W niedzielę Nicki Pedersen zanotował poważnie wyglądający upadek w meczu PGE Ekstraligi. Zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz doznał złamania panewki kości biodrowej i miednicy w dwóch miejscach. Dodatkowo ma uszkodzony staw biodrowy. Stracił też sporo krwi, bo śruba z motocykla wbiła się na pięć centymetrów w głąb jego nogi.
- Szybko poczułem, że coś jest nie tak z moim biodrem i nogą, bo nie mogłem się odwrócić, nie mogłem nawet wstać na tych p***ch noszach. Po prostu leżałem na brzuchu i nie mogłem zmienić położenia nóg - opowiedział o swoich pierwszych chwilach po wypadku Pedersen w rozmowie z bt.dk.
- Wiedziałem, że coś jest złamane, ale nie mogłem wywnioskować, co dokładnie się stało - dodał trzykrotny mistrz świata, który szybko zrozumiał jak źle jest, gdy zaraz po wypadku odwrócił wzrok w kierunku nogi.
ZOBACZ WIDEO Mistrz Świata ukrywał treningi przed mamą. Na początku szkolił go wujek
- Mój napinacz łańcucha, który wystaje za motocykl na długość 8-10 cm, w połowie był wbity w moją nogę. Byłem wręcz sczepiony z motocyklem. Do tego czułem nieznośny ból - przekazał Pedersen.
Być może w środę Pedersen wróci do ojczyzny. Obecnie trwa załatwianie formalności związanych z jego transportem lotniczym do szpitala w Odense, gdzie 45-latek miałby przejść kolejną operację. - Leżę w polskim szpitalu i odliczam każdą minutę, zanim będę mógł wrócić do Danii. Muszę być transportowany samolotem, bo moja miednica jest w tak delikatnym stanie, że nie mogę leżeć przez dziesięć godzin w samochodzie czy karetce - zdradził żużlowiec klubu z Grudziądza.
Obecnie wielu ekspertów zastanawia się, czy kolejna poważna kontuzja skłoni Pedersena do zakończenia kariery. - Ten wypadek wprawia w ruch niektóre myśli, ale pierwsze refleksje po wypadku były takie, że najważniejsze, iż mam czucie w rękach i nogach, że nie uderzyłem głową ani szyją o tor. Resztę jestem w stanie naprawić. Muszę wrócić do formy - zapowiedział Duńczyk.
- Mam wokół siebie naprawdę dobrych lekarzy. Jeden z nich zadzwonił do mnie i zapytałem go, czy to bardzo źle, że moja miednica jest połamana. Powiedział mi, że jeśli jestem w dobrej formie fizycznej, a jestem, to szybko wrócę do zdrowia. Zwłaszcza że mam tendencję do szybkiego zdrowienia. Dlatego muszę być optymistą - stwierdził Pedersen.
- Musicie pamiętać też, że żużel to moja praca. To poważny wypadek, dlatego mam różne myśli w głowie. Jednak w tej chwili muszę patrzeć na obecną sytuację. Gdy nadejdzie czas, to porozmawiam z lekarzami - podsumował.
Czytaj także:
Ukochana wspiera Nickiego Pedersena. Słowa chwytają za serce
Nicki Pedersen dostał zgodę na powrót do kraju. Jest jeden problem