Żużel. Przedwczesna śmierć brytyjskiego mistrza. Cechował się rzadko spotykaną wszechstronnością
Uwielbiał urozmaicać motocyklową karierę. Robił to do tego stopnia dobrze, że osiągał sukcesy w trzech odmianach speedwaya. Simona Wigga lubili wszyscy, bo z jego twarzy nie znikał uśmiech. Zmarł młodo, przegrywając walkę z ciężką chorobą.
Simon Wigg znakomicie spisywał się także na longtracku, a więc długim torze. Tutaj Brytyjczyk sięgnął po pięć złotych medali Indywidualnych Mistrzostw Świata. W historii tylko Niemiec Gerd Riss częściej wygrywał ten czempionat (osiem razy - red.). Wigg uwielbiał ścigać się na takich obiektach. Często udawał się do Australii, gdzie miał okazję rywalizować na owalach mających długości przekraczające znacznie 400, 500, a nawet 600 metrów.
Tymczasem kariera w klasyku zawsze uśmiechniętego zawodnika, który zaskarbiał sobie tym serca wielu i który słynął z występów w zielonym kombinezonie, rozwijała się płynnie. Już w wieku 24 lat po raz pierwszy zameldował się w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata. W Goeteborgu zajął szóste miejsce. Wynik ten powtórzył cztery lata później w Vojens. Trzecie i ostatnie podejście zakończyło się dla Wigga zdobyciem srebrnego medalu.
ZOBACZ Magazyn PGE Ekstraligi. Staszewski, Cegielski i Świsłowski gośćmi MusiałaW 1989 w Monachium uległ tylko Hansowi Nielsenowi, a w walce o drugą pozycję pokonał w biegu dodatkowym Doncastera. W tym samym sezonie, będąc kapitanem reprezentacji Wielkiej Brytanii, wraz z kolegami sięgnął po złoto w Bradford. Był to pamiętny turniej, w którym doszło do makabrycznego wypadku. Kontuzję odniósł w niej kolega Wigga - Cross, z kolei uraz, jakiego doznał Erik Gundersen, zakończył Duńczykowi wspaniałą karierę i zabrał kawał zdrowia.
Żużlowiec z Wielkiej Brytanii w latach 80. regularnie był powoływany do kadry na Drużynowe Mistrzostwa Świata, łącznie sięgając z nią po pięć krążków. Na krajowym podwórku w latach 1988-1989 wygrywał niezwykle prestiżowy i zawsze potężnie obsadzony finał krajowy. W tamtej dekadzie czterokrotnie wygrywał też rodzimą ligę, wówczas najlepszą na świecie. Czynił to w barwach Cradley Heathens (1983) i Oxford Cheetahs (1985, 1986, 1989). Wigg przeżywał więc swój najlepszy czas w sportowym życiu.Reprezentant Lwów Albionu, startując w GP 1997, nie osiągnął zadowalających rezultatów. Wystąpił w trzech z sześciu turniejów, zdobywając 13 punktów i kończąc mistrzostwa na 17. miejscu. Najlepiej spisał się we Wrocławiu, gdzie uplasował się na 10. pozycji.
Choć przez lata był czołowym żużlowcem z Wysp Brytyjskich, Wigg nie ścigał się zbyt często w Polsce. W 1992 roku odegrał jednak ważną rolę w Unii Tarnów, jadąc dla niej w 10 meczach i pomagając utrzymać się w najwyższej lidze w kraju. W 1994 w Unii Leszno wystąpił tylko w dwóch spotkaniach, a w 1997 w Stali Rzeszów i 1998 w ZKŻ-cie Zielona Góra tylko w jednym.
Startując dla Jaskółek, zasłynął tym, że na derbowy pojedynek ze Stalą, który zaczynał się już o godzinie 11:00, gnał prosto z Niemiec. Wigg do tego stopnia poświęcił się, że... za potrzebą nie udał się gdzieś w drodze do Rzeszowa czy nawet do toalety na stadionie, a pod jedno z drzew. Zdążył na próbę toru, potem wyjechał do pierwszego wyścigu i od razu pobił rekord toru przy Hetmańskiej. Unia wygrała ten prestiżowy mecz 48:42, a jej lider zdobył 13 punktów z bonusem.
Simon Wigg zmarł miesiąc po 40. urodzinach, tj. dokładnie 22 lata temu w Oksfordzie. Na przełomie 1998 i 1999 po tym, jak wyjechał do Australii, zaczął mieć napady padaczkowe. Po badaniach zdiagnozowano u niego guza mózgu. Od razu poddał się operacji usunięcia go. W roku milenijnym wrócił do ojczyzny, bo też miał miejsce nawrót ciężkiej choroby. Tym razem to ona była górą, choć brytyjski mistrz dwóch kółek walczył z nią zaciekle do samego końca.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!
Stal sięgnęła po 15-latka, który w CV ma medale MŚ i ME
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>