Bunt w kadrze. Jacek Nawrocki odpowiedział na zarzuty siatkarek. "Nie jestem manipulantem"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
zdjęcie autora artykułu

- Celem tego pisma nie jest przekazanie prawdy. Chodzi o wywołanie wrażenia fatalnego efektu - powiedział Jacek Nawrocki. Szkoleniowiec kadry siatkarek stanowczo odniósł się do zarzutów pod swoim adresem.

W tym artykule dowiesz się o:

Jednym z najpoważniejszych zarzutów siatkarek reprezentacji Polski pod adresem Jacka Nawrockiego było tolerowanie bliskiej, osobistej relacji jednego z członków sztabu szkoleniowego kadry z jedną z zawodniczek.

- Nie ingeruję w prywatne sprawy siatkarek i członków sztabu. To są dorośli ludzie i jeśli nie ma to wpływu na ich pracę, nie mieszam się do tego. Zdaję sobie sprawę, że to trudna sytuacja dla wszystkich zainteresowanych. Zostało to już jednak załatwione i trener, o którym mowa, zrezygnował z pracy w kadrze - wyjaśnił Jacek Nawrocki w rozmowie z dziennikarzem Kamilem Drągiem dla "Przeglądu Sportowego".

Czytaj także: bunt w reprezentacji Polski siatkarek podzielił środowisko. Kibice opowiedzieli się po stronie zawodniczek

W oświadczeniu siatkarki zarzucały szkoleniowcowi także bagatelizowanie ich złego stanu zdrowia. Dla trenera ważniejszy miał być wynik sportowy niż zdrowie zawodniczek.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania

- Żaden wynik nie jest ważniejszy od zdrowia - stanowczo odpowiedział Jacek Nawrocki i wyjaśnił: - Nie było takiej sytuacji, w której lekarz czy fizjoterapeuta zgłaszał niedyspozycję siatkarki, a ja zmuszałem ją do gry. Przy tym, co sam przeszedłem w życiu - usuwanie nowotworu, zator płucny, a w zeszłym roku operacja biodra, nie wiem kim musiałbym być, żeby nie mieć współczucia dla cierpiących siatkarek - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Reprezentantkom Polski nie podobał się także styl, w jakim szkoleniowiec prowadził kadrę w trakcie spotkań i wypowiedzi samego Jacka Nawrockiego przed i po meczach, które miały "obniżać poczucie wartości zespołu".

- Mam swój styl pracy. Nie znoszę pompowania balonika (...). Nie lubię pajacowania i pychy, ale nikt mi nie zarzuci, że wchodzę do szatni i drżę portkami przed przeciwnikiem. (...). Poza tym skromność i zachowawczość w wynikach to była próba zdjęcia z zawodniczek presji. Przez dwa ostatnie lata to działało, bo odnosiliśmy sukcesy, ale teraz być może czas na korekty - zapowiedział selekcjoner Biało-Czerwonych.

Czytaj także: Piotr Makowski broni Jacka Nawrockiego. "Mamy do czynienia z niszczeniem człowieka"

W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Joanna Wołosz, rozgrywająca reprezentacji Polski ujawniła, że szkoleniowiec co innego mówił jednej siatkarce, a co innego drugiej.

- Nie jestem manipulantem, nigdy nie traktowałem żadnej zawodniczki przedmiotowo. Zarzut jest bezpodstawny. Każdemu trenerowi zdarza się w rozmowach z jedną zawodniczką mówić o drugiej. Dziewczyny w tych rozmowach są dla siebie punktem odniesienia (...). Jeżeli są jakieś rzeczy do poprawienia, to nie zatajamy tego, ale rozmawiamy i potem wszyscy nad tym pracujemy. To normalne zarządzanie grupą. Nikogo jednak w tych rozmowach nie oczerniałem - wyjaśnił w rozmowie z Kamilem Drągiem doświadczony szkoleniowiec.

- Z tego oświadczenia wyłania się obraz zupełnie innej osoby niż tą, jaką jestem. Naprawdę jestem tak złym człowiekiem? Gdyby wszystko to, co zostało napisane było prawdą, mielibyśmy do czynienia z łagrem - dodał w innym fragmencie wywiadu Jacek Nawrocki, który zapewnił również, że wielokrotnie jeździł na ligowe mecze jego podopiecznych w Polsce, a celem pisma, tu cytat, "Nie jest przekazanie prawdy. Chodzi o wywołanie wrażenie fatalnego efektu", czyli zwolnienia szkoleniowca z kadry.

Przypomnijmy, że kilka dni temu działacze PZPS przedłużyli kontrakt z Jackiem Nawrockim na stanowisku szkoleniowca reprezentacji Polski do 2022 roku. Miało to miejsce w tym samym dniu, gdy "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że do PZPS wpłynął list podpisany przez 13 siatkarek, w którym to zawodniczki zwróciły uwagę na problemy w pracy ze szkoleniowcem, sugerując, że nie chcą dalej pracować z tym trenerem (więcej TUTAJ).

Później siatkarki reprezentacji Polski wydały jeszcze bardziej szczegółowe oświadczenie, w którym zarzuciły Jackowi Nawrockiemu m.in. bagatelizowanie stanu zdrowia zawodniczek, przedkładanie ponad stan zdrowia wyników, brak szczerości, złe wypowiedzi o siatkarkach i akceptowanie bliskich relacji jednego z członków sztabu szkoleniowego z jedną z zawodniczek (więcej TUTAJ).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (16)
avatar
zgryźliwy
12.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I kto tu ma rację ?  
avatar
Arkadiusz Mochocki
12.11.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wielka szkoda,że nie mogą się wszyscy spotkać,jak ludzie i wyjaśnić sobie,co i jak-by nie przynosić wstydu, polskiej siatkówce,roztrząsaniem sprawy.  
avatar
jopekpopek
12.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Trener Nawrocki ma rację. Prowodyrka zawodniczka W. niech zamknie swoją rozseksualnioną gębę.  
avatar
Allez
12.11.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Poddanie sie trenera presji zawodniczek to nie tylko rozniesienie w pył zbudowanej przez niego drużyny, ale i skazanie polskiej kobiecej siatkówki na długie lata cienizny  [p_]  
avatar
Franek Dolas
12.11.2019
Zgłoś do moderacji
6
1
Odpowiedz
Napisałem ostatnio że jesteśmy w szambie bo niestety jesteśmy a to dlatego że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Czytaj całość