Takiego bramkarza nie było w historii piłki nożnej! Z zapartym tchem oglądaliśmy jego grę

Zdjęcie okładkowe artykułu: AFP / STF / Jorge Campos w meczu Meksyk - Norwegia (MŚ 1994)
AFP / STF / Jorge Campos w meczu Meksyk - Norwegia (MŚ 1994)
zdjęcie autora artykułu

Niektórzy uważali go za klauna, inni nazywali jednym z najlepszych bramkarzy lat 90. ubiegłego wieku. Z pewnością był jedną z najbarwniejszych postaci w świecie futbolu, wniósł do niego sporo kolorytu. I to dosłownie.

W tym artykule dowiesz się o:

Łamał wszelkie stereotypy. W futbolu bramkarzem zostaje zwykle ten, który jest wysoki i silny, "chłop jak dąb". On zaś warunki fizyczne miał dość mizerne. Mimo to między słupkami radził sobie doskonale.

Zresztą nie tylko między słupkami. Uwielbiał grać w ataku, a - co najważniejsze - w tej roli także się sprawdzał. Tak wszechstronnego zawodnika ze świecą szukać.

Do tego zwracał na siebie uwagę krzykliwym strojem, kompletnie sprzecznym ze standardami, które panowały przed 20 laty.

Panie i panowie - oto Jorge Campos, jeden z najbardziej ekscentrycznych piłkarzy w ostatnim ćwierćwieczu. Poznajcie jego historię. [nextpage]

Acapulco - miejscowość nazywana rajem dla turystów, ale także dla handlarzy narkotyków. To tam przyszedł na świat, w 1966 r., Campos.

W młodości Jorge często grał w piłkę z dwoma braćmi i z kolegami. Jak prawie każdy dzieciak chciał strzelać jak najwięcej goli. Czasem jednak - z racji wieku, jako najmłodszy w grupie - był wysyłany do bramki. Jeszcze wówczas nie przypuszczał, że to wszystko zaprocentuje w przyszłości.

Drugim miejscem - obok piłkarskiego boiska - na którym chętnie przebywał Jorge, była plaża. Lubił patrzeć na kolorowy tłum turystów. Kilkanaście lat później te widoki posłużyły mu za inspirację (więcej za moment). [nextpage]

Przygodę z zawodowym futbolem rozpoczął stosunkowo późno. Jako 22-latek podpisał kontrakt z UNAM Pumas - klubem ze stolicy Meksyku. Wcześniej przez kilka lat grał w nim w rezerwach. Jego ojciec był przeciwny przeprowadzce do metropolii, jednak Jorge postawił na swoim. Tęsknił za Acapulco, do którego podróż zajmowała mu 7 godzin w jedną stronę. Przyjeżdżał dwa razy w miesiącu i chwalił się, jak idzie mu w drużynie.

Campos przychodził do Pumas jako bramkarz, ale w 1988 r. niekwestionowanym numerem 1 był Adolfo Rios. Jorge wymógł więc na trenerze, by ten spróbował go w roli napastnika. To był świetny manewr, bo w pierwszym sezonie strzelił aż 14 goli.

Później jednak wywalczył sobie miejsce między słupkami, a w 1991 r. sięgnął po pierwsze mistrzostwo Meksyku. Ówczesny selekcjoner reprezentacji tego kraju, słynny Argentyńczyk Cesar Luis Menotti, miał powiedzieć o Camposie: - On jest jak "Loco" Gatti (legendarny argentyński golkiper - przyp. red.). To bramkarz XXI wieku. [nextpage]

Fot. PAP/EPA/BRENDAN MCDERMID
Fot. PAP/EPA/BRENDAN MCDERMID

Campos mierzył zaledwie 175 cm, ważył niespełna 70 kg. Miał jednak inne atuty - niesamowitą skoczność, dzięki której był w stanie toczyć powietrzne pojedynki z wysokimi rywalami, a do tego sprawność i zwinność.

W ten sposób nadrabiał "brakujące" centymetry podczas gry. Natomiast przed rozpoczęciem spotkań - gdy drużyny ustawiały się do tradycyjnego zdjęcia - też miał swój sposób na to, by wyróżnić się wśród kolegów. Stał w tylnym rzędzie i... nagle był o pół głowy wyższy od nich. Jakim cudem?

Otóż "El Brody" stosował sprytny manewr. Stawał na piłce, dzięki czemu "rósł" o ok. 20 cm. W takiej pozie widzicie go na powyższym zdjęciu, w drugim rzędzie (gdy kończył karierę i wraz z kolegami z kadry grał z Brazylią w 2004 r.). [nextpage]

Fot. STF/AFP
Fot. STF/AFP

Wyróżniał się w lidze, dostawał powołania do kadry. Świat usłyszał o nim w 1994 r., gdy z reprezentacją Meksyku walczył na mundialu w USA. Jego zespół niespodziewanie wygrał "grupę śmierci" (z Irlandią, Włochami i Norwegią), ale w 1/8 finału - po rzutach karnych - musiał uznać wyższość Bułgarii. Campos obronił wprawdzie "jedenastkę" Krassimira Bałakowa, ale jego koledzy mylili się aż trzykrotnie.

