Abbondanza odpowiedział na zarzuty o mobbing: To była normalna sytuacja. Chciałem ją zmotywować, a ona zaczęła płakać

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Marcello Abbondanza
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Marcello Abbondanza

Andrzej Grzyb, menedżer atakującej Chemika Police Martyny Łukasik, w ostatnich dniach oskarżył włoskiego szkoleniowca o mobbing, w stosunku do swojej podopiecznej. Trener Marcelo Abbondanza postanowił odpowiedzieć na te zarzuty.

Cała sytuacja miała miejsce w trakcie starcia o ligowe punkty LSK, pomiędzy Grot Budowlanymi Łódź i Chemikiem Police. Ekipa włoskiego szkoleniowca przegrywała we wspomnianym meczu 1:2, jednak ostatecznie zdołała odwrócić losy pojedynku. Więcej niż o wyniku spotkania, obecnie mówi się jednak o zdarzeniu, jakie miało miejsce w trakcie jednej z przerw. Zachowanie trenera miało doprowadzić Martynę Łukasik do płaczu, w obecności publiczności zgromadzonej w hali, jak i fanów przed telewizorami. Na zachowanie swojej podopiecznej nie pozostał obojętny jej menedżer Andrzej Grzyb, który z pomocą naszego portalu wystosował oświadczenia odnoszące się do całej sytuacji.

Treść oświadczenia przesłanego przez menedżera zawodniczki do naszej redakcji 

Wobec poważnych oskarżeń obojętny nie pozostał sam klub. Co prawda początkowo działacze wstrzymywali się komentarzem, jednak kilkanaście godzin po upublicznieniu sprawy, Chemik Police wydał komunikat stanowiący odpowiedź na medialne zamieszanie. Wynika z niego, że główna zainteresowana nie miała świadomości na temat zawartości opublikowanego oświadczenia, a treść informacji nie była z nią konsultowana. Atakująca, na zorganizowanym przez klub wewnętrznym spotkaniu, miała również zaprzeczyć, że szkoleniowiec w jakikolwiek sposób miał ją obrazić.

Chemik Police odpowiedział na zarzuty. Andrzej Grzyb oskarżył trenera bez wiedzy Martyny Łukasik

W całej sprawie głos postanowił zabrać również główny zainteresowany, Marcello Abbondanza. Włoski szkoleniowiec ustosunkował się do zarzutów na prośbę serwisu WorldofVolley.com.

- To była normalna sytuacja, prowadziłem zespół, doradzając każdej z zawodniczek. Kiedy Martyna przyszła na ławkę, mówiłem głośno, próbowałem ją zmotywować, a ona zaczęła płakać. To nie była pierwsza taka sytuacja w siatkówce. Po kilku minutach wróciła na boisko, grała dobrze i wygraliśmy mecz. Spotkaliśmy się w poniedziałek, nie było rozmowy na ten temat, wszystko było jak zwykle. Jednak później zobaczyłem wiadomości, które stworzyły wielki bałagan. To menedżer o tym zdecydował. Nigdy jej nie obraziłem, a ona to potwierdziła. Dodała też, że jej agent działał, nie informując jej o tym. Chciałby rozwiązać kontrakt, wykorzystując problemy - powiedział Abbondanza.

ZOBACZ WIDEO W reprezentacji nie będzie na stałe numeru 1. "Przed każdą serią spotkań wybierzemy bramkarza"

Komentarze (2)
avatar
Black_Hawk
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Ani działacze, ani sam zainteresowany najwyraźniej nie potrafią tego zrozumieć. Chemik kolejny raz twierdzi, ze nie ma podstaw do rozwiązania umowy, a skąd my to znamy? Stysiak już gra w Łodzi, Czytaj całość
roberb
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Darcie ryja na zawodniczkę to jest motywacja? Ciekawa teoria, wg mnie on ją tym "zagotował" a nie pomógł.