Żużel. Twardy jak Piotr Pawlicki

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

W pierwszym finale tegorocznych Indywidualnych Mistrzostw Europy na tor po kontuzji powrócił Piotr Pawlicki. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poważnego urazu doznał on niespełna miesiąc przed turniejem.

6 czerwca, podczas meczu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz z Fogo Unią Leszno doszło do groźnego wypadku, w którym uczestniczyli Piotr Pawlicki i Nicki Pedersen. U Duńczyka stwierdzono złamanie miednicy w dwóch miejscach, u Polaka natomiast doszło do urazu dwóch łopatek.

Pierwsze diagnozy mówiły o rozbracie Pawlickiego ze speedwayem na co najmniej sześć tygodni, ostatecznie wrócił on na tor wcześniej, niż przewidywano.

Po upadku reprezentant Polski przechodził intensywną rehabilitację. Opuścił w międzyczasie kilka spotkań PGE Ekstraligi oraz nie mógł wziąć udziału w eliminacjach do cyklu Speedway Grand Prix.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cegielski: Potrzebna jest reforma finansów zawodników

Udział w rywalizacji TAURON SEC miał on jednak zapewniony, dzięki zajęciu czwartego miejsca w ubiegłorocznej edycji cyklu. Do końca nie było jednak wiadomo, czy zdąży na pierwszy z finałów. Ostatecznie, dzięki intensywnym zabiegom udało mu się to, lecz jego dyspozycja po przerwie spowodowanej kontuzją pozostawała jedną wielką niewiadomą.

Okazało się, że do rywalizacji wrócił w bardzo dobrej formie, a w pierwszym finale Indywidualnych Mistrzostw Europy odgrywał jedną z kluczowych ról. W serii zasadniczej udało mu się wygrać dwa wyścigi, w jednym przyjechał na drugim miejscu, a w dwóch na trzecim. Łącznie zgromadził na swoim koncie 10 punktów, co pozwoliło mu awansować do biegu barażowego o finał.

W nim upadł, po tym jak wcześniej upadek zanotował jadący przed nim Bartosz Smektała. Do zawodników musiały wyjechać karetki, na szczęście tym razem w obu przypadkach udało się uniknąć kontuzji. W powtórce Pawlicki ostatecznie uznać musiał wyższość Leona Madsena i Patryka Dudka i pierwszy finał tegorocznego cyklu TAURON SEC zakończył na piątej pozycji.

Mało kto po tak poważnym urazie, jakiego doznał zawodnik leszczyńskich "Byków" wróciłby na tor po niespełna miesiącu. Dodatkowo wynik, który osiągnął Piotr Pawlicki, meldując się w ścisłej czołówce mocno obsadzonych zawodów, powinien budzić uznanie. Dzień później w pojedynku ligowym w Ostrowie Wielkopolskim, jeden z liderów leszczyńskiego zespołu zdobył 13 punktów, wygrywając cztery z pięciu swoich wyścigów, a następnie został wybrany zawodnikiem meczu.

Z pewnością determinacja i wola walki pozwoliły szybciej wrócić na tor Piotrowi Pawlickiemu i jeszcze niejednokrotnie będzie on zadziwiał swoich kibiców ambitną jazdą na torze.

Czytaj także:
Mieszka przy granicy z Polską. Mówi o niepokojących zmianach
W Motorze Lublin zawrzało! Maksym Drabik musiał się tłumaczyć

Źródło artykułu: