Żużel. Przedwczesna śmierć brytyjskiego mistrza. Cechował się rzadko spotykaną wszechstronnością

Uwielbiał urozmaicać motocyklową karierę. Robił to do tego stopnia dobrze, że osiągał sukcesy w trzech odmianach speedwaya. Simona Wigga lubili wszyscy, bo z jego twarzy nie znikał uśmiech. Zmarł młodo, przegrywając walkę z ciężką chorobą.

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Simon Wigg (w kasku białym) podczas Benefisu Pera Jonssona w 1995 roku w Toruniu WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Simon Wigg (w kasku białym) podczas Benefisu Pera Jonssona w 1995 roku w Toruniu
Urodził się w 1960 roku w Aylesbury, oddalonym 60 kilometrów na północny zachód od Londynu. Podobnie jak wielu innych znamienitych brytyjskich zawodników, m.in. Simon CrossJeremy Doncaster, Mark Loram, Kelvin Tatum czy Steve Schofield, jazdę na klasycznym torze łączył ze startami na tzw. grasstracku, czyli na trawie. Ta niegdyś popularna na Wyspach odmiana jazdy w lewo okazała się dla niego obfita w sukcesy. W latach 80. i 90. należał do krajowej czołówki.

Simon Wigg znakomicie spisywał się także na longtracku, a więc długim torze. Tutaj Brytyjczyk sięgnął po pięć złotych medali Indywidualnych Mistrzostw Świata. W historii tylko Niemiec Gerd Riss częściej wygrywał ten czempionat (osiem razy - red.). Wigg uwielbiał ścigać się na takich obiektach. Często udawał się do Australii, gdzie miał okazję rywalizować na owalach mających długości przekraczające znacznie 400, 500, a nawet 600 metrów.

Tymczasem kariera w klasyku zawsze uśmiechniętego zawodnika, który zaskarbiał sobie tym serca wielu i który słynął z występów w zielonym kombinezonie, rozwijała się płynnie. Już w wieku 24 lat po raz pierwszy zameldował się w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata. W Goeteborgu zajął szóste miejsce. Wynik ten powtórzył cztery lata później w Vojens. Trzecie i ostatnie podejście zakończyło się dla Wigga zdobyciem srebrnego medalu.

ZOBACZ Magazyn PGE Ekstraligi. Staszewski, Cegielski i Świsłowski gośćmi Musiała

W 1989 w Monachium uległ tylko Hansowi Nielsenowi, a w walce o drugą pozycję pokonał w biegu dodatkowym Doncastera. W tym samym sezonie, będąc kapitanem reprezentacji Wielkiej Brytanii, wraz z kolegami sięgnął po złoto w Bradford. Był to pamiętny turniej, w którym doszło do makabrycznego wypadku. Kontuzję odniósł w niej kolega Wigga - Cross, z kolei uraz, jakiego doznał Erik Gundersen, zakończył Duńczykowi wspaniałą karierę i zabrał kawał zdrowia.

Żużlowiec z Wielkiej Brytanii w latach 80. regularnie był powoływany do kadry na Drużynowe Mistrzostwa Świata, łącznie sięgając z nią po pięć krążków. Na krajowym podwórku w latach 1988-1989 wygrywał niezwykle prestiżowy i zawsze potężnie obsadzony finał krajowy. W tamtej dekadzie czterokrotnie wygrywał też rodzimą ligę, wówczas najlepszą na świecie. Czynił to w barwach Cradley Heathens (1983) i Oxford Cheetahs (1985, 1986, 1989). Wigg przeżywał więc swój najlepszy czas w sportowym życiu.
Na zdjęciu: Simon Wigg (w środku) po zwycięstwie w Benefisie Pera Jonssona w 1995 roku w Toruniu. Obok niego Jimmy Nilsen (z lewej) i Mark Loram (z prawej). Na zdjęciu: Simon Wigg (w środku) po zwycięstwie w Benefisie Pera Jonssona w 1995 roku w Toruniu. Obok niego Jimmy Nilsen (z lewej) i Mark Loram (z prawej).
Lata mijały i choć po szczęśliwym Monachium nie potrafił awansować już do finału IMŚ, to w 1994 triumfował w słynnej Zlatej Prilbie w Pardubicach, a w 1996 roku zaskakująco spisał się w eliminacjach do wciąż mającego mleko pod nosem cyklu Grand Prix. Dotarł bowiem do turnieju GP Challenge w Pradze i tam okazał się najlepszy. Zawodnikowi o przydomku "The Lean Green Racing Machine" Czechy musiały tym samym kojarzyć się bardzo dobrze.

Reprezentant Lwów Albionu, startując w GP 1997, nie osiągnął zadowalających rezultatów. Wystąpił w trzech z sześciu turniejów, zdobywając 13 punktów i kończąc mistrzostwa na 17. miejscu. Najlepiej spisał się we Wrocławiu, gdzie uplasował się na 10. pozycji.

Choć przez lata był czołowym żużlowcem z Wysp Brytyjskich, Wigg nie ścigał się zbyt często w Polsce. W 1992 roku odegrał jednak ważną rolę w Unii Tarnów, jadąc dla niej w 10 meczach i pomagając utrzymać się w najwyższej lidze w kraju. W 1994 w Unii Leszno wystąpił tylko w dwóch spotkaniach, a w 1997 w Stali Rzeszów i 1998 w ZKŻ-cie Zielona Góra tylko w jednym.

Startując dla Jaskółek, zasłynął tym, że na derbowy pojedynek ze Stalą, który zaczynał się już o godzinie 11:00, gnał prosto z Niemiec. Wigg do tego stopnia poświęcił się, że... za potrzebą nie udał się gdzieś w drodze do Rzeszowa czy nawet do toalety na stadionie, a pod jedno z drzew. Zdążył na próbę toru, potem wyjechał do pierwszego wyścigu i od razu pobił rekord toru przy Hetmańskiej. Unia wygrała ten prestiżowy mecz 48:42, a jej lider zdobył 13 punktów z bonusem.

Simon Wigg zmarł miesiąc po 40. urodzinach, tj. dokładnie 22 lata temu w Oksfordzie. Na przełomie 1998 i 1999 po tym, jak wyjechał do Australii, zaczął mieć napady padaczkowe. Po badaniach zdiagnozowano u niego guza mózgu. Od razu poddał się operacji usunięcia go. W roku milenijnym wrócił do ojczyzny, bo też miał miejsce nawrót ciężkiej choroby. Tym razem to ona była górą, choć brytyjski mistrz dwóch kółek walczył z nią zaciekle do samego końca.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!
Stal sięgnęła po 15-latka, który w CV ma medale MŚ i ME

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy pamiętasz jazdę Simona Wigga?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×