Po spotkaniu ze Ślepskiem Malow Suwałki podjęto decyzję, że Krzysztof Stelmach nie będzie już pełnił funkcji trenera Stali Nysa. Wkrótce później ogłoszono, że jego następcą będzie Daniel Pliński. Kulisy tej zmiany wyjaśnił prezes nyskiego klubu Robert Prygiel.
- Na gorąco po meczu z Suwałkami spotkaliśmy się jako zarząd i właściciele klubu. Porozmawialiśmy i stwierdziliśmy wspólnie, że w tej chwili - nawet nie ze względu na wyniki sportowe, choć te oczywiście nie były niezadowalające - jest taki moment, że należałoby po prostu zrobić jakąś zmianę. Nie tyle dlatego, że trener źle pracował, co żeby zmobilizować zawodników i dać im do zrozumienia, że klub wykorzystał wszystkie możliwe środki, by drużyna zaczęła grać na miarę potencjału - na antenie Radia Nysa FM mówi Prygiel.
Zdaniem prezesa zmiana na stanowisku trenera była jedynym rozwiązaniem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Owczarz zaserwowała psu tort. Jaki? Dobrze się przypatrz
- Atmosfera wokół klubu skierowana w głównej mierze do naszych trenerów była już tak gęsta, że kontynuowanie tej pracy byłoby uciążliwe dla obydwu stron - klubu i trenera. Rozstaliśmy się w pełnym zrozumieniu, w bardzo profesjonalnej i zgodnej atmosferze. Myślę, że zarówno klub jak i Krzysiek zrozumieją, że to było jedyne wyjście - tłumaczy Prygiel.
Stal przegrała wszystkie z dotychczasowych spotkań, choć szczególnie rozczarowujące były porażki w dwóch ostatnich meczach.
- Kalendarz był dla nas niewygodny, zaczynaliśmy z najlepszymi czterema drużynami w Polsce. Każda z nich ma na celu walkę o mistrzostwo kraju. Później przyszedł mecz z Gdańskiem, w którym zagraliśmy bardzo źle i drużyna bardzo słabo zareagowała na wydarzenia boiskowe. Było trochę męskich rozmów. Potem przyszedł ten nieszczęśliwy mecz z Suwałkami, gdzie rywale byli bez podstawowego rozgrywającego Joshuy Tuanigi. To zespół zdecydowanie w naszym zasięgu. Pomijając wynik sportowy, na który składa się wiele rzeczy, w tym dyspozycja dnia, powiedzieliśmy sobie, że musimy zrobić zmianę - wyjaśnia prezes.
Zdaniem byłego reprezentanta Polski siatkarze Stali Nysa spisywali się poniżej oczekiwań.
- Musimy mieć świadomość, że ten sezon będzie dla nas cały czas trudny i celem będzie utrzymanie Stali Nysa w PlusLidze. Zawodnicy na których liczyliśmy do tej pory nie grają na miarę swojego potencjału i tego co pokazywali w poprzednich latach. Nie oczekujemy od nich, że nagle zostaną mistrzami świata czy mistrzami Polski, ale oczekujemy, by utrzymywali poziom sportowy z poprzednich lat. Po to byli do Nysy ściągani - wskazuje były trener Czarnych Radom, który funkcję prezesa Stali Nysa pełni od tego sezonu.
Według 45-latka jedną z przyczyn tej sytuacji może być presja nyskiego środowiska.
- W mojej ocenie wielu z tych graczy nie grało w takim środowisku, jakie mamy w Nysie. Mam na myśli bardzo żywiołową i dużą publiczność. W całym mieście widać, że ludzie żyją Stalą i jest ona ważnym elementem kultury i sportu. Być może nie wszyscy przewidzieli taką presję, ale to już ich problem i zadanie, by z tym się uporać. Mówiąc po ludzku - są pracownikami, którym płacimy za wykonaną pracę, a nie za obecność w pracy. Widać, że gracze nie do końca zachowują się naturalnie i nie do końca mają pewność siebie na boisku. Tutaj jest duża rola środowiska, ale głównie nowego trenera, żeby tę pewność siebie i odważne decyzje wyzwolić w zawodnikach - oczekuje Prygiel.
Krzysztofa Stelmacha zastąpił Daniel Pliński, który zadebiutuje 10 listopada o 20:30 meczem przeciwko Projektowi Warszawa. - Byłem świadkiem, jak trener wprowadzał się do drużyny i na spotkaniu powiedział, że nie jest do Nysy ściągnięty, aby utrzymać klub w PlusLidze, a przyszedł tutaj by walczyć o play-offy. Bardzo mnie tym zaskoczył, wysoko i ambitnie postawił sobie poprzeczkę - relacjonuje sternik ubiegłorocznego beniaminka. O atutach Plińskiego wypowiedział się Marcin Możdżonek, pisaliśmy o tym tutaj.
Czytaj również:
Kawka w Turcji. Nowy rozdział w Stambule
Krótka przygoda z beniaminkiem. Przyjmujący odchodzi z LUK Lublin