mecz, w którym od początku do końca były śpiewy, choć słyszałem, że to się zdarza. Ale z tego co mówił mi Fabian Drzyzga, na większości meczów Olympiakosu trybuny wcale nie są pełne, wręcz świecą pustkami. Zabawa zaczyna się dopiero, gdy przychodzi do konfrontacji z Panathinaikosem czy PAOK-iem Saloniki. Wtedy jest naprawdę gorąco.

Najbardziej znanym zawodnikiem w pańskim zespole jest bez wątpienia bułgarski atakujący Bojan Jordanow. Jest on rzeczywiście liderem drużyny?

- Bojan jest bardzo cenionym zawodnikiem w Grecji. Rozegrał bowiem w tym kraju już wiele sezonów, zdobywając dużo medali. To zdecydowanie zawodnik numer jeden w Foinikasie. Nie tylko zdobywa najwięcej punktów, ale jest też najbardziej doświadczony. Brał udział w igrzyskach olimpijskich oraz mistrzostwach świata w 2006 roku, na których Bułgaria sięgnęła po brązowy medal. Jest jedynym siatkarzem w drużynie starszym ode mnie. Drugim z naszych czołowych zawodników jest czeski przyjmujący Karel Linz. Spędził on cztery lata w lidze francuskiej, a w poprzednim sezonie występował w rumuńskim Remacie Zalau.

Jakie cele sportowe stoją zatem przed Foinikasem w obecnym sezonie?

- Celem postawionym przez klub jest awans do czołowej "czwórki" i walka o medal. Jest on możliwy do zdobycia. Co prawda ogranie w półfinałowej serii Olympiakosu czy PAOK-u będzie trudnym zadaniem, ale nasze dotychczasowe mecz z tymi rywalami, pomimo że oba przegrane 0:3, pokazały, iż jesteśmy w stanie podjąć z nimi rękawicę. W żadnym z setów nie oddaliśmy bowiem pola bez walki.

Czy Oskar Kaczmarczyk poprowadzi Foinikas Syros do zdobycia medalu w lidze greckiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×