Jesteśmy coraz bliżej poznania nazwiska nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Na konkurs zgłosiło się sześciu szkoleniowców, wiemy już, że w grze liczy się czterech trenerów. W tym gronie nie ma selekcjonera ekipy, która przed dwoma laty zdobyła mistrzostwo Europy, Slobodana Kovaca.
Trener pożegnał się kadrą Serbii po tym sezonie reprezentacyjnym, a obecnie prowadzi PGE Skrę Bełchatów. W rozmowie z WP SportoweFakty mówi o tym, czego nie rozumie w konkursie na selekcjonera, dlaczego zgłosiło się tak mało trenerów, a również o urazie filaru PGE Skry Dicka Kooya i poprawie formy Atanasijevicia.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Pojawiły się informacje, że zgłosił się pan na konkurs na trenera reprezentacji Polski siatkarzy. To prawda?
Slobodan Kovac, trener PGE Skry Bełchatów: Tak, zgłosiłem się do konkursu, ale dostałem wiadomość, że zdecydowali się na innych kandydatów. Wysłałem CV, by być trenerem polskich siatkarzy, bo wierzę, że sam mam umiejętności, by być trenerem kadry. Decydenci jednak postanowili inaczej.
Być może to wszystko było już rozstrzygnięte wcześniej. Na pewno ludzie, którzy rządzą polską siatkówką, chcą dla niej jak najlepiej. Życzę im wiele szczęścia, chociaż jeśli będę pracował w innej ekipie, to oczywiście będę chciał was pokonać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!
A szuka pan wyzwania w innej reprezentacji? Zgłosił się pan na jakieś inne konkursy?
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie zawsze rozumiem ich sens. Ludzie przecież znają nas, to jak pracujemy. To takie ważne mieć wszystko na papierze? Bardziej normalnie jest, jeśli ktoś się zdecyduje na kogoś i wtedy do niego zadzwoni "Słuchaj, jesteś interesującym trenerem, chcielibyśmy z tobą pracować. Mamy do wyboru ciebie, jeszcze jednego kandydata i między wami zdecydujemy". Nie ma sensu, żeby się zgłaszało 20 trenerów na jedną posadę.
Tak w zasadzie to zaledwie sześciu trenerów wysłało swoje CV.
Zgłosiła się jedynie nasza szóstka głównie z tego powodu, że prezes PZPS Sebastian Świderski w mediach powiedział, kogo chciałby na trenera reprezentacji Polski.
Wracając do spraw ligowych, mecz w Zawierciu był bardzo dziwny, ale jakże przyjemny dla oka. Jednak ostatecznie schodzicie z boiska pokonani po przegranej w pasjonującym tie-breaku.
Myślę, że graliśmy dobrze. Być może trzeba mi było zmiany. W dzień meczowy na porannym treningu Dick Kooy doznał urazu, więc na pozycji przyjmującego miałem ograniczone pole manewru, by któremuś z zawodników dać odpocząć. Wszyscy wiedzą, że Holender to wyjątkowo dobry atakujący, zagrywający.
Graliśmy jednak przeciwko jednej z najlepszych ekip, która pokonała mistrza Polski. Trzeba prezentować kompletną siatkówkę, by wygrać przy tej cudownej atmosferze, jaką tworzy publiczność w Zawierciu.
To, co mi przeszkadzało, to fakt, że nie mogłem brać wideoweryfikacji. To PlusLiga, nie chodzi tutaj o jakiś brak szacunku do arbitrów, ale challenge się bierze po to, bo się nie wierzy w decyzję sędziego. Tak samo, jak ja popełniam błędy, tak i sędzia może je popełnić. Powinni też mieć jednakowe kryterium odnośnie podwójnego odbicia, mówię o sytuacji z pierwszego seta, gdzie Conte nie został odgwizdany błąd, a nam tak. Również była niejasna sytuacja przy serwisie Milada. To trochę zepsuło ten pierwszy set, gdzie graliśmy na równo z zawiercianami. To mi się nie podoba.
Wygraliście z Aluronem CMC 25:10 w drugim secie, a kolejnego przegraliście. Dlaczego? Nastąpiło jakieś rozluźnienie po waszej stronie?
Taka jest siatkówka. W drugim secie prezentowaliśmy się fantastycznie. Odrzuciliśmy ich od siatki, czytaliśmy ich grę. Z tego mogę być zadowolony. To był mój pierwszy mecz po 15 dniach przerwy związanej z koronawirusem. Ja dopiero w poniedziałek rano pojawiłem się na treningu, a wcześniej nie widziałem się w ogóle z drużyną.
Muszę podziękować mojemu sztabowi, który wykonał znakomitą pracę w tym czasie. Jednak oczywiście byłoby lepiej, gdyby pierwszy trener przez cały czas obserwował drużynę. Mecz z zawiercianami stał pod znakiem dobrej siatkówki.
Jak poważny jest uraz Kooya?
Nie jest taki poważny. Po jednym wyskoku zabolało go w plecach, tak mi przekazano. Wydaje mi się, że to nic długotrwałego. Wpływ na to mogły mieć podróże, gramy też przecież w europejskich pucharach. Nie chciałem, by grał na silę w poniedziałek. Mam nadzieję, że to nic poważnego i będzie gotowy na następny mecz.
W 11 meczach drużyna odniosła 7 zwycięstw, zdobyła 21 punktów. Jest trener zadowolony z tego rezultatu?
Były mecze na początku, kiedy wypuściliśmy zwycięstwa. Prowadziliśmy z ZAKSĄ 2:0 i przegraliśmy po tie-breaku, mimo że mieliśmy piłkę meczową, by wygrać 3:0. Jednak Huber wtedy grał znakomicie, przycisnęli nas w polu serwisowym. Podobnie było z Luk Lublin, wygrywaliśmy 2:0. Później sędzia odgwizdał nam jedną rzuconą piłkę i to nas wybiło z rytmu, a w konsekwencji przegraliśmy. Te dwa mecze mogły pójść lepiej.
Aleksandar Atanasijević to w ostatnich tygodniach jeden z filarów w ofensywie, ale na początku sezonu miał spore problemy. Z czego one wynikały?
Jeśli patrzy się na jego grę na mistrzostwach Europy, to teraz Atan gra zdecydowanie lepiej. Ja mam nadzieję, że może i ja dołożyłem do tego swoją cegiełkę. Na pewno to gracz, któremu trzeba uwagi, który musi widzieć, że ma się do niego zaufanie. Wtedy jest zdecydowanie lepszy.
Czytaj więcej:
Takiej Martyny Grajber dawno nie widzieliście. "Nie zostałam zaszufladkowana"
Jastrzębski Węgiel idzie przez Ligę Mistrzów jak burza. "Każdy mecz to inna historia"