Grigorij Łaguta stał się w Rybniku persona non grata i nie ma to związku z wojną w Ukrainie, którą rosyjski żużlowiec poparł, oskarżając przy tym Zachód o prezentowanie w mediach kłamliwych informacji o wydarzeniach z Donbasu. Rosjanin podpadł kibicom ROW-u po wydarzeniach, które miały miejsce na początku 2019 roku.
Łaguta w połowie sezonu 2017, gdy był zawodnikiem rybnickich "Rekinów", został przyłapany na stosowaniu dopingu. W jego organizmie wykryto meldonium. Zawieszenie Rosjanina na dalszą fazę rozgrywek PGE Ekstraligi oraz zweryfikowanie wyniku jednego spotkania doprowadziło do spadku ROW-u z elity. Wyrządziło też gigantyczne straty finansowe w budżecie klubu.
Rosyjski zawodnik złamał dane słowo
Prezes Krzysztof Mrozek długo walczył o możliwość uniknięcia kary dla żużlowca z Rosji, a ten w "nagrodę" zobowiązał się do dalszych startów w Rybniku. Ostatecznie skończyło się na 21-miesięcznym zawieszeniu i oczekiwano, że Łaguta powróci do składu ROW-u w sezonie 2019 po odbyciu kary. Tak się nie stało.
ZOBACZ WIDEO Termińska o sezonie Apatora: Doświadczyliśmy całego spektrum
Rosjanin "zapomniał" o dokumentach podpisanych w Rybniku i wybrał starty w ekstraligowych rozgrywkach w Motorze Lublin. Działacze z Lubelszczyzny przedstawili mu bowiem lepszą ofertę finansową. Wówczas prezes Mrozek zapowiadał, że odzyska od Rosjanina każdą złotówkę, jaką ROW stracił przez jego zawieszenie i spadek z PGE Ekstraligi.
Mrozek już w 2019 roku wyliczył, iż wskutek spadku z PGE Ekstraligi i dopingu Łaguty, klub stracił 2,5 mln zł. Zapowiadał, że takiej kwoty będzie się domagał od Rosjanina. - A ja chcę 10 milionów. To śmieszne - mówił nam Łaguta, który zaprzeczał też, jakoby podpisał jakiekolwiek dokumenty z ROW-em.
- A pokazał prezes te papiery? Nie pokazał? To w takim razie niczego nie ma. Ja wiem, co podpisywałem. Jedyne papiery, jakie są, to te, które były potrzebne do mojego procesu przed POLADA. Żadnych innych nie ma. Poza tym prezes nie chciał rozmawiać ze mną o kontrakcie i stąd wziął się cały problem - stwierdził rosyjski żużlowiec.
Po trzech latach od tamtych wydarzeń na konto ROW-u nie wpłacono ani złotówki z tego tytułu. - Są sytuacje, o których nie mogę rozmawiać publicznie. Problem z takimi pytaniami wynika z tego, że kibice nie wszystko wiedzą i nie mogą wiedzieć - powiedział Mrozek w programie "Dziękuję, nie słodzę" w rybnik.com.pl, gdy był pytany o temat odszkodowania, jakie Łaguta miał zapłacić "Rekinom".
- To nie jest, że nic się nie zdarzyło. Pewne kroki zostały poczynione, ale ta procedura nie jest taka łatwa i prosta, jak wszystkim się wydaje. Aby odzyskać pieniądze od pana Łaguty, to ja muszę wyczerpać wszystkie środki, które funkcjonują. Muszę przeprowadzić postępowanie przed trybunałem PZM, czyli sądem polubownym - dodał Mrozek, który w tej sytuacji nie zdecydował się na skierowanie sprawy do sądu powszechnego.
Łaguta podpisał fakturę na 0,5 mln zł
Zdaniem Mrozka, ewentualny proces z Łagutą trwałby latami, a szansa na odzyskanie pieniędzy od Rosjanina jest minimalna. - To graniczy z pewnością, że po wygraniu takiego procesu za 8 lat dostanę wyrok pozytywny, a kolega Łaguta przeprowadzi się do Władywostoku i będzie się ze mnie śmiał - stwierdził prezes ROW-u.
Sternik klubu z Górnego Śląska odniósł się też do krytyki kibiców, którzy zarzucali mu w roku 2019, iż nie zabezpieczył się odpowiednio przed taką sytuacją i nie podpisał z Łagutą prawnie wiążącego dokumentu. - Część ludzi mi zarzucała, że nie zabezpieczyłem się. To nieprawda. Jak pan Łaguta był jeszcze naszym zawodnikiem, to podpisał fakturę na 0,5 mln zł. Podpisał też zobowiązanie do startów w naszym klubie po zakończeniu karencji przez trzy kolejne sezony - zdradził Mrozek.
- Ten dokument jest i każdy może go obejrzeć. Wysłałem te dokumenty do Warszawy, a pan Łaguta i tak podpisał kontrakt w Lublinie - podsumował prezes ROW-u.
Rosyjski żużlowiec trafił do Rybnika w roku 2016 i szybko stał się liderem ROW-u. "Rekiny" były pozytywną niespodzianką w PGE Ekstralidze, a świetne wyniki drużyny sprawiały, iż niemal co mecz na stadionie przy ul. Gliwickiej pojawiał się komplet publiczności. Obecnie Mrozek może tylko pomarzyć o takiej sytuacji. Drużyna stała się I-ligowym średniakiem, a obiekt odwiedza średnio po 4-5 tys. widzów.
Natomiast Łaguta w ekstraligowych rozgrywkach stał się liderem Motoru Lublin. Doprowadził klub do wicemistrzostwa Polski w roku 2021. Obecnie nie oglądamy go w PGE Ekstralidze, bo Rosjanie zostali zawieszeni w prawach startów w związku z wojną w Ukrainie. Biorąc pod uwagę fakt, iż 38-latek dość otwarcie popiera Władimira Putina, jego dalsza obecność w naszych rozgrywkach stoi pod dużym znakiem zapytania.
Czytaj także:
Mecz Polonii Bydgoszcz ze Startem Gniezno powinien zostać przełożony?
Ekstremalne plany trzykrotnego mistrza świata. Pójdzie o krok dalej