Stams - tam gdzie szlifuje się sportowe diamenty

Czy ponad 250 medali mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, albo nazwiska takie jak Innauer, Hosp, Schlierenzauer, Schild, Kuttin, Kofler czy Iraschko mogą mieć wspólny mianownik? Mogą, i nawet mają. Jaki?

Barbara Toczek
Barbara Toczek
Barbara Toczek / Barbara Toczek

Stams z pozoru niczym nie różni się od innych małych wiosek nieregularnie rozsianych w dolinach Tyrolu. Choć od stolicy najbogatszego regionu Austrii - Innsbrucka- dzieli ją tylko 36 kilometrów, pośpiech i miejski zgiełk to ostatnia rzecz, jaką można tu zastać. Jest za to okazały klasztor Cystersów, jest przydrożny zajazd na modłę tych z amerykańskich filmów i jest gimnazjum sportowe. "To" gimnazjum. Za jego sprawą ta z goła szablonowa alpejska mieścina dla wielu stała się (albo dopiero stanie) najważniejszym przystankiem na drodze do wielkiej kariery.

Z dworca kolejowego do szkoły jest kilkaset metrów. Nie trzeba nikogo pytać o drogę. Zawieruszenie się tutaj zresztą graniczy z niemożliwym. Widoczny z daleka budynek jest jak sam system kształcenia w nim - solidny, na dobrych fundamentach, nowoczesny. Twierdza nie do zdobycia? Dla niektórych na pewno. Po drodze imponujące, należące do placówki boiska sportowe. Tabliczka z napisem "Privat, Betreten verboten" nie zachęca do przechodzenia za furtkę. Jest pusto. O tej porze uczniowie gimnazjum (odpowiednik polskiego liceum) mają lekcje, treningi później.

Tuż za budynkiem szkoły znajduje się internat. Osobny dla chłopców, osobny dla dziewcząt. "Ordnung muss sein", ciśnie się na usta, choć do niemieckiej granicy jest jeszcze jakieś 50km. Porządku pilnuje w nim aż 14 wychowawców. Część z nich ma też zajęcia w szkole.
Skigymnasium Stams Skigymnasium Stams
- Gdyby nie Stams to prawdopodobnie rzuciłbym skoki - stwierdził pewnego razu Michael Hayboeck. Mocne, ale uzasadnione słowa. Jeżeli w Austrii ktoś przejawia talent sportowy, a do tego nie brak mu chęci i samozaparcia, droga jest jedna. Ci, którzy nią poszli - nie żałują. Są święcie przekonani, że to doskonałe przygotowanie, jakie zapewnia tyrolskie gimnazjum jest tajemnicą (choć trochę poliszynela) ich sukcesu. - To jest naprawdę dobry system. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane - wyjaśnia Martin Koch, absolwent gimnazjum, kontynuując: - Stams to była pierwsza szkoła tego rodzaju w Austrii. To jest takie centrum kompetencji. 40 lat doświadczenia, najlepsi trenerzy, dlatego są takie efekty.

Dostać się do słynnej szkoły nie jest łatwo. O miejsca "biją się" adepci skoków narciarskich, biathlonu, kombinacji norweskiej, snowboardu i narciarstwa alpejskiego. Kandydaci muszą zdać egzaminy wstępne (testy sprawnościowe i dydaktyczne), a ci, którym się powiedzie i zostają wpisani w poczet uczniów Stams, mają do wyboru dwa tryby nauczania: szkołę handlową bądź program typowy dla "zwykłego" austriackiego gimnazjum. Aby młodym sportowcom ułatwić przyswajanie materiału, szkoła nie tylko trwa cztery lata, ale zachowała także dawny, sześciodniowy system nauki.

Czy w Polsce powinna powstać szkoła na wzór gimnazjum w Stams?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×