W ubiegły weekend nie rozgrywano pełnej kolejki PGE Ekstraligi, co pozwoliło części żużlowców rozpocząć kilkudniowe wakacje. O odpoczynku zapomnieć musiał Bartosz Zmarzlik, którego Moje Bermudy Stal Gorzów miała do rozegrania zaległy pojedynek z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Na dokładkę dwukrotnego mistrza świata czekały jeszcze zmagania w pierwszym turnieju finałowym IMP.
Efekty? Zmarzlik znów pokazał, że jest żużlowym kosmitą. Obecnie trudno znaleźć zawodnika, który stanowiłby taką jedność z motocyklem. Oglądanie gorzowianina w akcji to czysta poezja. Gdy przegra start, to potrafi wykorzystać moc swoich jednostek, by już po chwili znaleźć się na czele stawki. Gdy ruszy najlepiej spod taśmy, jest wręcz nieuchwytny dla rywali.
Bartosza Zmarzlika nie są w stanie wytrącić z równowagi nawet takie sytuacje, jak złe policzenie okrążeń. Gdy w piątek na Jancarzu przerwał jazdę po trzech kółkach, szybko się zorientował, odkręcił manetkę i po chwili znów był przed Krzysztofem Kasprzakiem. Cała sytuacja wyglądała kuriozalnie, ale dwukrotny mistrz świata podszedł do niej z dystansem.
ZOBACZ WIDEO Majewski wbił szpilkę GKSŻ. Wiemy, co sądzi o rocznym zawieszeniu Jabłońskiego
- Wydawało mi się, że to już, ale gdzieś się zorientowałem, że chłopaki jadą dalej, więc mówię: kurcze, byle nie narobić bałaganu i nie stracić punktów. Na szczęście udało się odbić pozycję - mówił Zmarzlik w Eleven Sports.
Kapitan Moje Bermudy Stali Gorzów obecnie jest w takiej formie, że komentatorzy piątkowego spotkania dodawali pół żartem pół serio, że powinien startować 15 metrów za rywalami, bo tylko taki manewr zapewniłby emocje w biegach ze Zmarzlikiem. - Wcale nie byłoby fajnie - komentował gorzowianin.
Nie pozostaje nic innego, jak w pełni zgodzić się z tymi słowami. Zmarzlik, nawet startując 15 metrów za rywalami, najpóźniej na drugim łuku znajdowałby się na czele stawki. Obecnie zawodnik z Gorzowa jest co najmniej o dwa kroki przed rywalami, zwłaszcza tymi na krajowym podwórku, co pokazał finał IMP w Grudziądzu.
Chociaż przed tym sezonem zmieniono formułę wyłaniania najlepszego krajowego żużlowca w Polsce, to tylko katastrofa mogłaby odebrać Bartoszowi Zmarzlikowi drugi w karierze czempionat. Finały w Krośnie i Rzeszowie powinny być dla 27-latka formalnością.
Biorąc pod uwagę regularność Zmarzlika, nieosiągalną dla innych zawodników, to zmiana formuły IMP jest mu na rękę. Pokazują to poprzednie lata, kiedy to gorzowianinowi przy okazji jednodniowych finałów zdarzały się błędy w kluczowych momentach. Przy cyklu składającym się z trzech turniejów, o taką wpadkę trudniej. Kto wie, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to Zmarzlik może jednak dogoni legendę Tomasza Golloba? Bydgoszczanin ośmiokrotnie zostawał Indywidualnym Mistrzem Polski.
Czytaj także:
Nietypowa sytuacja z udziałem Bartosza Zmarzlika. "Wydawało mi się, że to już"
Stal rozpoczęła budowę składu na przyszły sezon. Jest pierwszy senior!