Polacy zaprezentowali się fatalnie zarówno w środowym półfinale, jak i sobotnim finale. W najważniejszych wyścigach byli zupełnie bezradni i przegrywali z dużo niżej notowanymi rywalami. Patryk Dudek przegrał choćby z Vaclavem Milikiem, Janem Kvechem, a Maciej Janowski musiał uznać wyższość Timo Lahtiego. W PGE Ekstralidze nasi reprezentanci nie mieliby zapewne żadnych problemów z pokonaniem takich rywali.
Z siedmiu wyścigów nasi zawodnicy wygrali zaledwie dwa, z czego jeden, na sam koniec zawodów, gdy nie było już szansy na lepszy wynik.
- Tak jak większość Polaków jestem zawiedziony takim wynikiem reprezentacji. Choć naszym zawodnikom słabo wyszedł półfinał, to wciąż wydawało się, że mamy bardzo duże szanse na medal i to na pewno był nasz cel - mówi nam Marek Cieślak, który z kadrą sięgał po złoty medal drużynowych mistrzostw świata aż siedmiokrotnie.
ZOBACZ WIDEO Fala kontuzji w Stali. Chomski zdradza szanse na powroty Vaculika, Hurysza i Bartkowiaka. Powrót Słowaka będzie skomplikowany
Dziś legendarny szkoleniowiec obserwuje zmagania kadry z boku i ma apel do działaczy, ale także całego środowiska.
- Wiem, jak bolą porażki z kadrą i jak duża krytyka wyleje się za chwilę na chłopaków. Ważne jednak, by działacze nie podejmowali decyzji na gorąco, a eksperci poczekali z radykalnymi ocenami. Przyczyny tej porażki mogą tkwić znacznie głębiej i sam jestem ciekawy, czy ta porażka wywoła jakąś refleksję lub poważniejsze zmiany. Mamy najbogatszą ligę, wspaniałych zawodników, a gdy przychodzi do najważniejszego turnieju, to nasze gwiazdy są ogrywane przez pierwszoligowców. Postawiliśmy wszystko na ligę, a za chwilę tej kadry w ogóle może nie być - dodaje Cieślak.
Czytaj więcej:
Czugunow odejdzie ze Sparty?
Szczegóły rozmów Przyjemskiego