Znane wyniki śledztwa ws. wypadku Nicky'ego Haydena. Kierowca samochodu winny śmierci Amerykanina?

Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Nicky Hayden
Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Nicky Hayden

W maju doszło do wypadku Nicky'ego Haydena, w wyniku którego były mistrz świata MotoGP stracił życie. Włosi zakończyli śledztwo w tej sprawie. 70 proc. winy za kolizję ponosi kierowca samochodu, który wjechał w Haydena, zaś 30 proc. Amerykanin.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak poinformował włoski serwis RiminiToday.it, zastępca prokuratora Paolo Gengarelli otrzymał już raport z biura śledczego Orlando Omiciniego na temat wypadku Nicky'ego Haydena. Doszło do niego 17 maja w okolicach miasteczka Rimini.

Były mistrz świata MotoGP został potrącony na jednym ze skrzyżowań przez samochód, którym kierował 30-letni Włoch. Hayden trafił do szpitala w Cesenie z poważnymi obrażeniami głowy i klatki piersiowej. Pomimo wysiłku lekarzy, jego życia nie udało się uratować. 35-latek zmarł 22 maja.

Włosi utworzyli specjalną komisję, która zajęła się wypadkiem. Śledczy przesłuchali kierowcę, dotarli do świadków incydentu, zobaczyli nagrania z okolicznych kamer. Dokładnie przeanalizowali też materiał dowodowy zgromadzony przez policję w miejscu wypadku. Dzięki temu odrzucono teorię, że winę w całości za to zdarzenie ponosi Hayden.

Na feralnym skrzyżowaniu obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 km/h, podczas gdy kierujący Peugeotem 206CC poruszał się z prędkością 73 km/h. 30-latek nie spodziewał się wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej Haydena i nawet nie zaczął hamować. Amerykanin został trafiony w prawą stronę ciała i przeleciał w powietrzu ponad cztery metry.

ZOBACZ WIDEO Nico Rosberg: Wsparcie całego kraju jest bardzo ważne dla powrotu Kubicy do Formuły 1 [ZDJĘCIA ELEVEN]

Hayden jechał rowerem z prędkością 20 km/h i nie zatrzymał się na znaku "stop". Miał założone słuchawki, przez co nie mógł słyszeć samochodu. Śledczy ustalili jednak, że dojeżdżając do skrzyżowania hamował, bo wcześniejszą część treningu pokonywał z większą prędkośćią. Dlatego uznali, że kierowca samochodu ponosi winę za wypadek w 70 proc., zaś sam Hayden w pozostałych 30 proc.

Zgodnie z włoskim prawem, własny raport może też opracować rodzina zmarłego oraz sprawca wypadku. Mają na to 30 dni od momentu zakończenia prac przez śledczych zatrudnionych przez prokuraturę. Obie strony zdecydowały się na taki krok i w obu przypadkach zatrudniono specjalistów od ruchu komunikacyjnego z uniwersytetu w Bolonii.

Alfonso Micucci, reprezentujący kierowcę samochodu, stoi na stanowisku, że jego klient nie był w stanie dostrzec nadjeżdżającego Haydena. Nawet jeśli minimalnie przekroczył prędkość. Jego zdaniem winę za wypadek ponosi amerykański motocyklista, bo ten nie zatrzymał się na znaku "stop".

Włoskie prawo zakłada karę bezwzględnego pozbawienia wolności od pięciu do dziesięciu lat dla osoby, która spowoduje wypadek śmiertelny w ruchu drogowym. Może ona jednak zostać skrócona o połowę, jeśli sąd uzna, że Hayden był częściowo odpowiedzialny za ten incydent. Co więcej, rodzina Amerykanina nie ukrywa, że najprawdopodobniej w osobnym procesie będzie się domagać odszkodowania od Włocha.

30-latek w momencie wypadku jechał do pracy. Szybko poddał się badaniu alkomatem, przebadano również jego krew. Był trzeźwy, w jego organizmie też nie wykryto żadnych niedozwolonych środków. Wypadek Haydena wstrząsnął nim na tyle, że przez kilka tygodni potrzebował pomocy psychologa. Do pracy wrócił dopiero pod koniec lipca, dwa miesiące od feralnego zdarzenia.

Źródło artykułu: