Żużel. Był w cieniu legend. Przez lata decydował o sile rybnickiego żużla

Całą swoją sportową karierę Piotr Pyszny spędził w ROW-ie Rybnik. Choć był jednym z liderów, to więcej mówi się o bardziej utytułowanych rybnickich legendach.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Żużel w Rybniku kojarzy się z wielkimi nazwiskami. Liderami zespołu przez długie lata byli Antoni Woryna, Andrzej Wyglenda, Stanisław Tkocz czy Joachim Maj. To oni święcili sukcesy w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Gdy kończyła się złota era rybnickiego żużla, swoją karierę zaczynał Piotr Pyszny. To on stanowił o sile zespołu w dwóch kolejnych dekadach, które nie były już tak udane dla ROW-u.

Gdy kariery pokończyły największe gwiazdy, trudno było powtórzyć dawne sukcesy. Kibice w Rybniku byli rozpieszczeni dobrymi wynikami, ale musieli przyzwyczaić się do tego, że ich ukochany klub będzie ligowym średniakiem. Pyszny starał się robić wszystko, by tak nie było. Z roli lidera wywiązywał się znakomicie.

Już jako junior pokazywał, że ma spore możliwości. Karierę rozpoczął w 1971 roku - w wieku 18 lat - i ścigał się aż do 1987 roku. Wierny był rybnickiej drużynie. Zdobył z nią cztery medale Drużynowych Mistrzostw Polski: jeden złoty (1972), jeden srebrny (1980) i dwa brązowe (1971, 1974). To jego najcenniejsze laury.

Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia

W kategorii młodzieżowca nie osiągał wielkich sukcesów. Tych zabrakło mu także w gronie seniorów. Nie miał szczęścia do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. Startował w nich jedenaście razy, a najlepszymi miejscami były piąte wywalczone w latach 1983-1985. W pierwszym z tych finałów do medalu brakło mu punktu, a w 1985 roku upragnionego krążka nie zdobył przez upadek w ostatnim biegu.

Świetnie radził sobie zwłaszcza na rybnickim torze. Jego średnie z lat kariery są imponujące. Rzadko zdarzało się, by sezon kończył z przeciętną niższą niż 2 punkty na bieg. Kibice go kochali, a on sam mógł jedynie żałować, że w drużynie nie ma takich gwiazd jak przed laty.

Jak wyliczył Marcin Zielonka z "Tygodnika Żużlowego", Pyszny w 228 meczach, w których pojechał 1080 biegów, z czego wygrał 471. Łącznie z bonusami zdobył 2 321 punktów. Jego średnia z całej kariery to imponujące 2,149 pkt. Na mecz średnio zdobywał 10,18 pkt. To, jak świetnym żużlowcem był Pyszny, obrazuje liczba ostatnich miejsc. Było ich tylko 51, z czego 11 w ostatnim sezonie startów. Do tego należy doliczyć 67 nieukończonych wyścigów.

Pyszny swoich sił próbował także na Wyspach Brytyjskich. Startował tam dla Poole Pirates, Halifax Dukes i Eastbourne Eagles. Spędził tam cztery sezony, co pokazuje, jak bardzo był doceniany przez promotorów.

Obchodzący w tym roku 70. urodziny Pyszny po zakończeniu sportowej kariery zajął się biznesem. Jego firma działała w branży budowlanej. Były lata lepsze, jak i te gorsze. Choć firma się rozwijała, to niestety ostatecznie musiała zakończyć działalność.

"Piotr Pyszny boryka się z rodzinnym i biznesowym dołkiem. Ostatnie lata nieciekawych układów położyły jego kwitnącą firmę. Miałem okazję zwiedzić ten tryskający innowacyjnością zakład (i jego prezesa) jeszcze przed zadziwiającym upadkiem. Podziwiam Piotra za podejmowaną, mimo wszystko, walkę" - wspominał w felietonie dla WP SportoweFakty Stefan Smołka.

Na żużlu swoich sił próbował także jego brat Bogdan Pyszny oraz bratanek Sławomir Pyszny. Ten ostatni nie miał szczęścia, bowiem trafił na fatalny okres w historii klubu, a do tego jego stryj zmagał się z problemami biznesowymi i nie mógł wesprzeć jego kariery.

Czytaj także:
Prezes zapłaci karę za te słowa?! Poszło o telewizję
Sędziowie są zachwyceni. Polski wynalazek ułatwi im pracę

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×