Finałowy konkurs Pucharu Świata dla Petera Prevca, Kamil Stoch tuż za podium!

Zwycięstwem Petera Prevca zakończył się ostatni w tym sezonie konkurs Pucharu Świata. Drugie miejsce zajął Severin Freund, a trzecie Anders Bardal. Norweg pokonał Kamila Stocha tylko o 0,1 punktu!

Tym razem nie pod bezchmurnym niebem i w promieniach słońca, a przy obfitych opadach deszczu rozegrano finałowy konkurs Pucharu Świata. Pomimo nieprzyjemnej aury zawody zostały przeprowadzone niezwykle sprawnie i bez jakichkolwiek przerw, a dalekich skoków i wspaniałych sportowych emocji było pod dostatkiem. Ogromne powody do radości mieli przede wszystkim gospodarze, którzy licznie zgromadzili się pod "Bloudkową Velikanką" i zobaczyli fantastyczne zwycięstwo Petera Prevca. Słoweniec po 1. serii z wynikiem 136 metrów był czwarty, ale w drugiej niesiony dopingiem publiczności poszybował aż na 142. metr, ustanawiając tym samym nowy rekord obiektu. Jakby tego było mało, wicemistrz olimpijski z Soczi swoją znakomitą próbę zakończył telemarkiem, zasłużenie otrzymując wysokie noty od sędziów. Poprzeczki ustanowionej przez podopiecznego Gorana Janusa nikomu nie udało się przeskoczyć i jego trzecia pucharowa wygrana stała się faktem.

Wcześniej na najwyższym stopniu podium Prevc stawał w Tauplitz i Sapporo. Niedzielny sukces 21-latkowi z Kranju dał drugą pozycję w klasyfikacji generalnej cyklu, o którą do samego końca walczył z także doskonale dysponowanym Severinem Freundem. Niemiec na ostatniej prostej sezonu "latał" wyśmienicie i również w finałowych zawodach zrobił swoje. "As" w rękawie Wernera Schustera uzyskał odpowiednio 136 i 141 metrów, ale to było tego dnia za mało na będącego w kapitalnej formie Słoweńca. W cieniu tej konfrontacji niezwykle zacięty bój, ale o czwartą lokatę w punktacji łącznej stoczyli Anders Bardal i Noriaki Kasai - w tym pojedynku "górą" okazał się być ten pierwszy. Norweg oddał dwa dalekie skoki, tradycyjnie ratując honor reprezentacji Kraju Wikingów. Japończyk zgodnie z przewidywaniami tanio skóry jednak nie sprzedał, ale ostatecznie musiał zadowolić się piątą pozycją.

Bardzo mocnym akcentem swój przepełniony niesamowitymi osiągnięciami sezon za wszelką cenę chciał zwieńczyć Kamil Stoch. Polak finałowy konkurs rozpoczął z wysokiego "C", popisując się najlepszą odległością z całej stawki. 139 metrów uzyskane w pięknym stylu robiło wrażenie, a co najważniejsze dawało mu prowadzenie na półmetku rywalizacji. W drugiej rundzie nasz rodak trafił jednak na "ciszę" w powietrzu i nie był w stanie odpowiedzieć na ponad 140. metrowe rezultaty swoich konkurentów. "Rakieta" z Zębu wylądowała wyraźnie przed linią HS, bo na 136. metrze, ale to nie wystarczyło na swoje dwudzieste ósme podium w karierze. Bohater igrzysk w Soczi przegrał z Bardalem tylko o 0,1 punktu i choć chwilę później odebrał Kryształową Kulę, to miał prawo czuć pewien niedosyt.

