Międzynarodowa Federacja Narciarska do końca sezonu wykluczyła zawodników z Rosji i Białorusi. Oficjalne oświadczenie jednak budzi pewien niesmak, bo nawet słowem nie wspomniano, że na Ukrainie trwa niszczycielska wojna.
Niesmak ten jest jeszcze większy, bo wyraźnie widać, że nie była to jednogłośna decyzja FIS, a decyzja wywołana ogromnymi naciskami - zarówno Polaków, jak i Norwegów.
Rosyjscy skoczkowie mieli wziąć udział w mistrzostwach świata juniorów. W Zakopanem jednak skakać nie będą. Jeszcze zanim FIS postanowił ich wykluczyć, minister sportu, Kamil Bortniczuk postawił sprawę jasno - impreza bez Rosjan, albo wcale.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
Tymczasem skandalicznej wypowiedzi udzielił prezes Rosyjskiej Federacji Skoków Narciarskich, Dmitrij Dubrowski. W rozmowie z agencją TASS przedstawił sprawę tak, jak gdyby to Rosjanie wycofali się z rywalizacji.
- Kończymy sezon międzynarodowy. Sytuacja się pogarsza. Zespół wraca z mistrzostw świata juniorów, pozostawanie w Polsce nie jest bezpieczne, ewakuujemy się. Jutro natomiast drużyna skoczków wraca z Norwegii - przyznał.
Wiele rosyjskich portali powiela narrację Dubrowskiego, nie wspominając słowem o decyzji Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Machina propagandowa działa tam w najlepsze. Media wspominają tylko o zakazie rozgrywania imprez w Rosji. O zakazie startów dla zawodników - cisza.
Czytaj także:
- Wsparli Ukrainę. Piękny gest Norwegów przed Raw Air
- Raw Air bez gwiazdy. Wszystko przez koronawirusa