Niszowa dyscyplina jedną z najważniejszych w Polsce. Nasi kibice fenomenem na świecie

Od blisko dwóch dekad skoki narciarskie to jedna z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych w Polsce. Nasi skoczkowie dominują, a Polacy fascynują się kolejnymi konkursami. Podobnie jest w czterech innych krajach na świecie.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Kamil Stoch Newspix / EXPA / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Polacy są zakochani w skokach narciarskich. Podczas zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich w Wiśle i Zakopanem trybuny wypełniają się po brzegi kibicami, a chętnych, by oglądać zawody na żywo jest więcej niż dostępnych biletów. To fenomen na skalę światową. Nikt tak nie kocha skoków narciarskich, jak Polacy.

Od pierwszych sukcesów Adama Małysz zimowe weekendy w wielu polskich domach wyglądają tak samo. Rodzinny obiad i konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w telewizji. To nieodłączne elementy życia Polaków. Małysz już od kilku lat nie skacze, ale doczekał się następców, którzy dominują na światowych skoczniach. Kamil Stoch to absolutny dominator ostatnich lat, a dorównać mu próbują Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Maciej Kot czy Stefan Hula. Jest więc komu kibicować.

Smutną prawdą jest jednak to, że na świecie dyscyplina ta cieszy się popularnością w pięciu krajach. Oprócz Polski to Słowenia, Norwegia, Niemcy i Austria. W tych dwóch ostatnich na przełomie lat rozgrywany jest Turniej Czterech Skoczni, który przyciąga dziesiątki tysięcy kibiców, a przez tydzień to temat numer jeden w tamtejszych mediach. Słoweńcy mają finał Pucharu Świata w Planicy, a Norwegowie organizują RAw Air, które co roku zyskuje na popularności.

Skoki narciarskie z racji uwarunkowań klimatycznych uprawiane są głównie w Europie. W Azji dyscyplina cieszy się zainteresowaniem jedynie w Japonii. Swoich sił próbują co prawda reprezentanci Chin i Korei Południowej, ale daleko im choćby do regularnego kwalifikowania się do konkursów Pucharu Świata. Geografia co roku się zawęża. Co prawda zawody PŚ organizowane były ostatnio w Korei Południowej (Pjongczang), Rosji (Soczi, Niżny Tagił) czy Kazachstanie (Astana), ale trudno nazwać je organizacyjnym sukcesem.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"

Geografia skoków narciarskich zawęża się. Jeszcze kilka lat temu Finowie byli czołową drużyną świata, a w poprzednim sezonie punkty - łącznie 19 - zdobywali tylko Antti Aalto i Eetu Nousiainen. Incydentalnie zawody w trzydziestce kończą również Czesi, Amerykanie, Kanadyjczycy, Włosi, Francuzi i Bułgar. Szwajcarzy mają mocnego Simon Ammann, który zbliża się do końca swojej kariery. Systematycznie w czołowej trzydziestce meldowali się za to Rosjanie.

W minionym sezonie punktowali zawodnicy z piętnastu krajów. W kwalifikacjach udział brali przedstawiciele dwudziestu. Sezon bez punktów kończyli Estończycy, Koreańczycy, Kazachowie, Ukraińcy i Turcy. Tylko w Pucharze Kontynentalnym startowali Rumuni. W niedalekiej przeszłości w zawodach tej rangi rywalizowali też Słowacy, Holendrzy, Brytyjczycy, Białorusini, a nawet przedstawiciele Grecji, Węgier. O skokach marzy też jeden Islandczyk.

Nie tak dawno w zawodach Pucharu Świata mieliśmy Szwedów, ale sport w tym kraju jest na tyle zapomniany, że kilka lat temu w Falun nie dało się skakać, gdyż na obiekcie wyrosły drzewa. Łącznie daje to trzydzieści krajów, gdzie w ostatnich latach był choć jeden skoczek. Jednak w większości z nich o tym, że jest taka dyscyplina, kibice dowiadują się co cztery lata podczas igrzysk olimpijskich.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy lubisz oglądać konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×