Redakcja PZTS: Jak wytrzymał pan trudy siedmiu gier w cztery dni?
Marek Badowski: To był dość wymagający turniej, a szczególnie ciężka była druga, pięciosetowa gra eliminacyjna z południowokoreańskim obrońca Kangiem Dongsoo. Mecz trwał prawie 53 minuty, a dla porównania wcześniejszy z Nigeryjczykiem Mustaphą Bello zaledwie kwadrans. Dlatego bardzo dużo sił kosztował mnie pojedynek z Azjatą. Na szczęście dałem radę.
Wydawało się, że mecz jest pod kontrolą, a tymczasem w ostatnim secie musiał pan "gonić" rywala.
Prowadziłem z Kangiem 2:0 i 6:3 w secie numer trzy, w którym uległem mu... 6:11. Kolejnego przegrałem 8:11, a w piątym było już 4:9, czyli byłem dwie piłeczki od odpadnięcia z zawodów. Na szczęście potrafiłem odwrócić losy rywalizacji, doprowadziłem do 10:9, potem 11:10 i zwyciężyłem 13:11.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Co okazało się decydujące?
W końcówce zacząłem grać mocno forhendem w pierwsze tempo. Zmniejszyłem rotację i posyłałem piłki szeroko do bekhendu. To sprawiło, że zdobyłem kilka punktów z rzędu.
Pamięta pan Kanga Dongsoo z polskiej Lotto Superligi?
Oczywiście, nawet zagraliśmy przeciwko sobie w meczu mojej Bogorii Grodzisk Mazowiecki z Gwiazdą Bydgoszcz. Jesienią 2021 roku doznałem porażki 0:2, bowiem wtedy czwarte spotkania singlowe były skrócone - do dwóch setów, a nie do trzech wygranych.
Druga pięciosetówka w Parmie to 1/16 finału głównej drabinki i spotkanie z Tiago Apolonią. Bronił pan trzech meczboli z Portugalczykiem.
Jeśli chodzi o trudność to gra porównywalna do tej z Koreańczykiem. Konieczna była zmiana taktyki, stąd odbiór serwu krótko do bekhendu, czego nie robiłem przez niemal cały mecz. Obroniłem się w walce na przewagi, wyszedłem na prowadzenie 14:13 i ostatecznie wygrałem 15:13. Ale żadnej szczęśliwej piłki w końcówce nie było.
Więcej stresu czy emocji jest w decydujących akcjach?
Trochę stresu pojawiło się, ale to inny rodzaj stresu niż w pojedynkach superligowych. W naszej lidze rozgrywa się jeden, maksymalnie dwa mecze. Tutaj to już była czwarta gra, a poza tym - jak wspomniałem - mogłem zakończyć udział już po drugiej.
Zatrzymał się pan na ćwierćfinale, przegrywając z pingpongistą z Indii Harmeetem Desaiem 1:3.
Starałem się mobilizować i dawać z siebie wszystko w każdej rundzie, tak samo było w spotkaniu o wejście do strefy medalowej. W pewnym momencie poczułem jednak, że zaczyna brakować sił, ręka staje wolniejsza i przestałem grać tak dokładnie i skutecznie, jakbym tego oczekiwał i chciał.
Niemal dekadę temu pan i Desai byliście razem w Gwieździe Bydgoszcz.
Zdobyliśmy brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski, a jeśli chodzi o porównanie umiejętności, wtedy na treningach lepszy był Harmeet. W 2019 roku zdarzyło się, że zmierzyliśmy się w superlidze i to ja wygrałem 3:2.
Bardzo się zmienił sportowo przez lata?
Jest dobrym zawodnikiem, ale nie mogę powiedzieć, że poza moim zasięgiem. Taki stabilny, opanowany przy stole. Koncentruje się tylko na tej następnej piłce, co jest jego atutem. Nie każdy tak potrafi, chociaż uważam, że ja też tak podchodzę do gry. Najważniejsza jest ta kolejna akcja, na niej trzeba się skupić.