Campos wyróżniał się nie tylko brawurowymi interwencjami, ale także dziwacznym - jak na tamte czasy - strojami. Żółty, różowy, zielony - te kolory lubił meksykański bramkarz. Sam projektował swoje koszulki, a inspirację czerpał ze wspomnianej plaży w Acapulco, z barwnego tłumu turystów. Jak twierdził, "krzykliwe" stroje miały pomóc w rozpraszaniu rywali.

Na mundial pojechał jeszcze dwa razy. W 1998 r. we Francji bronił we wszystkich meczach, a Meksyk - podobnie jak cztery lata wcześniej - odpadł w walce o ćwierćfinał (z Niemcami). W 2002 r. w Korei Płd. i Japonii był rezerwowym.

Największe sukcesy Camposa w kadrze to triumf w Pucharze Konfederacji w 1999 roku, a także zwycięstwo w Gold Cup (mistrzostwa Ameryki Środkowej i Karaibów) - w 1993 i 1996 r. [nextpage]

W piłce klubowej "El Brody" - po wieloletnim pobycie w Pumas - zmienił otoczenie. Grał także w Cruz Azul (mistrzostwo w 1997 r.), Atlante, Tigres i Puebli. Nie zawsze jako bramkarz. Zdarzało się, że gdy była potrzeba - czytaj: napastnicy sobie nie radzili - trener dokonywał zmiany. Wprowadzał na boisko rezerwowego golkipera, zaś Camposa przesuwał do przodu.

Właśnie po takim manewrze Jorge zdobył jedną z najpiękniejszych bramek w karierze - w barwach Atlante. Uderzeniem "nożycami" (widzicie je powyżej).

Łącznie w trakcie kariery (w której zaliczył także kilka sezonów w amerykańskiej MLS - w Los Angeles Galaxy i Chicago Fire) wpisywał się na listę strzelców ponad 30 razy. Za to w kadrze, mimo 130 występów, nie udało mu się to ani razu.

Kibice go kochali, był dla nich idolem. Jednak popularność sprowadziła na niego także nieszczęście. [nextpage]

Fot. AFP/Robyn Beck
Fot. AFP/Robyn Beck

Na początku 1999 roku reprezentacja Meksyku udała się na turniej do Hongkongu. Jorge Campos znalazł się w składzie, ale szybko powrócił do kraju. Okazało się bowiem, że porwany został jego ojciec.

Ośmiu uzbrojonych bandytów uprowadziło Alvaro "Nono" Camposa. Przetrzymywali go przez prawie tydzień. Historia zakończyła się happy endem, ojca gwiazdy futbolu wypuszczono. Meksykańskie media spekulowały, że Jorge prawdopodobnie zapłacił porywaczom okup (ci zaś żądali okrągłego miliona dolarów).

Gdy Campos toczył walkę o uwolnienie ojca, koledzy z reprezentacji wsparli go, wychodząc na mecz z transparentem: "Jorge, jesteśmy z tobą".

Jak potoczyły się losy ekscentrycznego bramkarza po zakończeniu kariery? [nextpage]

W 2004 r. Campos zawiesił buty na kołku, ale pozostał przy futbolu. Stanowisko asystenta zaproponował mu Ricardo La Volpe, ówczesny selekcjoner "El Tri".

Bramkarz pracował z reprezentacją do 2006 r. Po mundialu w Niemczech La Volpe odszedł ze stanowiska, a wraz z nim Campos.

"El Brody" otworzył sieć fast foodów, ale nadal pozostawał (i do dziś pozostaje) w branży piłkarskiej. Przyjął ofertę telewizji TV Azteca Deportes, jest jej stałym ekspertem (na powyższym zdjęciu widzicie go z Ikerem Casillasem). [nextpage]

Fot. ELSA / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / AFP
Fot. ELSA / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / AFP

W tym roku legendarny golkiper skończy 50 lat. W lutym mogliśmy go zobaczyć podczas losowania grup Copa America 2016 (na zdjęciu)

Natomiast na początku kwietnia poprowadził on drużynę Legend Meksyku w spotkaniu towarzyskim z Legendami Barcelony. Ekipa Camposa wygrała 2:0. - Byłem podekscytowany powrotem do szatni, słuchaniem dowcipów piłkarzy - mówił 130-krotny reprezentant kraju. Zdradził także, jakie jest jego marzenie. - Poprowadzić kiedyś reprezentację Meksyku. My, byli zawodnicy, mamy wszyscy taką nadzieję - dodał.

Tak jak barwna i dynamiczna była jego kariera, tak i w życiu prywatnym Camposa nuda nie zagościła. Piłkarz miał duże powodzenie u kobiet, a z drugiej strony - słabość do nich. W 2002 r. ożenił się z Kanadyjką o imieniu Marcy, ale kilka lat później byli już w separacji. W mediach zaś pojawiały się informacje o jego romansach - m.in. z aktorką Danielą Castro, a także z Marcelą Pezet czy Fabiolą Campomanes. - Urok kobiet jest w ich oczach - zwykł mawiać Campos.

Źródło artykułu: