- Czy jestem przerażony? To mocne słowo, ale mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że beniaminek, niezależnie kto nim zostanie, nie uczestniczy obecnie w tej rozgrywce o zawodników, bo nie ma takiej możliwości. Abramczyk Polonii na placu boju nie ma, bo być nas zwyczajnie nie może. Ja mogę bardzo chcieć, ale nie porozmawiam teraz konkretnie z zawodnikiem i nie powiem mu, w której lidze na sto procent pojadę. A nikt nie chce za bardzo czekać, co się wydarzy - mówi nam prezes Jerzy Kanclerz.
Jego klub jest obecnie głównym kandydatem na nowego beniaminka PGE Ekstraligi. Prezes bydgoszczan jako doświadczony działacz podchodzi jednak do tematu bardzo ostrożnie, mimo że jego drużyna wygrała rundę zasadniczą w eWinner 1. Lidze.
W Bydgoszczy tylko przyglądają się, co robią obecnie zespoły PGE Ekstraligi. Dodatkowo klub prowadzi rozmowy z żużlowcami, których ma obecnie w kadrze. Wiele wskazuje jednak na to, że sytuacja nowego beniaminka będzie jeszcze trudniejsza niż Arged Malesy, która wywalczyła awans przed rokiem. Wtedy rynek transferowy ruszył wcześnie, ale teraz mamy do czynienia z rekordowym tempem. - Kiedy awansowała Arged Malesa, to ostrowianom został Chris Holder, ale mogli też mieć Kennetha Bjerre czy Mateja Zagara. Teraz sytuacja staje się bardzo trudna - tłumaczy Kanclerz.
ZOBACZ WIDEO Opowiedział prawdę o swoich tunerach. Wybrał nietypowo
- Jest trudno, ale spokojnie. Jeśli zdołamy wywalczyć awans, to moim zdaniem i tak nie będziemy bez szans. Jest już z nami Wiktor Przyjemski, a to wielki atut. Poza tym GKM Grudziądz też nie ma łatwej sytuacji, bo nie wiadomo, jak będzie ze zdrowiem i formą Nickiego Pedersena po tej fatalnej kontuzji. Ta drużyna może być w zasięgu beniaminka bez względu na to, kto nim zostanie. Na razie to jednak i tak dywagacje, bo najpierw trzeba awansować – tłumaczy.
Kanclerz uważa natomiast, że jak najszybciej potrzebne są zmiany w regulaminie, bo obecnie mamy do czynienia z fikcją. Kluby prowadzą rozmowy z zawodnikami, zamykają składy, a nikt nie może o tym oficjalnie powiedzieć.
- Od dawna mówię głośno, że wszystkie osoby decyzyjne w polskim żużlu doskonale wiedzą, kiedy faktycznie rozgrywają się transfery. To wszystko powinno być jednak oficjalne, bo za chwilę siedem ekip PGE Ekstraligi zamknie składy. Dlaczego mamy to ukrywać? To jest na poziomie przedszkola - podsumowuje.
Zobacz także:
Transferowy zakaz kompletną fikcją
Motor zapoluje na Lindgrena?