Czego zabrakło poza siłami, aby pokonać Desaia?
Nie no, nie ma co zwalać na brak sił. Na pewno reprezentant Indii grał szybciej i agresywniej. Mnie tej agresywności zabrakło. Wówczas może wywalczyłbym sam kilka punktów więcej poprzez dobry atak. Niestety, często myliłem się w pierwszych piłkach i przeciwnik uzyskiwał przewagę.
Poza singlem, wystąpił pan w mikście z Natalią Bajor. Swego czasu błysnęliście w meczu z Chińczykami podczas mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki.
Nie wyszedł nam do końca pojedynek z parą z Portugalii Joao Monteiro, Julia Leal. Pierwszego seta przegraliśmy do 8, a drugiego i trzeciego do 10. Najbardziej szkoda drugiego, w którym mieliśmy już 10:7 i prowadzenie "uciekło". Inna sprawa, że oni zagrali dobrze, a zwłaszcza Monteiro kręcił nami raz w prawą, raz w lewą stronę. Był najlepszy przy stole.
Od czasów kłopotów ze zdrowiem nie było pana w Feederze...
Niedawno mieliśmy turniej tej rangi w Gdańsku, ale nie mogłem przyjechać do hali PZTS im. Andrzeja Grubby. W tym czasie rozgrywaliśmy pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów w Pradze.
We Włoszech zaprezentował pan lepszy tenis stołowy niż podczas październikowych, drużynowych mistrzostw Europy? W Chorwacji pokonał pan Belga Martina Allegro i Fina Aleksi Rasanena.
To ciężko porównywać, gdyż inni byli przeciwnicy. O ile Allegro jest na zbliżonym poziomie co Desai, Kang czy Apolonia, o tyle Rasanen jest słabszym od nich zawodnikiem.
Jak podsumuje pan start w Italii?
Ogólnie dobry występ, z którego jestem zadowolony, mimo nawarstwiającego się zmęczenia. Przygotowałem się do każdej kolejnej gry, a efektem było sześć zwycięstw. Nie powiem, że rozgrałem turniej życia, bo tak nie było, lecz nie grałem jakoś źle. To był taki mój okej poziom. Starałem się realizować taktykę i w sumie nieźle wyszło. Szkoda braku medalu, tego mi nieco żal. Generalnie staram się patrzeć i oceniać pozytywnie, stąd nota na plus. A co do Desaia, jego styl gry nie jest jakiś wybitnie niekorzystny dla mnie. Mogę z nim wygrywać. Podczas wszystkich gier moim trenerem był Marcin Kusiński, który przyjechał do Parmy z reprezentacjami Polski kobiet i mężczyzn.
Koledzy z kadry narodowej wcześniej pożegnali się z zawodami. Z kim trenował pan przed ćwierćfinałem?
Nie było problemu, rozgrzewałem się przed tym meczem ze Słowakiem Lubo Pistejem z Energi Manekina Toruń. Również i on doszedł do ósemki, a o podium musiał uznać wyższość Francuza Joe Seyfrieda, późniejszego złotego medalisty. Z drabinki wychodziło tak, że trafilibyśmy na siebie z Pistejem w półfinale.
Wyniki Marka Badowskiego (Orlen Bogoria) w grze pojedynczej:
ćwierćfinał Marek Badowski - Harmeet Desai (Indie) 1:3 (-7,-5,7,-7)
1/8 finału Marek Badowski - Niagol Stoyanov (Włochy) 3:1 (-8,3,3,2)
1/16 finału Marek Badowski - Tiago Apolonia (Portugalia) 3:2 (8,-7,8,-6,13)
1/32 finału Marek Badowski - Carlo Rossi (Włochy) 3:0 (8,4,10)
eliminacje 3 runda Marek Badowski - Benno Oehme (Niemcy) 3:1 (-4,9,9,10)
2 runda Marek Badowski - Kang Dongsoo (Korea Płd.) 3:2 (7,8,-6,-8,11)
1 runda Marek Badowski – Mustapha Bello (Nigeria) 3:0 (4,5,4)