Żużlowcy Stelmet Falubazu przyjechali do Bydgoszczy w dobrych nastrojach i trudno się temu dziwić. Żeby awansować do finału, lubuszanie mogli przegrać spotkanie nawet dziewiętnastoma punktami. Tak się jednak nie stało. Mecz bardzo długo był wyrównany, a jego losy ważyły się do ostatniego wyścigu. Ostatecznie przy Sportowej 2 padł wynik 47:43.
Polonia starała się zaskoczyć przyjezdnych
Porażka jednak specjalnie nie zmartwiła zielonogórskich zawodników. Piotr Protasiewicz przyznał, że komfort przed rozpoczęciem półfinałowego rewanżu był spory, ze względu na sporą zaliczkę wywiezioną z W69. Kapitan Falubazu nadmienił także, że tor, który zastała jego ekipa, był zupełnie inny niż ten, do którego przyzwyczaił się w Bydgoszczy.
- Planem minimum na to spotkanie było wywalczenie 36 punktów. To było dla nas najważniejsze. Komfort psychiczny był oczywiście dużo większy, niż jakbyśmy wygrali u siebie na styk. Dwadzieścia "oczek" zaliczki, to naprawdę mnóstwo i nie ma sensu tego ukrywać. Mecz od początku układał się po naszej myśli. Nie pozwoliliśmy Polonii odskoczyć. Wiedzieliśmy, że gospodarze będą chcieli jak najszybciej zbudować przewagę, ale im na to nie pozwoliliśmy. Pierwsze kilka biegów nie zakończyło się ich podwójnymi zwycięstwami, więc nie można mówić o nerwowości - mówił Piotr Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka
- Zaczynałem od pól wewnętrznych, ale potem jechałem dwa razy spod bandy. Nie było łatwo, bo nawierzchnia się trochę rozsypywała. Tor nie był typowo bydgoski i przyznaję, że byłem tym faktem nieco zdziwiony. Porobiło się trochę dziur, trzeba było jechać gęsiego, przez co nie było za dużo ścigania. Ja wielokrotnie mówiłem, że na najważniejszy mecz w sezonie nie powinno się przygotowywać toru w inny sposób niż przez cały rok. To jest poniekąd strzał w kolano. Jeżeli zamysł był taki, żeby nas zaskoczyć, chyba wyszło dokładnie odwrotnie - zauważył Protasiewicz.
Wiedział, co trzeba robić
Kapitan Falubazu przyznał, że pomagał kolegom nie tylko na torze. Zawodnik dobrze odczytał warunki torowe mimo tego, że były inne niż zwykle.
- Wyjechałem na próbę toru i w miarę udało mi się rozszyfrować, jakie ustawienia będą na nim działały. Swoimi spostrzeżeniami podzieliłem się z kolegami z drużyny i moje wskazówki okazały się dosyć trafione, bo od początku weszliśmy w ten mecz nie najgorzej. Pamiętaliśmy przebieg meczu w Bydgoszczy z rundy zasadniczej, więc wiedzieliśmy, że trzeba trzymać rękę na pulsie. Gdyby znowu zaczęło się od kilku 1:5 w krótkim czasie, byłaby nerwówka - mówił zielonogórzanin.
Krosno to zagadka
Po wyeliminowaniu Abramczyk Polonii Bydgoszcz Falubaz przeszedł do finału, w którym zmierzy się z Cellfast Wilkami Krosno. Zdaniem Protasiewicza, jego drużynę czeka bardzo trudne zadanie. Żużlowiec zdradził, kto według niego będzie faworytem dwumeczu.
- Przed meczami z Polonią mówiłem, że nie jesteśmy faworytami. Sądzę, że teraz jest podobnie. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, myślę, że to Wilki Krosno mają minimalnie większe szanse. To jest finał. Wszystko może się wydarzyć. Musimy skupić się na tym, żeby pojechać dwa bardzo dobre spotkania. Ostatni raz kiedy tam jechałem, nawierzchnia była czarna, ta nowa jest dla mnie tajemnicą. Niemniej niektórzy w naszej drużynie mieli już styczność z tym torem, więc na pewno wskażą nam, co trzeba zrobić - podsumował Protasiewicz.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Lider Abramczyk Polonii podjął decyzję
- GKM nareszcie ma skład na play-offy? "Oby tylko omijały ich kontuzje"