Julia Nowicka: Widzę, ile czeka mnie jeszcze pracy. I to jest super

20-latka z Częstochowy zaczynała przygodę z rozegraniem dopiero podczas nauki w SMS-ie Szczyrk, a doczekała się pewnego miejsca w klubie i powołania do kadry. Julia Nowicka przyznała, że jej marzenia ostatnio spełniają się szalenie szybko.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Julia Nowicka WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęciu: Julia Nowicka
Michał Kaczmarczyk: Patrząc na pierwszą i drugą część rundy zasadniczej Ligi Siatkówki Kobiet, miało się wrażenie, że grały w nich dwa różne zespoły BKS-u. W czym tkwiła tajemnica zmiany na lepsze?

Julia Nowicka, rozgrywająca BKS-u Profi Credit Bielsko-Biała, wybrana przez WP SportoweFakty do Szóstki fazy zasadniczej Ligi Siatkówki Kobiet: Zgodzę się z tym, że druga połowa rundy zasadniczej była zdecydowanie lepsza od tej pierwszej. Moim zdaniem to wynikło z tego, że mamy młody zespół i dla wielu naszych zawodniczek to był pierwszy sezon, w którym miały przede wszystkim grać i wytrzymywać presję związaną z miejscem w szóstce. Musiałyśmy zapłacić za brak doświadczenia i dotyczy to zespołu jako całości, mnie także.

A dlaczego ta runda była potem lepsza? Według mnie zyskałyśmy spokój w swoim graniu i odnalazłyśmy nasz styl. Ta pierwsza połowa sezonu była trochę sprawdzeniem się i odkrywaniem swoich najlepszych możliwości. Odczuły to zwłaszcza dziewczyny, które po raz pierwszy w karierze były tymi szóstkowymi, ale z drugiej strony fajnie jest widzieć, jak koleżanka z drużyny robi postęp z każdym kolejnym spotkaniem. Na przykład Olivia Różański, z której jestem po prostu mega dumna. Jej ostatnie mecze były świetne, a ona cały czas się rozwija i będzie jeszcze lepsza.

Trefl Gdańsk zakończy rundę zasadniczą. "Naszym celem był rozwój zawodników"

Przez pewien czas sporo w waszej postawie zależało od prawego skrzydła. Kiedy Katarzyna Konieczna była na posterunku, BKS grał nieźle, ale wystarczył jeden słabszy mecz i nadchodziły kłopoty. Szukanie przez rozgrywającą innych, lepszych opcji w takich problemowych sytuacjach było wyzwaniem?

Ja wolałam myśleć o tym na chłodno. Odbieram to jako ciekawe doświadczenie dla rozgrywającej i nauka szukania rozwiązań w trakcie meczu. Dbanie o to, żeby w danym momencie moja decyzja była najlepsza dla drużyny. Zdaję sobie sprawę, że w tym mogłabym się poprawić, że nie zawsze moje wybory w określonych sytuacjach były bardzo dobre.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy sportowcy sprawdzają się w polityce? "To są ogromne pieniądze"

Do tego Kasia potrzebowała czasu, by wrócić do siebie po kontuzji i zrobiła naprawdę bardzo dużo, by wrócić do gry w jak najlepszej dyspozycji. Ona cały czas pracuje nad swoimi kolanami i robi wszystko, co w jej mocy, by być w najlepszym zdrowiu. Wiadomo, że nie zawsze zdarza się tak, że wszystkie dziewczyny spisują się w tym samym momencie bardzo dobrze, ale taka słabość też jest okazją do nauki dla rozgrywającej. Wyczuwasz moment, w którym koleżance idzie słabiej i na chwilę odpuszczasz granie z nią, ale szukasz cały czas chwili, żeby pomóc jej wejść w mecz jeszcze raz. Cały czas się tego uczę.

Bałyście się po serii grudniowych porażek, że dojdzie do powtórki z pełnego rozczarowań sezonu 2017/2018?

Grudzień zeszłego roku zdecydowanie nie należał do udanych, nawet nie chcę liczyć, ile w tamtym okresie przegrałyśmy spotkań z rzędu. Ale w tamtej sytuacji nie wspominałam raczej poprzedniego sezonu i nie szukałam jakichś analogii, bo mimo wszystko każdy rok jest inny. Drużyna też się zmieniła, a roszady w składzie wpływają na poziom mentalny i wiele innych spraw. Każda z nas zdawała sobie wtedy sprawę, że tkwimy w kryzysie i tym bardziej cieszy mnie to, że kiedy nadszedł właściwy moment, spięłyśmy się i walczyliśmy jak prawdziwa drużyna. Bez rozjeżdżania się w swoją stronę. Właśnie dlatego wyszłyśmy z tego i wystrzeliłyśmy w rundzie rewanżowej.

Wysoka porażka na wyjeździe z Developresem SkyRes Rzeszów była kubłem zimnej wody na głowę i sygnałem do wzięcia się w garść?

To był silny cios. Inna sprawa, że nasza forma w Rzeszowie była daleka od choćby zwykłej ze względu na różne mniejsze i większe urazy, ja na przykład występowałam wtedy z gorączką, a dwie inne dziewczyny grały po antybiotyku. To nie jest wytłumaczenie, ale taki epizod chorobowy pod koniec grudnia na pewno miał wpływ na to, co stało się w tamtym spotkaniu. Ciężej było nawiązać walkę i sprawdziło się powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami: mało tego, że grałyśmy źle, to jeszcze dopadły nas choroby i kontuzje. To było dla nas przykre doświadczenie, ale nie zamierzałyśmy go rozpamiętywać. Trzeba było wstać i powiedzieć sobie: "nie może tak dłużej być, bierzemy się do roboty".

To samo mówili też kibice, którzy w tamtym czasie mieli do was sporo
pretensji za wyniki i grę.

Do tego nie chcę wracać, bo ta sytuacja została na szczęście dawno wyjaśniona. Żyjemy dobrze z kibicami, oni są z nami i bardzo cenimy ich wsparcie. Jeżeli trzeba było wytłumaczyć swoje racje, to obie strony już to zrobiły.

W takim razie powrót do punktowania był procesem, czy nastąpił jeden moment, w którym nagle cały mechanizm zadziałał, jak należy?

Według mnie to był proces. Każda z nas szukała najlepszej wersji siebie samej, a nasz styl gry wciąż się tworzył i docierał z meczu na mecz. I po jakimś czasie nadszedł moment spokoju, kiedy nieco bardziej uwierzyłyśmy w siebie i w cały kolektyw. Pomogła nam z pewnością dobra atmosfera w drużynie i wzajemnie zaufanie, to z pewnością też nam pomogło w odzyskiwaniu punktów, które straciłyśmy w pierwszej połowie sezonu. Nie potrzeba było podwójnej dawki motywacji, każda z nas wychodziła na boisko z pewnością, że wie, co musi zrobić.

Jak duża w tym wszystkim była zasługa trenera Bartłomieja Piekarczyka?

Trener miał strasznie trudne zadanie, by po tamtym trudnym sezonie przejąć stery i tak naprawdę zacząć wszystko od nowa. Skoro jesteśmy w szóstce, to wyraźnie to wskazuje, że praca trenera i całego naszego sztabu przyniosła efekty i odbiła się na naszej jakości. Najważniejsze jest to, że mam zaufanie do trenera Piekarczyka, a on ma zaufanie do mnie.

I chyba na tym to się powinno opierać: czasem coś nam nie wyjdzie na treningu, zwłaszcza jeżeli próbujemy czegoś nowego, ale nasz trener wie, że mamy w składzie wiele młodych dziewczyn, które dopiero wchodzą w poważne granie i bierze na to poprawkę. Do tego nie zabija w nas kreatywności. Wiadomo, że muszą być jakieś ramy, żeby nie wariować na boisku, ale wydaje mi się, że jesteśmy blisko tego złotego środka i nasza praca idzie w dobrym kierunku.

Był w tym sezonie mecz, po którym może pani powiedzieć: taki BKS Profi Credit Bielsko-Biała chciałabym zawsze oglądać?

Były po drodze trzy takie mecze, które możemy wspominać szczególnie dobrze, czyli rewanżowe gry z Developresem, ŁKS-em i Budowlanymi. W nich było szczególnie dużo naszej pewności siebie i śmiałości. Trudno powiedzieć, który z nich był najlepszy, bo każdy mecz to trochę inna historia i ciężko mi wybrać jeden konkretny. Ale jeżeli miałybyśmy zagrać na takim poziomie w fazie play-off, to jesteśmy w stanie powalczyć z absolutnie każdym zespołem w lidze.

ŁKS będzie w waszym ćwierćfinale faworytem, ale przecież już raz pokonałyście łodzianki. A w ostatnich tygodniach ten zespół nie błyszczał, wydaje się, że to dobry moment na niespodziankę.

Szczerze mówiąc, nie patrzę na to w ten sposób. To, który zespół był "w górce" w ostatnim czasie, chyba nie jest aż takie ważne. Skoro BKS potrafił przegrać sześć meczów z rzędu, a potem pokonać trzy zespoły w pierwszej czwórki tabeli... To już chyba nic mnie w tej lidze nie zdziwi! Wszystkie mamy świadomość, że czeka nas walka, ale jednocześnie chcemy się postawić. I myślę, że w każdej z nas tkwi właśnie taka motywacja.

ONICO oferuje fortunę Bartoszowi Kurkowi

Została pani nominowana przez nasz portal do Szóstki rundy zasadniczej LSK jako jedna z głównych autorek odrodzenia BKS-u w drugiej części sezonu. Ostatnie dwa lata występów w Bielsku-Białej dały pani sporo jako zawodniczce?

Znajoma podesłała mi ten artykuł z gratulacjami, dopiero po jakimś czasie się zorientowałam, w czym rzecz. Dziękuję za wyróżnienie! A jeżeli chodzi o te ostatnie dwa lata, dużo by opowiadać. Zmieniło się sporo, ale po tym czasie doceniam przede wszystkim trafienie do tego klubu i spotkanie właściwych osób. Wystartowałam z graniem dość szybko, jako że Marlena Pleśnierowicz przez większość okresu przygotowawczego była na zgrupowaniu kadry, dlatego miałam wtedy sporo czasu na trenowanie z dziewczynami i rozegrałam kilka sparingowych turniejów jako jedyna rozgrywająca.

To dużo mi dało, a dziewczyny pomogły mi wtedy zbudować pewność siebie i to było super. W tym sezonie były obawy o to, czy będę w stanie udźwignąć grę jako pierwsza rozgrywająca, zdawałam sobie sprawę, że to ogromnie trudna funkcja. Podchodziłam do tego wszystkiego z dużą pokorą, ale i zaangażowaniem. Chyba po prostu jestem wdzięczna losowi, że mój początek z ekstraklasą potoczył się właśnie w ten sposób. Klub zaufał mi po pierwszym roku gry i postawił na mnie jako rozgrywającą numer jeden, a zdaję sobie sprawę, że nie każda dwudziestolatka dostaje taką szansę.

Na kolejnej stronie przeczytasz m.in. co czuła Julia Nowicka po powołaniu do seniorskiej reprezentacji Polski i kto sprawił, że stała się rozgrywającą.
Jak oceniasz grę Julii Nowickiej w tym sezonie Ligi Siatkówki Kobiet?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×