98 punktów w trzech meczach! Niechciana w Brescii Amerykanka w LSK bije kolejne rekordy

Piotr Woźniak
Piotr Woźniak
Niewiele brakowało, a Jones-Perry zawodowo zajmowałaby się gimnastyką sportową. Aktywność fizyczna już od najmłodszych lat to charakterystyczna cecha amerykańskiego systemu edukacji.

- Od trzeciego roku życia przez mniej więcej 10 kolejnych lat trenowałam gimnastykę. Z kolei obie moje siostry w tym czasie uprawiały softball (niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych sport zbliżony do baseballu - przyp. red.). Któregoś dnia również spróbowałam sił w tym sporcie i okazało się, że mam naprawdę silną rękę. Wtedy jeden ze współpracowników mojej mamy polecił mi, abym zainteresowała się siatkówką - opowiadała o początkach swojej siatkarskiej kariery Amerykanka, która była finalistką prestiżowej nagrody AVCA National Player of the Year, przyznawanej przez stowarzyszenie amerykańskich trenerów.

Konflikt wiary ze sportem


Wybór Uniwersytetu był dla aktualnej zawodniczki E. Leclerc Radomki Radom trudnym orzechem do zgryzienia. Ostatecznie trafiła ona do prywatnej uczelni w mieście Provo, należącej do wyznawców Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Nie stanowiło to jednak kłopotu dla Jones-Perry, choć ona sama nie należy do wyznawczyń tej religii.

- Wychowywałam się w stanie Utah i mormoni stanowią tam większość mieszkańców. Miałam więc do czynienia z tą religią od dawna, kulturowo nie była to dla mnie tak duża nowość. Natomiast tym, do czego musiałam się przyzwyczaić były reguły panujące na uczelni. To odróżniało nas jednak od innych zespołów ligi uniwersyteckiej, miałyśmy utrzymywać pewne standardy także poza boiskiem - dostrzegła zalety dość restrykcyjnych zasad narzuconych przez Uniwersytet Brighama Younga Amerykanka.

Wyjazd do Europy jako naturalna kolej rzeczy


Zdaniem Jones-Perry wyjazd za ocean był naturalnym krokiem w dalszym rozwoju kariery. Żyjąc Stanach Zjednoczonych po zakończeniu etapu gry w rozgrywkach uniwersyteckich nie ma możliwości, by osiągnąć międzynarodowy poziom. Dlatego tak wiele zawodników i zawodniczek decyduje się w tym momencie na poszukiwanie pierwszego międzynarodowego kontraktu.

- Myślę, że to co odróżnia dziewczyny grające w Europie ode mnie to fakt, że mają styczność z międzynarodową siatkówką. Prawdą jest też to, że kiedy trenujesz przez cztery lata z tymi samymi zawodniczkami, twoje podejście jest zupełnie inne, niż gdy co roku zespół zmienia się niemal w 100 procentach. Elastyczność i adaptowanie się do nowych warunków, to chyba największe wyzwanie - oceniła Jones-Perry.

Zobacz również:
Bez niespodzianek w LSK. Wygrana Banku Pocztowego Pałac w imponującym stylu, dwudziesta porażka Wisły Warszawa
LSK. Lemańczyk: Śmiała się, że skończy z siatkówką, jak będzie babcią. Nie dałam jej jeszcze tej możliwości

Czy zawodniczki zagraniczne podnoszą poziom LSK?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×