W ostatnią niedzielę Nicki Pedersen zanotował fatalnie wyglądający upadek. Podczas meczu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz z Fogo Unią Leszno duński żużlowiec uderzył z pełnym impetem w bandę, po tym jak został podcięty przez Piotra Pawlickiego. Trzykrotny mistrz świata doznał złamania panewki kości biodrowej i miednicy w dwóch miejscach.
Pedersen stracił też sporo krwi, bo śruba z motocykla wbiła się w jego nogę na głębokość pięciu centymetrów. Dlatego początkowo lekarze nie chcieli zgodzić się na to, by były mistrz świata wrócił do ojczyzny. Takie pozwolenie pojawiło się we wtorek, po tym jak żużlowiec otrzymał pozytywne wyniki badań krwi. Pojawił się za to inny problem.
- Nadal jestem w Polsce, nie przyleciałem do Danii. Męczę się z firmą ubezpieczeniową z Anglii - powiedział w rozmowie z "Ekstrabladet" zawodnik ZOOleszcz GKM-u.
ZOBACZ WIDEO Ekspert grzmi: To antyreklama żużla! Czy Polska popełnia błąd w szkoleniu?
- Wysłaliśmy im rano wiadomość pocztą elektroniczną, ale na nią nie odpowiedzieli. Dlatego napisałem do Duńskiej Federacji Motorowej (DMU). Ludzie ze związku obiecali mi, że będą dzwonić do ubezpieczalni w Anglii i w końcu coś załatwią - dodał Pedersen.
Plan zawodnika z Danii jest jasny. Chce on przelecieć karetką powietrzną do szpitala w Odense, gdzie ma przejść kolejną operację kontuzjowanej nogi. Ze względu na złamanie miednicy w dwóch miejscach i uszkodzenie stawu biodrowego, jest to jedyna dozwolona forma transportu Pedersena. Koszty wynajęcia samolotu są jednak spore, stąd zaangażowanie w akcję firmy ubezpieczeniowej.
- Właściwie to jestem wręcz wypisany ze szpitala i chciałbym wrócić do Danii, tak by lekarze nie musieli sobie zawracać głowy patrzeniem na mnie. Chciałbym już mieć za sobą operację w Odense. Musimy działać szybko - stwierdził Pedersen.
Od momentu wypadku Pedersen znajduje się pod wpływem silnych leków przeciwbólowych. Mimo to, żużlowiec odczuwa spory ból. - Leżę tutaj, z nogą na wyciągu, i nie jest to zbyt wygodne. Źle to wpływa na moje kolano. We wtorek pojawił się przez to ból w pachwinie. Umówmy się, samo przykucie do łóżka jest męczące - skomentował były mistrz świata.
- Mam nadzieję, że pokonam wszystkie przeciwności, że szybko wrócę do pełni sił i zapomnę o tej sytuacji. Muszę jednak najpierw wrócić do życia, to w pierwszej kolejności - dodał Pedersen.
Chęć pomocy Pedersenowi na łamach "Ekstrabladet" wyraził Jorgen Bitsch, prezes duńskiej federacji. - Myślę, że w środę załatwimy Nickiemu transport do domu - przekazał Bitsch.
Czytaj także:
Pedersen mówi o jeździe Pawlickiego i... końcu kariery
Pedersen pokazał zdjęcia ze szpitala. Bolesne obrazki