Żadnych zastrzeżeń nie można mieć również do występu Piotra Żyły i Macieja Kota. Polacy wykonali swoje zadanie i zostali sklasyfikowani na początku drugiej "10". "Wiewiór" udowodnił, że ogromny kryzys formy ma już za sobą, a jego rekordowa próba z soboty nie była dziełem przypadku. Zawodnik Jana Szturca dzięki 13. lokacie awansował kosztem nieobecnych w Planicy Daikiego Ito i Taku Takeuchiego do czołowej "20" Pucharu Świata. Z kolei Kot znów pokazał, że udało mu się ustabilizować swoją dyspozycję i od jakiegoś czasu nie oddaje już nierównych skoków. Ciepłych słów tym razem nie można powiedzieć o starcie pozostałych biało-czerwonych. Zarówno Klemens Murańka, Dawid Kubacki, jak i Jan Ziobro odegrali w niedzielę rolę statystów i nie zdołali powiększyć swojego dorobku punktowego.

Deszczowy konkurs na "Bloudkowej Velikance" był ostatnim w karierze dla Bjoerna Einara Romoerena i Jakuba Jandy. Norweg odbił się od dna i w marcu prezentował się już zdecydowanie lepiej, czego dowodem jest jego triumf w Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem i 17. miejsce w Słowenii, ale towarzyszące mu problemy z plecami okazały się być nie do pokonania. Sympatyczny skoczek z Państwa Fiordów ma w swoim dorobku przede wszystkim wiele medali z mistrzostw świata w drużynie, osiem indywidualnych zwycięstw w zmaganiach najwyższej rangi oraz małą kryształową kulę za wygranie klasyfikacji PŚ w lotach w sezonie 2005/2006. Czech natomiast klasą samą dla siebie był głównie w latach 2005-2006, kiedy triumfował w letniej Grand Prix, Pucharze Świata, a nawet Turnieju Czterech Skoczni. Ponadto, na mistrzostwach globu w niemieckim Oberstdorfie gwiazdor Dukli Liberec wywalczył srebrny i brązowy medal.

Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.

Wyniki finałowego konkursu w Planicy:

MZawodnikKrajSkoki (m)Nota
1 Peter Prevc Słowenia 136/142 283,7
2 Severin Freund Niemcy 136/141 280,8
3 Anders Bardal Norwegia 138,5/136,5 278,5
4 Kamil Stoch Polska 139/136 278,4
5 Noriaki Kasai Japonia 134,5/133 267,8
6 Andreas Kofler Austria 133,5/134,5 262,9
7 Andreas Stjernen Norwegia 134/135,5 261,1
8 Gregor Schlierenzauer Austria 136/132,5 261,0
9 Stefan Kraft Austria 133/134,5 258,2
10 Jernej Damjan Słowenia 132/133 257,7
13 Piotr Żyła Polska 132/130,5 250,9
15 Maciej Kot Polska 133/128 246,4
41 Dawid Kubacki Polska 125,5 114,1
45 Klemens Murańka Polska 123,5 109,1
47 Jan Ziobro Polska 124 107,1
Komentarze (21)
avatar
Wujek
23.03.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Super że te ostatnie zawody wytrzymał Prevc, bo szczerze nie chciałem aby go Severin Freund wyprzedził. I tak też się stało :) 
avatar
tomas68
23.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nawet słowa w tekście o kamilku to chyba jakaś chwilowa pomyłka.
Piotr ponownie swoje doleciał i tym należy się cieszyć. 
avatar
28Przemek_kapitan_M11
23.03.2014
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Rzadko krytykuje, ale dziś muszę.
Mnie irytuję jak po dobrym skoku Słoweńca, tutaj rewelacyjnym Prevca podnieceni są Tepes i większość tego jury itd.
To trochę tak jakby sędzią w piłce z radośc
Czytaj całość
avatar
pablo80
23.03.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Super zawody na koniec sezonu. Może troche pogoda nie dopisała, ale zawodnicy to nadrobili:) 
avatar
gorofil
23.03.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Fajnie, że Bardalowi udało się to pudło o 0,1 punkta. Gdyby dziś znów minimalnie je przegrał to dopiero byłby pech :)