Puchar Świata. Dominator skacze daleko, ale ma jeden problem. Ekspert wyjaśnia, z czego może wynikać

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Halvor Egner Granerud
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Halvor Egner Granerud

Halvor Egner Granerud wygrał pięć z rzędu konkursów Pucharu Świata. Skacze bardzo daleko, ale sporo do życzenia pozostawia jego lądowanie. Zapytaliśmy Jakuba Kota, z czego mogą wynikać problemy Norwega w tym elemencie.

Najświeższy przykład to Engelberg i niedzielny konkurs. W pierwszej serii na chwilę przestało mocniej wiać w plecy i Halvor Egner Granerud od razu to wykorzystał. Poleciał aż na 141,5 metra. Nie prowadził jednak na półmetku, nie był nawet drugi. Wszystko przez słabe noty. Sędziowie słusznie obniżyli Norwegowi oceny, bo niewiele zabrakło, by przynajmniej podparł ten skok.

Nie zawsze było jednak normą, że sędziowie dostrzegali słabe lądowanie Graneruda. Kilka razy, po dalekich skokach, także nie wykonał dobrego telemarku, ale oceny i tak miał wysokie. Budziło to słuszne kontrowersje.

Od początku sezonu lądowanie Norwega nie jest jego mocną stroną. Jednakże Granerud po raz pierwszy w karierze regularnie walczy o czołowe miejsca i lata tak daleko. Czy zatem brakuje mu doświadczenia w regularnym lądowaniu powyżej 130. czy 140. metra? - Tutaj nie widziałbym problemu - odpowiada Jakub Kot.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"

- Latem skoczkowie oddają mnóstwo skoków, często z wyższych belek. Mają zatem czas, żeby zaprzyjaźnić się z dalekimi odległościami. Na treningach Granerud skakał już daleko, więc zdążył wyćwiczyć ten element. Po prostu Norweg najczęściej ląduje bardzo daleko, poza HS skoczni (odległość bezpieczeństwa - przyp. red.) i nie jest tam łatwo wylądować telemarkiem. Skupia się przede wszystkim na wylądowaniu, żeby nie upaść albo nie podeprzeć skoku - dodaje.

Były skoczek narciarski zwraca uwagę, że lądowanie jest trudnym elementem skoków narciarskich. Są zawodnicy, którzy do perfekcji je opanowali, ale są również i tacy, którzy przez kolejne lata swojej kariery mają z tym kłopoty.

- Lądowanie to jest sztuka. To nie jest łatwy element, który można sobie wyćwiczyć leżąc na kanapie w domu. Skoczkowie spadają z dużej wysokości, na nogach mają narty, a do tego lądują przy prędkości około 130 km/h. Do tego lądują na śniegu, który jest często zmrożony. To naprawdę trudne zadanie - wyjaśnia Jakub Kot.

- Tą sztukę opanowało do perfekcji kilku skoczków: Kamil Stoch, Stefan Kraft czy kiedyś Austriak Wolfgang Loitzl. To są prawdziwi stylowcy. Na ich lądowanie patrzy i patrzyło się z przyjemnością. Mamy też drugą grupę zawodników, którzy nie czują się dobrze w tym elemencie. Na przykład zbyt pięknie nie ląduje Markus Eisenbichler - podkreśla.

W Engelbergu Granerud dostał już sygnał od rywali, że samo dalekie latanie może nie wystarczyć. Wygrał jeszcze oba konkursy, ale w pierwszym blisko przełamania jego serii był Kamil Stoch, a w drugim Piotr Żyła. Kolejną szansę na przerwanie serii Norwega Biało-Czerwoni i inni skoczkowie będą już mieli podczas 69. Turnieju Czterech Skoczni.

Czytaj także:
Piotr Żyła zarobił najwięcej z polskich skoczków
Było blisko, ale Granerud znów najlepszy! Piotr Żyła na podium!

Komentarze (2)
avatar
Wiatrak Skoków
22.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie wpadłbym na to, że jak skaczesz dalej to ciężej jest wylądować. Widać, że prawdziwy ekspert. 
avatar
Katon el Gordo
21.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mądrego to i dobrze posłuchać. EUREKA !